Tak się zaaferował maratonem, że zgubił... samochód

Euforia biegacza to stan, który potrafi zmienić świadomość człowieka dzięki endorfinom generowanym podczas wysiłku. Okazuje, że może istnieć jeszcze jeden stan wywoływany przez bieganie, którego procesu powstawania nauka jeszcze nie zdołała wyjaśnić. To gapiostwo. Brytyjczyk Jason Matthews popadł w taki stan podczas maratonu w Manchesterze, że zgubił samochód. Znalazł go dopiero po 9 dniach.

40-latek zaplanował na 19 kwietnia w Manchester Marathon. Mieszkaniec Wolverhampton w środkowej Anglii przyjechał wcześniej w okolice startu, zaparkował swojego czarnego saaba model 93, poszedł się rozgrzewać i w końcu pobiegł. Nie ścigał się o zwycięstwo. Zależało mu tylko na ukończeniu biegu i powrocie do domu. Pokonanie dystansu 42,195 km, czyli w Anglii 26,2 mili zajęło mu 5 godzin i 11 minut. Po biegu chciał wrócić do domu, ale nie mógł znaleźć swojego samochodu.

Najpierw szukał auta godzinę chodząc na piechotę. Potem zamówił taksówkę i zaczął krążyć z taksówkarzem w okolicach stadionu Old Trafford. Krążył tak 40 minut, ale nic to nie dało. Pogodzony z losem, że ukradziono mu samochód wrócił do domu. Będąc u siebie wysłał ogłoszenie, czy ktoś nie wie co się działo z jego autem. Po ponad tygodniu przeczytał je niejaki Adam Coppin i stwierdził, że następnego dnia się rozejrzy. Samochód znalazł na parkingu w Salford Keys. - Cieszę się, że mogłem pomóc. Wyobrażałem sobie jak musi być sfrustrowany, zwłaszcza po przebiegnięciu maratonu - przyznał Coppin w rozmowie z dziennikiem "Daily Mail".

Dobry samarytanin nie chciał żadnych pieniędzy za pomoc. Maratończyk nalegał, więc Matthews przekaże pewną kwotę na cele charytatywne. - Nie wiem jak mogę się odwdzięczyć. Ogromny kamień spadł mi z serca - opowiadał Matthews.

DZ