Agnieszka Jerzyk przed startem olimpijskiego triathlonu pań obiecywała, że da z siebie 110 proc. I słowa dotrzymała.
Zrealizowała również swój plan minimum. Chciała poprawić swoją lokatę z Londynu i poprawiła, chociaż łatwo nie było. Z wody wyszła na 42. miejscu. Na tym etapie liderką zawodów była Hiszpanka Carolina Routier, która przepadła na dalszym etapie rywalizacji o medale.
Odcinek kolarski nie przyniósł rozstrzygnięcia. Polka – dziewiąta zawodniczka ME i zdobywczyni Pucharu Europy odrabiała straty. Po ośmiu pętlach składających się na 38,5-kilometrową trasę rowerową była 28. Zdominowała ten etap Szwajcarka Nicola Spirig Hug, która do Rio przyjechała w charakterze obrończyni tytułu.
Przed 4 laty Spirig Hug wygrała w Londynie w najściślejszym finale w historii. W Rio groziła jej powtórka z londyńskiej walki o centymetry, gdy na etapie 10-kilometrowego biegu dołączyła do niej wielka faworytka zawodów, dwukrotna zwyciężczyni serii World Triathlon Series i zdobywczyni Pucharu Świata Gwen Jorgensen. Ostatecznie to Amerykanka okazała się silniejsza i przekroczyła linię mety jako pierwsza z rezultatem 1:56:16. Szwajcarka musiała się zadowolić olimpijskim srebrem z rezultatem 1:56:56.
Agnieszka bieg rozpoczęła na 28. pozycji, a zakończyła go jako 22. zawodniczka Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Zajęła więc wyższą pozycję niż w Londynie, gdzie była 25. Z rezultatem 2:01:27 rywalizowała o minutę i 25 sekund krócej niż w Londynie.
Na osobną uwagę zasługuje czwarta zawodniczka z Londynu - Sara True. Po upadku z roweru doznała złamania zmęczeniowego. Mimo urazu dwukrotnie podejmowała próbę kontynuowania zawodów, zanim ból zmusił ją do rezygnacji.
Dwa dni wcześniej poznaliśmy mistrza olimpijskiego w triathlonie mężczyzn. Został nim, po raz drugi w karierze Alistair Brownlee. Brytyjczyk, który o zwycięstwo walczył z bratem, jest pierwszym triathlonistą, który dwukrotnie sięgnął po olimpijskie złoto.
IB