Szok, niedowierzanie a nawet agresja jest reakcją na nagranie pokazujące scenę, w której Recho Kosgei przewraca się 800 m przed metą 39. PZU Maratonu Warszawskiego i walczy o to, by wstać. Siły ją opuszczają i w efekcie linię mety mija wsparta przed ratowników medycznych.
Chociaż film nie pokazuje wszystkiego, w Kenii i innych krajach afrykańskich zawrzało. O ile na stronach oficjalnych mediów w USA, Kanadzie czy w Kenii dominuje newsowy styl podawanej informacji i wina organizatora, który miał zaniedbać opiekę nad zawodniczką, jest raczej sugerowana, niż stwierdzona, to już komentarze pod filmem umieszczanym w mediach społecznościowych na kontach dziennikarzy nie zostawiają suchej nitki na gospodarzach imprezy, biegaczach i Polakach w ogóle.
Sprawa wymknęła się spod kontroli. Mówią o niej tacy biegacze jak David Rudisha...
This is very sad to watch such an athlete suffered on her way to the finish, whoever is watching! We need to beef up our first aid!! https://t.co/HVdWPevTY3
— David Rudisha MBS (@rudishadavid) 25 września 2017
...czy Wesley Korir...
This beyond acceptable Although it's illegal for race official to help a runner I think there comes a time when logic takes over @iaaforg https://t.co/h6J0NEk7eF
— Hon wesley korir (@weskorir) 25 września 2017
...a pojedyncze głosy rozsądku giną w morzu krytyki. Gdy dziennikarz sportowy Saddique Shaban pokazał film sugerując, że potrzebująca pomocy biegaczka została pozostawiana sama sobie, pojawiły się opinie o rasizmie, a w najlepszym wypadku o braku ludzkich odruchów u Polaków.
The organizers of Warsaw Marathon are on the spot for failing to assist Kenya's Recho Kosgei, dangerously needing help, in Sunday's event. pic.twitter.com/rSfp8EjHq4
— Saddique Shaban (@SaddiqueShaban) 25 września 2017
„Co za wstyd. Nie powinniśmy pozwalać, by takie rzeczy przytrafiały się naszym biegaczom. Nie powinniśmy tam jeździć. Wstyd dla organizatora i filmujących” – głosi jeden z komentarzy.
„Organizator powinien zostać ukarany” – idzie dalej kolejny z komentujących, a zaraz potem pojawiają się żądania bojkotowania startów afrykańskich zawodników w Warszawie. Za brak pomocy dostaje się operatorom kamery, a wszystkim uczestnikom za rasizm. I to mimo faktu, że biegaczce pomógł maratończyk ze Słowacji, a nie np. mijająca ją obojętnie etiopska biegaczka.
– To właśnie w tym momencie się poddała. Gdy minęła ją Etiopka. Wcześniej próbowała wstać i kontynuować bieg. Czytamy komentarze, że niemal doprowadziliśmy do jej śmierci, co jest kuriozalne. Zawodniczkę odcięło z powodu odwodnienia. Nie wzięła odżywki z żadnego punktu, w jakim na nią czekały napoje – wyjaśnia Magda Skrocka z Fundacji „Maraton Warszawski”.
– 800 metrów przed metą (Recho Kosgei - red.) osłabła. To jest fakt, ale film, który krąży w Internecie pokazuje samą biegaczkę, a nie całą sytuację. Nie pokazuje tego, że przed nią zatrzymał się samochód z zegarem i pomoc została natychmiast wezwana – tłumaczy Magda Skrocka. I zwraca uwagę na ważny aspekt sprawy.
– Początkowo zawodniczka próbowała wstać i kontynuować bieg. W kontekście przepisów międzynarodowych, gdyby ktokolwiek z obsługi jej pomógł akurat w tym momencie, zostałaby zdyskwalifikowana. Karetka podjechała szybko i monitorowała sytuację. Dopiero na znak biegaczki podeszły służby medyczne.
– Warto zaznaczyć, że przy biegaczce stała również jej managerka, którą dowieźliśmy tam karetką. Zawodniczka przekroczyła linię mety wsparta przez ratowników. W szpitalu dostała kroplówkę i została wypisana – podkreśla Magda Skrocka.
Jeszcze dzisiaj spodziewane jest oświadczenie managerki zawodniczki, która jest zaskoczona obrotem sprawy.
IB