Australia. Melbourne. Stadion Olimpijski. 18 października 2015. Niedziela. Godzina 10:30 czasu lokalnego. Upływa 3 godziny i 28 minut od momentu startu ponad 6 000 maratończyków w 15. Medibank Melbourne Marathon Festival. Przez główną bramę od ponad godziny wlewa się niekończąca struga biegaczy, którzy po czerwonej ścieżce zmierzają ku olbrzymiej, pomarańczowej bramie z napisem FINISH.
Jeszcze tylko kilkaset, kilkadziesiąt, kilkanaście kroków i przekroczą linię oznaczającą koniec morderczego dystansu maratonu olimpijskiego - 42 km i 195 metrów.
Na ogromnych telebimach wyświetlane są sylwetki tych, którzy dopiero wbiegają na ścieżkę i mają do pokonania ostatnie kilkaset metrów oraz tych, którzy finiszują. Jednym z nich jest zawodnik z numerem 807 z biało-czerwoną plakietką na koszulce, w biało-czerwonej czapeczce z napisem POLSKA.
Zbliżając się do linii kończącej bieg, unosi wysoko prawą rękę i wskazując w niebo palcem, wykrzykuje w bólu, a zarazem w euforii i tryumfie słowa: „To dla Ciebie Synu, Bartoszu”. Na jego policzkach pojawiają się łzy. W tym samym momencie na tablicy wyników wyświetla się informacja: nr 807 – Stanislaw Szarawara - Rabka-Zdrój – Poland – czas netto 3:29:25 i pierwsze miejsce w kat. wiek. M 65-69!
Po chwili podchodzi jedna z wolontariuszek i z uśmiechem, gratulując wyniku, zawiesza na szyi medal – to potwierdzenie ukończenia 15. Melbourne Maratonu. Z tłumu zawodników, którzy przed chwilą ukończyli bieg, wyłania się starszy wiekiem, zziajany, ale szczęśliwy maratończyk z nr 5091 i, podając mu dłoń mówi po angielsku:
,,Gratuluję i dziękuję. Dobra robota, dobra robota”
Poklepuje go przyjaźnie po plecach i - ciągle się uśmiechając – odprowadza go w głąb tunelu do strefy wyciszenia. Jak się potem okazało, był to drugi na mecie maratończyk w tej samej kategorii wiekowej: Ron Hobby - Australijczyk. Polak wyprzedza jeszcze 46 konkurentów i jest pierwszym polskim maratończykiem, który zwycięża w tym australijskim klasyku!
Co go tu przywiodło?
Stanisław Szarawara: Ukończenie Melbourne Maratonu 2015 było dla mnie zarazem finiszem trzeciego etapu memoriałowego biegu maratońskiego przez wszystkie kontynenty. Biegu, którego podjąłem się, chcąc choć w części zrealizować zamierzenia życiowe ukochanego syna Bartosza, który odszedł w dramatycznych okolicznościach 30 września 2001 roku, opuszczając świat, który tak bardzo kochał, tak jak i życie i ludzi.
Jako student III roku AWF - kierunek turystyka i rekreacja - rozpoczął realizację życiowych planów, tj. poznawanie świata w dosłownym tego słowa znaczeniu. Rozpoczął od ukochanej Afryki, z którą wiązał swoje życiowe plany; był zafascynowany tym kontynentem. Niestety, po powrocie z Tunezji, z wycieczki, którą sam sobie zorganizował, odchodzi zwyciężony tajemniczą chorobą w przeddzień rozpoczęcia zajęć na ukochanym kierunku studiów.
Syn Bartosz był wielkim miłośnikiem geografii Polski i świata. Fascynowały go, oprócz Afryki, turystyka piesza, geologia, delfiny, psy oraz praca misyjna skierowana na pomoc biednym, głodującym dzieciom Afryki. Chciał ją urzeczywistniać w dalszej perspektywie również na innych kontynentach.
Bartoz zaangażował się w poznawanie i naukę języków obcych. Biegle posługiwał się językiem angielskim, bardzo dobrze rozmawiał też po niemiecku. Zaczął naukę języka francuskiego i suahili. Często powtarzał, że bez znajomości języków nie da się w pełni poznać świata. Zdał bardzo dobrze egzaminy wstępne na geografię i został przyjęty na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jednocześnie zdał egzaminy na AWF - kierunek turystyka i rekreacja. Ostatecznie wybrał AWF, gdyż uważał, że tu uzyska odpowiednie przygotowanie do realizacji życiowych zamierzeń. Jego hobby to kolekcjonowanie ołówków drewnianych. Zebrał ich ponad 900 sztuk - każdy inny. Kolekcja ta jest wzbogacana w dalszym ciągu przez członków rodziny i urosła do ponad 1 tysiąca...
Po dziesięciu latach od tego dramatycznego i bolesnego zdarzenia postanowiłem, choć w części, zrealizować zamierzenia syna. Zdecydowałem się odwiedzić wszystkie kontynenty, by na każdym zaświadczyć obecność Bartosza poprzez mój bieg - bieg maratoński, w którym, jak w każdym, jest i On obecny. Od kiedy zacząłem biegać, wszystkie biegi dedykuję Jemu i wiem, że w trudnych chwilach wspiera mnie. Ja to wiem i czuję.
Na te kontynentalne maratony zawsze ubieram tę samą koszulkę z biało-czerwoną plakietką po serdecznej stronie, gdzie tuż pod nią w moim sercu biegnie ze mną - ON. Biegliśmy już na trzech kontynentach: w Europie - Cracovia Maraton - w ukochanym przez Bartosza Krakowie, w Azji – japońskim Tokyo Marathon i właśnie w Australii i Oceanii - Melbourne Marathon. Do odwiedzenia zostały jeszcze cztery kontynenty.
Podjąłem to wyzwanie i muszę go zrealizować, choć zdaję sobie sprawę z czekających mnie problemów. Jednak zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby zakończyć ten osobliwy memoriał w ukochanej przez Bartosza - Afryce. Chciałbym dotrzeć do Tunezji i stanąć w miejscu, w którym Syn widoczny jest na ostatnim zdjęciu z ostatniej jego wycieczki wakacyjnej. Bardzo pragnę tego i wierzę, że podołam czekającym mnie niełatwym wyzwaniom.
Jak do tej pory, szczęśliwie udawało mi się - choć nie bez problemów - zrealizować trzy z siedmiu biegów i czynię - chociaż dopiero w myślach - przygotowania do następnego, trenując wytrwale i dbając o zdrowie, które jest tu decydującym czynnikiem. Zdaję sobie sprawę, że będzie coraz trudniej, bo to i lat przybywa i oszczędności się kończą. Jednak moc zobowiązania pozwala mi walczyć z przeszkodami i je pokonywać, choć często w bólu, tym fizycznym (łatwiejszym), ale i psychicznym, z którym walcząc, czuję wsparcie Syna. Bartosz wspiera mnie na każdym biegu, każdym treningu, podpowiada, mobilizuje, gdy jest ciężko.
Chociaż są to moje osobiste sprawy, czynię to w imię mojego dziecka, które tak ukochało Rabkę, Beskid Wyspowy, Tatry, Kraków i całą Polskę, że chciało o tym z dumą zaświadczyć w przyszłej swojej profesji i to nie tylko w rodzinnym kraju.
- 12 maratonów (w ciągu trzech lat) - każdy poniżej 3:48 :00, rekord życiowy - 3:28:09
- 13 półmaratonów (w ciągu czterech lat )- każdy poniżej 2:00:00, rekord życiowy - 1:35:07
- oraz 28 innych biegów na dystansach od 10 do 50 km - 5 razy na nartach biegowych w Jakuszycach (Bieg Piastów), maratonach i biegach górskich, również w randze Mistrzostw Polski i Europy.
Oto niektóre moje osiągnięcia:
Maratony:
- 2 x I miejsce,
- 2 x II miejsce - srebrny medal MP Masters w kat. M65 na 2015 rok
- 1 x III miejsce
- 3 x VI miejsce
Półmaratony:
- 1 x I miejsce
- 1 x II miejsce
- 2 x III miejsce
- 4 x IV miejsce
10 km (10 startów w ciągu 3 lat):
- 2 x I miejsce
- 1 x II miejsce - srebrny medal MP Masters w kat. M60 na 2014 rok
- 3 x III miejsce
- 2 x IV miejsce
Wysoko sobie cenię zajęcie 45. miejsca w Tokyo Maraton, gdyż w „mojej” grupie wiekowej sklasyfikowanych zostało aż 1245 zawodników z całego świata. Podobnie jak 15. miejsce w Mistrzostwach Europy Masters w kat. M60-64 w biegach górskich oraz 7. miejsce w Mistrzostwach Polski Masters w kat. M60-64, także w biegach górskich. (Wszystkie wyniki odnoszą się do kategorii wiekowej, w jakiej jestem klasyfikowany, tj. w przedziale wiekowym 60-69 - mam 65 lat).
Wielkim moim sukcesem jest zdobycie Korony Maratonów Polskich, tj. „zaliczenie” w okresie dwu sąsiadujących lat (24 miesiące) pięciu największych polskich maratonów: Cracovia Maraton, Dębno Maraton (stolica polskich maratonów), Poznań Maraton, Wrocław Maraton i Maraton Warszawski. Zdobyłem ją już w 17. miesiącu.
W tych moich sportowych zmaganiach towarzyszy mi nieodłączne pragnienie:
„ Mieć Taką Moc, By Móc Biec…Biec…Biec…”
W Melbourne Maraton, który jest typowym maratonem „city”, sklasyfikowany został jeszcze jeden Polak – Martin Lewiński. On również osiągnął dobry wynik 03:28:16, który dał my 176. miejsce w kat. M40-44.
Trasa maratonu w Melbourne przebiega malowniczymi terenami wzdłuż rzeki Yarry, tuż obok ultranowoczesnej Dzielnicy Biznesowej w Centrum Melbourne, dotykając kilkunastokilometrowym odcinkiem Zatoki Port Philip, by, przecinając Ogrody Królewskie i park miejski, kończyć się finiszowymi metrami na Stadionie Olimpijskim - stadionie pamiętającym „złoty” skok w dal polskiej lekkoatletki Elżbiety Krzesińskiej w 1956 roku. Miałem tę okazję, by z dumą przeczytać o tym na pamiątkowej tablicy wmurowanej w ścianę stadionu...
Stanisław Szarawara, Ambasador Festiwalu Biegowego, Rabka-Zdrój