Po pokonaniu ponad 600 z 1100 kilometrów w projekcie Run Wisła Alan Parson i Andy Mossop zrobili sobie jednodniową przerwę na spotkanie z biegaczami i kibicami w Warszawie. Pokazali im ukrytą, nieco dziką plażę nad Wisłą i wspólnie zabrali się do jej sprzątania.
- Świętujemy fakt, że dwóch biegaczy przebiegło już 670 km. Cieszymy się z tego i chcieliśmy ich przywitać nad Wisłą. Jednocześnie nie chodziło nam tylko o to, żeby się z nimi spotkać, ale też chcieliśmy urządzić wspólne sprzątanie brzegów Wisły. Niestety mamy tu dużo zrobienia, ale mamy również nadzieję, że po nas zostanie coś ładniejszego niż to, co zastaliśmy - mówi Robert Jankowski z fundacji „Rok rzeki Wisły”.
I rzeczywiście, zanim biegacze rozpoczęli swój trening funkcjonalny, a potem wybiegli na 5-kilometrową przebieżkę nadwiślańską ścieżką, zdążyli już zebrać dziesiątki worków śmieci. W miejscu naprzeciwko Zamku Królewskiego, z widokiem na fontanny, znajdowali fragmenty garderoby, butelki, puszki, a nawet zastawę obiadową i metalowe sztućce.
- Wisła jest piękna, ale musimy mieć świadomość, że bez naszej pomocy taka nie będzie. Dużym problemem jest brak świadomości. Człowiek siedzący nad Wisłą nie uświadamia sobie, że wyrzucona przez niego butelka, będzie się tak przez kilka lat walała - dodaje Jankowski.
Alan i Andy mimo narzekania na bóle mięśni złapali za worki i dali przykład innym. Każdy, kto zapełnił worek śmieciami, mógł skorzystać z wycieczki drewnianą łodzią z flisakami i odebrać roślinę do zasadzenia w ogrodzie.
Dla biegaczy największą atrakcją było korzystanie z fizjoterapeuty i bieg nowymi zakamarkami praskiego brzegu. - Chociaż jestem z Warszawy, odkryłem dzisiaj nowe miejsca. Mieszkam na Kabatach i głównie tam biegam, a dzisiaj muszę przyznać, że pierwszy raz biegałem nad Wisłą i było naprawdę przyjemnie - mówił nam Andrzej.
- Ścieżkę biegową nad Wisłą znałem, bo jeżdżę po niej na rowerze. Natomiast na tej plaży jestem pierwszy raz, nie wiedziałem, że istnieje, a dzisiejszy bieg mnie zachwycił. Żałuję, że takie spotkania nie odbywają się częściej - mówił tuż po biegu Kamil.
Dla biegających Anglików wszystko jest nowe, dlatego mimo zmęczenia są gotowi do dalszej drogi.
- W Warszawie jesteśmy w domu i trudno nam ją opuścić, ale naszym celem jest cała trasa, więc jutro będziemy kontynuować. Nogi mnie strasznie bolą, a zwłaszcza lewa stopa, ale nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć nowe zabytki. Nie mogę uwierzyć, że wcześniej mieliśmy na koncie maksymalnie 160- kilometrowe biegi, a teraz pokonaliśmy już ponad 670 km - mówi Andy.
Nogi bolą również Alana. - Jesteśmy szczęśliwi chociaż nogi bolą. Takie spotkania z ludźmi, jak to dzisiejsze, dodają nam mnóstwo energii do dalszego biegu. Nawet jeśli nogi już nie chcą biec, to głowa z pewnością chce - mówi Alan Parson.
Jutro biegacze wracają na trasę i zachęcają, żeby się do nich przyłączać. Przed nimi droga do Gdańska.
IB