To była zadziwiająca noc. Mimo niesprzyjającej aury, chłodu, deszczu i porywistego wiatru padł absolutny rekord w biegu na dystansie 10 km. Zawodnikom w Gliwicach udało się złamać 2 minuty! A to wszystko dzięki akcji Najszybsza Dycha w Życiu i być może ostatniej już jesiennej zmianie czasu.
Organizatorem akcji kolejny raz był Sklep Biegacza a nocne bieganie odbyło się w kilku polskich miastach w placówkach sieci. W Gliwicach warunki pogodowe były wyjątkowo niesprzyjające, ale na starcie w środku nocy stanęło prawie sto osób. Rozgrzewkę przed biegiem stanowiło pełne emocji polowanie na nowe buty i odzież do biegania, bo na nocne zakupy obowiązywała zniżka 40 proc. Niektórzy przyznawali wprost, że do wyjścia z domu o tej porze skłoniła ich głównie okazja do zakupu nowej pary obuwia w wyjątkowej cenie. Nie żałowali jednak, że zostali do końca i dali się porwać do szalonego biegu.
Tempo było naprawdę zawrotne. Zawodnicy na mecie odnotowali czasy od jednej do kilku minut. Oznacza to, że rekordziści pokonali trasę w tempie, w jakim porusza się jeden z najszybszych pociągów na świecie, francuski TGV (oficjalny rekord pociągu szynowego to 574,8 km/h). Było to możliwe tylko dzięki zmianie czasu z letniego na zimowy i cofnięciu zegarów o godzinę. Dzięki temu uczestnicy akcji wyruszyli na trasę o godzinie 2:00 i dotarli do mety kilka minut po niej.
– Biegałam w tej akcji dwa lata temu i spodobało mi się, więc w tym roku przyjechaliśmy znowu. Niestety, nie udało się ustanowić nowej życiówki. A tym roku aż 3 minuty, poprzednio była minuta z hakiem – śmiała się Bożena Pędowska z Gliwic. – Ale biegło się super, mimo deszczu. Tylko na początku było chłodno, ale rozgrzaliśmy się w biegu. Pomysł bardzo fajny i godny naśladowania. Mam nadzieję, że impreza będzie też za rok, nawet jak nie będzie już zmiany czasu.
Podobnego zdania był Aleksander Błażyca: - Bardzo fajna towarzyska impreza. Taki bieg for fun. Wynik dzisiaj to 1 minuta i 5 sekund. Było cudownie, idealne warunki – mówił tuż po biegu przy bufecie. Pracownicy sklepu przygotowali dla zawodników gorącą herbatę i kawę, były też izotoniki i woda a do tego banany, ciastka i wafle. Rozmowy i żarty trwały jeszcze długo po biegu. Najwięcej emocji wzbudziło losowanie nagród, wśród których były upominki od sponsorów, między innymi żele energetyczne i chusty.
Pomysł, by dodatkową godzinę w ciągu doby wykorzystać na to, co kocha się najbardziej spodobał się także biegaczom w innych miastach. Frekwencja była nieco niższa niż w Gliwicach, ale emocje równie wielkie. W Katowicach doświadczyła ich Wioletta Mól z Czeladzi.
– Żadna pora nie jest zła na bieganie – powiedziała krótko, zapytana o powód nocnego biegania. – Biegliśmy wszyscy razem, staraliśmy się utrzymać równe tempo i biec trochę powyżej godziny. Po drodze były nawet dwa punkty z wodą. Pomimo kiepskiej aury, było wesoło – relacjonowała. – Ludzie są szaleni. Ja wpadłam prosto po salsie a jedna dziewczyna wyszła z wesela, pobiegła z nami i znów wróciła na wesele. Chyba każdy z nas chciał być częścią magii....i mimo wszystko każdy zrobił życiówkę. Nieliczni kierowcy którzy nas mijali, zwalniali i patrzyli nieco zdziwieni.
Najprawdopodobniej była to ostatnia szansa na uczestnictwo w tak niezwykłym biegu. Polski Parlament pracuje nad likwidacją zmiany czasu...
KM