W miniony weekend odbyły się dwa biegi, które zazwyczaj jednoznacznie kojarzą się z trudnym do wytrzymania mrozem. Tym razem jednak warunki w Polsce, choćby na rozpoczęciu biegów górskich w Falenicy, wcale nie odbiegały od ekstremalnych warunków na Syberii czy w północnej Norwegii.
W Falenicy biegacze walczyli z oszronionymi rzęsami i brodami przy temperaturze minus 17 stopni. Tymczasem półmaraton w Omsku, uważany za jeden z najzimniejszych biegów świata, odbywał się przy średniej temperaturze dziennej minus 12 stopni, a podczas godzin ze słońcem mróz nie przekraczał 4 stopni. Warunki były więc łatwiejsze niż w Polsce, no i zdecydowanie bardziej przyjazne niż podczas rekordowo zimnego roku 2001. Wtedy półmaratończycy zobaczyli na termometrach minus 39 stopni Celsjusza, a odczuli jeszcze więcej.
Tym razem 910 uczestników z 16 krajów nie musiało mierzyć się z takim wyzwaniem, co wcale ich nie cieszyło. Biegacze z Hong Kongu, Indii czy Włoch, przyjeżdżają na Syberię właśnie po to, by doświadczyć prawdziwej i najlepiej ekstremalnej zimy. Z czasem 1:08:16 rywalizację wygrał Petrov Sergey. Wśród pań triumfowała Natalia Tarasova z Nowosybirska.
W weekend został również rozegrany Polar Night Half Marathon i chociaż zgodnie z nazwą noc była polarna, to pogoda już nie. 770 osób ukończyło półmaraton za kołem podbiegunowym przy dodatnich temperaturach.
Najszybsi byli Norwedzy. Bieg wygrał miejscowy biegacz Kristian Ulriksen (1:14:56), a wśród pań triumfowała, również mieszkająca w Tromso, Hilde Aders (1:23:51). Jednak w stawce byli zawodnicy z niemal całego świata. Reprezentowali 46 krajów, a wśród nich byli także Polacy. Piotr Jan Gniewkowski z czasem 1:50:13 zajął 184 miejsce. Wśród pań najwyższe, 57 miejsce zajęła Izabela Sękowska.
IB