Organizatorzy Saitama International Marathon, biegu, w którym startowali także Polacy, poinformowali, że w tym roku ich impreza się nie odbędzie, a nie jest wykluczone, że w ogóle zostanie usunięta z kalendarza biegowego.
Przyczyną ma być brak zainteresowania wśród biegaczy. Jednak bieg, który odbywa się od 2015 r. co roku przyciąga na start około 20 tys. uczestników. Jest największą imprezą w prefekturze i frekwencja także w tym roku nie byłaby zagrożona.
Organizatorzy tego nie negują, zwracają jednak uwagę na brak zawodników z elity. Choć bieg widnieje w kalendarzu japońskiej federacji lekkoatletycznej i jest szansą na zdobycie minimum do mistrzostw kraju czy innych imprez, nie cieszy się popularnością wśród zawodników z krajowej czołówki. Wszystko przez trasę, która nie jest zupełnie płaska i ma opinię wolnej. Trudno na niej poprawić życiówkę. Ten brak zainteresowania elity, przekłada się na trudności z dopięciem budżetu i z utrzymaniem certyfikatów.
Biegacze nie do końca zgadzają się z decyzją organizatorów. Szeroko sprawę skomentował Yuki Kawauchi:
„Szkoda, bo impreza poprawiała się z roku na rok i była coraz lepiej oceniana przez biegaczy masowych, których frekwencja rosła. Nic by się nie stało, gdyby po prostu zrezygnować z elity”
- napisał na swoim profilu Kawauchi i wskazał również niezrozumiałe jego zdaniem, zmiany organizacyjne np. wydłużenie limitu do 6 godzin, czy zmiana lokalizacji odbywającego się dzień wcześniej biegu rekreacyjnego.
Nie tylko Japończyk z rekordem życiowym 2:08:14 ma nadzieję, że bieg zmieni swój charakter i będzie maratonem masowym. Decyzja organizatorów nie podoba się również innym biegaczom. W japońskich mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja, jak zmienić plany i gdzie wystartować w miejsce odwołanego maratonu. Organizatorzy nie mówią zdecydowanego nie, zmianie charakteru biegu, ale też nie potwierdzają takiej możliwości.
IB