2 godziny 8 minut 12 sekund – to czas zwycięzcy 94. Maratonu w Koszycach, Kenijczyka Reubena Kipropa Kerio. Najmłodszy w elicie, 23-letni biegacz pobił o blisko minutę rekord życiowy i uzyskał trzeci wynik w historii najstarszego maratonu w Europie.
Organizatorzy są bardzo zadowoleni z uzyskanych w niedziele wyników. Pięciu biegaczy (jeszcze Etiopczyk i trzej rodacy triumfatora) uzyskali wyniki poniżej 2:10.
Do półmetka afrykańska grupa 7 Kenijczyków i 2 Etiopczyków trzymała się razem. Potem czołówka zaczęła topnieć. Na 30 km było ich już tylko pięciu, wreszcie Kerio zaatakował. Do mety na brukowanej ulicy Hlavnej na koszyckiej Starówce przybiegł z przewagą 24 sekund nad Fikre Robim i blisko minuty nad Richardem Sigei. Główny faworyt, broniący tytułu David Kiyeng finiszował ósmy prawie 4 minuty po zwycięzcy, w czasie ponad 3 minuty gorszym niż przed rokiem.
Bieg kobiet zdominowała Kenijka Shella Jerotich, która o 10 sekund pobiła rekord trasy Etiopki Ashete Bekele.
Wyniki:
Mężczyźni:
1. Reuben Kiprop Kerio, KEN - 2:08:12
2. Fikre Assefa Robi, ETH - 2:08:36
3. Richard Kiprotich Sigei, KEN - 2:09:05
4. Henry Chirchir, KEN - 2:09:42
5. Raymond Choge, KEN - 2:09:53
Kobiety:
1. Sheila Jerotich, KEN - 2:27:34 (REKORD TRASY)
2. Sheila Chepkoech, KEN - 2:29:13
3. Emily Samoei, KEN - 2:31:17
4. Worknesh Alemu Mola, ETH - 2:31:27
5. Meseret Alemu, ETH - 2:32:31
Z białych biegaczy najlepiej spisali się dwaj Słowacy, których pacemakerem był nasz Paweł Ochal. Obaj pobili rekordy życiowe, Tibor Sahajda nawet bardzo znacznie, o ponad 5 minut (2:18:44). I on, i Jozef Urban osiągnęli w Koszycach minimum na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy. - Ale ja swego zadania nie wypełniłem - zastrzega Paweł Ochal. - Miałem ich prowadzić do 25. kilometra, tymczasem na 17 skręciłem kostkę i musiałem zejść z trasy - wyjaśnia. - Do tej pory wszystko szło idealnie, 33 minuty na 10 km, czas 49:30 na 15 km. Na szczęście Słowacy byli w dobrej formie i poradzili sobie beze mnie - kończy polski maratończyk.
Magiczną dla biegaczy-amatorów granicę 3 godzin złamało 86 biegaczy, wśród nich Polak Grzegorz Pepliński. Gdańszczanin uczynił to pierwszy raz w życiu i na mecie był szczęśliwy. - Nareszcie! - odetchnął z ulgą. Wiosną w moim mieście miałem czas 3:00:08, strasznie bolało, choć potem cieszyłem się, bo to był rekord życiowy. Ale tak bardzo marzyłem o tej dwójce z przodu - mówił.
Właśnie pod kątem osiągnięcia tego celu wybrał maraton w Koszycach. - Fantastyczna trasa, płaska i szybka, taka jakiej szukałem. Nie przeszkadzała mi kostka brukowa na początkowym ponad kilometrze każdej z dwóch pętli, na tym poziomie czasowym nie ma tłoku i można wybrać optymalny tor biegu - komentował na gorąco.
- Bałem się trochę słońca, bo źle znoszę wysoką temperaturę, ale choć świeciło cały czas nie było gorąco, temperatura była idealna do biegania. Polecam wszystkim ten maraton, jest mnóstwo wspaniałych kibiców, tworzą szpalery na ulicach i gorąco dopingują.
Równie szczęśliwy był na mecie kolega Grzegorza, Adam Szymborski. Pragnął pobiec poniżej 3:10 i marzenie spełnił (3:09:25). Jemu przeszkadzał w Koszycach jedynie świeżo wylany asfalt, który w słońcu nieprzyjemnie pachniał. - Ale poza tym nie mam zastrzeżeń, zachęcam wszystkich do biegania w Koszycach - poleca imprezę w Słowacji.
Obaj gdańszczanie przerwali rozmowę, gdy do mety dobiegł, a właściwie dotoczył się ich wyczerpany kolega. Tomkowi Łapińskiemu „odcięło prąd” po 25 kilometrach. - Na 30 musiałem się nawet zatrzymać i do końca walczyłem już tylko o przetrwanie - opowiada. Na mecie otrzymał jednak pomoc i szybko doszedł do siebie. W tej sytuacji czas, który osiągnął, trzeba uznać za znakomity (3:17:36).
Biegaczom z Gdańska bardzo się w Koszycach podobało. Inne wrażenia ma Szymon Brzozowski. Biegacz z Włocławka, choć osiągnął cel sportowy (czas 3:23:07) narzekał na organizację. - Jak na najstarszy maraton w Europie było sporo niedoróbek. Depozyty nieoznaczone, panie przyjmujące worki miłe, ale nie mówiące po angielsku, na punktach bardzo mało izotonika, a do jedzenia tylko banany - wyliczał niedociągnięcia.
- Na szczęście super atmosfera, mnóstwo fajnych, radosnych kibiców i dobra, szybka trasa. Ale w Polsce biegi są znacznie lepiej zorganizowane - przyznał.
W rywalizacji kobiet koszycki maraton wygrała Cheila Jerotich w czasie 2:27:34. Kenijki zajęły całe podium, niespełna dwie minuty po triumfatorce finiszowała Sheila Chepkech, ponad 3 i pół – Emily Samoei. Najlepsza biegaczka spoza Afryki, Slowaczka Katarina Lamiova, była dziewiąta (2:58:06), najszybsza z Polek Ewelina Puchała z Katowic - 25. (3:35:25). -Miało być troszkę szybciej, ale i tak był to tylko trening przed maratonem w Poznaniu za 2 tygodnie - zdradziła z uśmiechem.
W trakcie naszej rozmowy, jak na zawołanie na metę wbiegł dyrektor PKO Poznań Maratonu Łukasz Miadziołko. Gromki okrzyk „Jest, jest!” zwiastował osiągnięcie celu. Czas 3:38:14. - Poprawiłem życiówkę o minutę - cieszył się. Ale zapytany o porównanie maratonu w Koszycach do organizowanej przez niego w stolicy Wielkopolski wykręcił się tylko uśmiechem i jednym lapidarnym zdaniem: - Nie musimy się w Europie wstydzić organizacji naszych maratonów.
Piotr Falkowski z Koszyc