Późnym popołudniem do kraju wrócili bohaterowie weekendu, polscy lekkoatleci, którzy na najbardziej dla nas udanych w historii Halowych Mistrzostwach Świata w Birmingham zdobyli pięć medali (2 złote, 2 srebrne i brązowy). W hotelu przy lotnisku im. Chopina w Warszawie medaliści i ich trenerzy spotkali się z dziennikarzami.
„Profesor” Adam Kszczot i „doktor habilitowany” Marcin Lewandowski, halowi mistrz i wicemistrz świata na 800 i 1500 metrów, piękna i zabójczo szybka srebrna sztafeta kobiet, czyli „Aniołki Matusińskiego” i bohaterowie naszej ekipy, sprawcy największej sensacji – mistrzowie i nowi rekordziści świata w sztafecie 4x400 m, pogromcy pewnych siebie, wręcz zadufanych Amerykanów, którzy jeszcze dzień wcześniej twierdzili, że nikt im nie jest w stanie zagrozić. Do tego brązowy tyczkarz Piotr Lisek.
Uśmiechnięci, szczęśliwi, dumni z siebie i reszty ekipy, która w klasyfikacji medalowej HMŚ w Birmingham zajęła doskonałe trzecie miejsce, tylko za Stanami Zjednoczonymi i Etiopią.
Kszczot jak zwykle elokwentny i dowcipny, wesołe dziewczyny i nadzwyczaj poważny ich trener-magik, który tak wspaniale, medalowo zamieszał składem sztafety, Łukasz Krzewina, który tak fenomenalnie pobiegł na ostatniej zmianie sztafety, czerwienił się słuchając wyrazów podziwu i zachwytu na swój temat oraz kolega z ekipy Łukasz Krawczyk, który nikomu nawet na chwilę nie oddał symbolicznego czeku na 50 tys. dolarów za rekord świata.
Dwaj ostatni, podobnie jak Karol Zalewski i Rafał Omelko, wciąż jeszcze w szoku, jakby ciągle nie wierzący w to, czego dokonali. Do tego wzruszony minister sportu Witold Bańka i wiceminister Jan Widera, też niegdyś 400-metrowcy, więc szczególnie puchnący z dumy.
Radość z sukcesów, ale też nawiązanie do sezonu letniego i jego głównej imprezy, czyli sierpniowych mistrzostw Europy na stadionie w Berlinie. Sebastian Chmara, były mistrz świata i Europy w halowym siedmioboju, teraz wiceprezes PZLA i telewizyjny komentator, zapowiedział, że w stolicy Niemiec będzie przynajmniej 2 razy więcej, czyli dwucyfrowa liczba medali. To możliwe, dojdą przecież konkurencje rzutowe, których w hali nie ma.
Dlatego bohaterowie odpoczywać nie będą. Za kilka dni niemal wszyscy pojadą na kolejne zgrupowania.
Piotr Falkowski