Od tego rajdu minął już ponad tydzień, ale jego uczestnicy na pewno zapamiętają go na długo.
Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało zwyczajnie. Dystans do przebiegnięcia ok. 15 km i jak na rajd przystało zadania specjalne do wykonania. Jednak te zadania nie były już takie typowe. W programie było bronowanie, orka w chomącie, łapanie kur, przerzucanie obornika, wybieranie jajek poukrywanych w ruinach zamku, ale tylko tych ugotowanych.
- Właściwie żadne zadanie nie sprawiało uczestnikom Rajdu Wiejskiego trudności. Wiele zabawy dostarczyło łapanie kury. Ona wcale nie ułatwiała zadania, natomiast krowa była wyjątkowo spokojna. Zadaniem zawodników było wykonanie slalomu z krową i „zaparkowanie” jej w odpowiednim miejscu - opowiada Marta Kołodziej, współorganizatorka rajdu.
Dla mieszczuchów nie lada wyzwaniem było także rozpoznanie gatunków zbóż i gwarowych słów, ale już pranie na tarce było wytchnieniem w upalny dzień i zawodnicy chętnie korzystali z możliwości ochłodzenia się wodą.
W imprezie można było wziąć udział jako zespół lub indywidualnie. Zespołowo z pracami w zagrodzie i biegiem najlepiej poradzili sobie Anna i Grzegorz Ząbkiewicz, autorzy bloga Potupani, nominowani przez Was do tytułu Biegowego Dziennikarza Roku. Indywidualnie najszybciej zaliczył wszystkie punkty kontrolne i zadania Marcin Ignacyk. W nagrodę zwycięzcy otrzymali swojską kiełbasę i przetwory.
Organizatorom zależało, na stworzeniu alternatywy na rajdów terenowych i miejskich i to się im udało. Niewielki dystans, słoneczna pogoda i nietypowe zadania spowodowały, że uczestnicy już czekają na kolejną edycję.
- Ideą tego rajdu była zabawa i sądzę, że to się nam udało. Na trasie było dużo śmiechu, a zawodnicy kończyli uśmiechnięci. Myślę, że teraz impreza stanie się już cykliczna - podsumowała Marta Kołodziej
IB