Najstarszy z rozgrywanych w cykl biegów w Polsce – już trzydziesty sezon! – wkracza na ostatnią prostą. Pewne jest już, że tytułów nie obronią ubiegłoroczni zwycięzcy, co jest pewnym zaskoczeniem.
W sobotę, w lesie Kabackim rozegrano siódmy i zarazem przedostatni etap stołecznego grand prix. Mimo sprzyjającej pogody, w wystartowało blisko 190 osób. Wpływ na niższą frekwencję miało też z pewnością niedzielne Biegnij Warszawo – część uczestników postawiła na odpoczynek przed biegiem na 10 km, jednym z większych w stolicy.
Jubileuszowy sezon obfituje w niespodzianki. Tytułów nie obronią Marta Kaźmierczak i Artur Jabłoński. Oboje opuścili zbyt dużo biegów, by przedłużyć swoją dominację. Według regulaminu, do klasyfikacji końcowej liczonych jest sześć najlepszych występów. Tej sytuacji nie zmieni nawet dzisiejsza wygrana Artura z czasem 34:26.
Tego potknięcia nie wykorzysta też Sebastian Polak, o którym przez lata mówiono, że jest biegaczem „nie do zdarcia”. W końcu i on zanotował spadek spadek formy. W sobotę uplasował się hen za podium, z czasem 36:35.
– Wiedziałem, że będę daleko. Od czterech miesięcy czuję przetrenowanie głównie łydek, mięśni dwugłowych i czworogłowych. Nie mam kontuzji, ale czuję zmęczone mięśnie. Dodatkowo jestem pięć dni po Maratonie Warszawskim (3:16:16 – red). Spodziewałem się, że będzie gorzej. Biegam dziś na 70 procent możliwości.– mówił nam dziś na Kabatach Sebastian Polak.
– Faktycznie, zamieszało się w klasyfikacji, ale jest jeszcze ostatni bieg. Co prawda ciężko będzie się zregenerować w dwa tygodnie, skoro borykam się z tymi problemami już tyle czasu, ale jestem dobrej myśli – dodał popularny „Słonik”.
Z całego zamieszania skorzystać chce Jędrzej Josypenko, który zajął dziś trzecie miejsce. Biegacz grupy Dream Run, a więc podopieczny Artura Jabłońskiego awansował na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu.
– Trochę się namieszało (śmiech). Dziś na szczęście wrócił „Król Kabat”, czyli Artur Jabłoński i pokazał nam gdzie jest nasze miejsce. Na pewno się nie spodziewałem, że wszystko tak się potoczy. Z Sebastianem widziałem się na starcie Biegu Powstania Warszawskiego i już wtedy mówił o tym, że ma problemy. Liczyłem jednak na jego szybki powrót. Wciąż mam nadzieję, że sytuacja skończy się dla niego szczęśliwie. Zwycięstwo smakowało by tylko w sportowej rywalizacji, a nie w sytuacji, gdy kolega ma ma problemy – zaznaczył Jędrzej.
Wśród pań emocje nie mniej. Szanse na triumf w „generalce” ma kilka zawodniczek, w tym Marta Jusińska, która w sobotę wygrała bieg z czasem 41:51. Z rezultaty była bardzo zadowolona, zwłaszcza że jest po urlopie. – Wszystko okaże się za dwa tygodnie. Mam teraz sześć biegów, ale w jednym biegłam chora. Mogę więc jeszcze poprawić swój wynik.
– Co do dzisiejszego biegu, to długo biegłyśmy razem z dziewczynami. Dopiero na 1,5 km przed metą zaczęłyśmy przyspieszać. Ja miałam małą przewagę i dobiegłam z nią do mety. Jak na bieg po dwóch tygodniach urlopu, to forma jeszcze jest! – cieszyła się Marta Jusińska.
Ostatni etap Grand Prix Warszawy zaplanowano na 19 października.
Grand Prix Warszawy – 7. etap wyniki
Mężczyźni:
1. Artur Jabłoński - 34:26
2. Łukasz Staniak - 34:32
3. Jędrzej Josypenko - 34:54
Kobiety:
1. Marta Jusińska - 41:51
2. Natalia Gałązka - 42:01
3. Bożena Josypenko - 42:14
RZ