Dominika Stelmach do Rzymu pojechała po nową życiówkę. Na poprawę wyniku z 2011 r. z Łodzi, gdzie uzyskała czas 2:46:47 wybrała dosyć krętą, trudną trasę z podbiegami i fragmentami prowadzącymi po bruku.
Zwyciężczyni drugiej edycji biegu Wings for Life w Polsce przed włoskim startem była zestresowana. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Mimo warunków na trasie przygotowanej z myślą o zaprezentowaniu zabytków i atrakcji miasta, Dominika cel zrealizowała i metę przekroczyła z czasem 2:43:53 zajmując 5. miejsce wśród kobiet i 58. w klasyfikacji generalnej.
Pierwszą kobietą na mecie była Rahma Tusa z Etiopii, która również poprawia swoją życiówkę i to aż o 5 minut, przekraczając metę po 2 godzinach 28 minutach i 49 sekundach. Wyprzedziła Melkę Duru Mulu (2:29:59) i Kenzę Dahmani (2:33:53).
Wśród panów zwycięzcą został Kipruto Amos. Kenijczyk debiutował na trasie maratonu. Ok. 35 kilometra zaczął odłączać się od grupy 7 liderów biegu i stopniowo powiększać przewagę. Wygrał z czasem 2:08:12 i ponad minutową przewagą nad Etiopczykiem Birhanu Achame (2:09:27). Trzecie miejsce zajął Dominic Ruto z czasem 2:09:28.
W biegu wzięło udział prawie 15 000 biegaczy z 114 krajów. Wśród nich byli również Polacy. Najwyżej sklasyfikowanym polskim biegaczem był Maciej Szymański, który z czasem 2:51:15 zajął 104. miejsce.
Jednak najbardziej szczęśliwym uczestnikiem Maratona di Rome był Alex Zanardi, który wśród zawodników niepełnosprawnych sięgnął po zwycięstwo już piąty raz. Tym razem wygrał z czasem 1:09:15 ustanawiając nowy rekord trasy.
- Zwycięstwo tutaj ma inny smak. To wspaniały wyścig. Taki wynik był w moim zasięgu i pozwala mi myśleć z optymizmem o Rio, chociaż tam będzie wielu trudnych przeciwników i trasa, której nie znam - powiedział po wyścigu Zanardi.
IB
fot. Piotr Dymus