Pułtuski Festiwal Biegów zmienia wyobrażenia...

Pułtusk do niedawna kojarzył mi się jedynie z miastem pod Warszawą, z najdłuższym w Europie (380m) brukowanym rynkiem. Pierwszy Pułtuski Festiwal Biegów stworzył jednak okazję żeby sprawdzić pułtuskie trasy biegowe – pisze Michał Maliński, uczestnik zmagań w Pułtusku.

Oferta festiwalu była szeroka, bo aż 7 bardzo zróżnicowanych konkurencji dla biegaczy z różnym zaawansowaniem, w tym dla najmłodszych. Kusił mnie bardzo mocno "Bursztynowy bieg po Puszczy Białej", ale z powodów logistycznych zdecydowałem się na "Bieg Mateuszowy". Do wyboru dystanse 5 lub 10 km.

Moja forma biegowa była adekwatna do ostatniego meczu reprezentacji Polski, czyli daleka od optymalnej, ale mimo tego zdecydowałem się na 10 km z nadzieją, że atmosfera biegowa poniesie mnie ku mentalnemu sukcesowi.

Formalności startowe załatwiłem w niecałe 5 minut i mogłem rozpocząć rozgrzewkę na Rynku pomiędzy jeszcze rozkładającymi się straganami z rozmaitościami. Warto zaznaczyć, że w biurze zawodów działał równocześnie depozyt, ale nie wpływało to na czas oczekiwania.

Sam Bieg Mateuszowy to tradycyjny bieg ku czci patrona miasta organizowany przy okazji obchodów Dni Patrona Pułtuska św. Mateusza. Trasę tworzą tu dwie pięciokilometrowe pętle po wyspach, na których położony jest Pułtusk - w większości wzdłuż Narwi. Był to również bieg na 5 km (dla osób pokonujących jedną pętle), co dla mnie - niedoświadczonego, okazyjnego biegacza, było dość kłopotliwe.

Biegacze biegnący równocześnie tą samą trasą, pod inny cel, mają inne tempo i osobiście pozwoliłem się "ponieść" temu tłumowi, co mogło zniweczyć mój plan na cały bieg. Jednocześnie gdy biegacze na 5 km "zniknęli" już z trasy, doskwierała mi "samotność". Oj przydałby mi się "zając", za którym mógłbym biec i motywować się do mocniejszego tempa. Doświadczeni biegacze na pewno nie mają tych problemów i dokładnie wiedzą jak rozłożyć siły na całą trasę, aby zrealizować swoje założenia.

To były moje osobiste odczucia, ale istotniejsza jest sama trasa. A ta nie ukrywam, że bardzo mi odpowiadała swoją różnorodnością. Był kawałek biegu po rynku, po betonie, jak i po piasku. Było płasko, pod górę i z górki. Dla każdego po trochu wszystkiego. Organizator określił to jako 20% trasy po nawierzchni asfaltowej i 80% bitumicznej.

Oczywiście tak zmienny teren gwarantował to, że krajobraz często się zmieniał i na pewno nikt się tą trasą by nie znudził, a wręcz uważam, że jest to przyjemny dodatek do samego biegu. Kolejnym miłym zaskoczeniem była meta, a dokładniej postać, która witała tam biegaczy, czyli sam wielki Napoleon Bonaparte, który wręczał medale.

Po samym biegu każdy otrzymywał wodę i mógł zjeść ciepły posiłek, a niedługo później poznać swój dokładny czas...

Po sobotnim biegu moje wyobrażenie o Pułtusku się bardzo zmieniło. Jest to przyjemne miejsce, w którym każdy biegacz bez różnicy na stopień zaawansowania, może odnaleźć coś dla siebie. Pułtuski Festiwal Biegów organizacyjnie to impreza na dobrym poziomie, a ludzie, którzy przy tym pracują to ludzie z pasją, dzięki czemu wszystko załatwiało się przy tej imprezie zaskakująco prosto i szybko. Należy im się pochwała za to.

Niecałe 48 minut na 10 km z lekką kontuzją uważam za swoje mentalne zwycięstwo, czyli swój cel osiągnąłem i życzę każdemu biegaczowi tego, by i swój cel osiągnął nie tylko w Pułtusku.

Michał Maliński