W dniach 4-16 sierpnia we francuskim Lyonie odbędą się Mistrzostwa Świata weteranów w lekkiej atletyce. Polskę będzie reprezentował między innymi Robert Celiński (Lotto Extreme). Maratończyk zamierza wystartować w czterech konkurencjach. Trzykrotny mistrz świata przyznaje, że konkurencja jest bardzo solidna i chciałby wywalczyć choć jeden medal.
Francuskie mistrzostwa to dla Celińskiego próba generalna przed przełożonym na październik Tenzing Hillary Everest Marathon. Nam opowiedział o formie i przygotowaniach do obu startów.
Forma zwyżkuje? Jak przebiegały przygotowania do mistrzostw Europy?
Ostatnie tygodnie treningów poświęciłem właśnie zawodom we Francji. Obliczyłem, że forma przyjdzie na początek sierpnia i rzeczywiści czuję się bardzo dobrze. Odbyłem dwa trzytygodniowe zgrupowania w Szklarskiej Porębie. Biegałem różne dystanse, oswajałem się z wysokością. Solidnie trenowałem.
A zdrowie?
Okazało się, że mam anemię sportowców. Mam obniżony poziom hemoglobiny i hematokrytów.
Hematokryt to wytrzymałość, niezbędna u biegaczy. Znalazłeś sposób, żeby poprawić wyniki krwi?
Przyjmowałem ostatnio dużo żelaza. Dwukrotnie byłem na badaniach. Za drugim razem wyniki się poprawiły, ale ciągle są poniżej normy.
Jaki cel na mistrzostwa świata?
Jadę po co najmniej jeden medal, ale zdaję sobie sprawę, że łatwo nie będzie, bo jest kilku dobrych biegaczy. Jest choćby ten blondynek, Hiszpan Jose Luis Blanco.
Dopingowicz Jose Luis Blanco...
Tak. Jest też sporo dobrych innych Hiszpanów i Francuzów, którzy zadeklarowali dobre czasy. Jak uda się zdobyć jeden medal będzie super. Są aż trzy serie na samym dystansie 5 tysięcy metrów, mnie wrzucono do drugiej kategorii.
Na jakich dystansach wystartujesz?
Najpierw 4 sierpnia na 8 kilometrów w crossie, potem 7 na 5 kilometrów, 10 na 10 kilometrów i być może w dniach 12-14 w eliminacjach na 1500 metrów. To ostatnie uzależniam od formy. Jeżeli będę czuł się dobrze, wystartuję, jeżeli nie, wcześniej wrócę do Polski. Nie chcę przesadzić przed Tenzing Hillary Everest Marathon.
No właśnie. Organizacyjnie wszystko dopięte?
Start opłacony. Lecę 26 sierpnia do Katmandu, muszę jeszcze znaleźć samolot do Lukli.
Wiesz, czego możesz spodziewać się na miejscu? Kraj wciąż jest w ruinie...
Zdaję sobie z tego sprawę. Ale uważam, że dobrze, iż ten maraton się odbędzie. Niezależnie od skali nieszczęścia, które dotknęło ten kraj, ludzie zawsze muszą iść do przodu, jakkolwiek by to nie brzmiało. Nepal musi jak najszybciej stać się normalnym miejscem. Bo także tego oczekują mieszkający tam ludzie. Nie chodzi tylko o odbudowę kraju, ale także o powrót turystów, sprawienie, że wszystko będzie po staremu w takim stopniu w jakim jest to możliwe. Służy temu również Tenzing Hillary Everest Marathon. Domyślam się, że także Namcze Bazar czy Lukla wciąż są w ruinie. Jeżeli moja pomoc w odgruzowywaniu, postawieniu czegoś, przyniesieniu wody pomoże tym ludziom, będę bardziej niż szczęśliwy mogąc to zrobić. Będzie to też dobry trening, ale przede wszystkim dlatego, że tak trzeba.
Jesteś gotowy na ponowny morderczy start na zboczach Mount Everest?
Tak. Sporo biegałem ostatnio po górach. Być może przed wyjazdem wezmę udział w Maratonie Magurskim, skąd otrzymałem zaproszenie od organizatorów. Będzie to jednak zależało też od tego jak się będę czuł po mistrzostwach Europy. W Nepalu będzie miał sześciotygodniową aklimatyzację. To dość czasu, żeby się odpowiednio przygotować. Będę odbywał treningi na coraz większej wysokości.
Poprawisz ubiegłoroczny wynik, czyli ósme miejsce, najlepsze spośród obcokrajowców?
Zobaczę. Nie chcę zapeszać. Nie wiem jak będzie z konkurencją na trasie, kto przyjedzie, jak mocni będą szerpowie. Czuję się jednak mocniejszy niż w zeszłym roku.
Rozmawiał DZ