O kontrolach antydopingowych słychać zazwyczaj w kontekście podejrzeń i skandali, rzadko jednak czytelnicy mogą zajrzeć za kulisy takich kontroli i poznać od podszewki, na czym to wszystko polega. Takie historię jak ta Marcina Błazińskiego...
Marcin Błaziński zawieszony przez IAAF! „Żałuję”
… tylko zaciemniają obraz i kierują oczy opinii publicznej wyłącznie na zawodników.
Nasz wybitny maratończyk na wózku Tomasz Hamerlak (na zdjęciu)...
... po raz trzeci został wytypowany do rocznego programu antydopingowego WADA (Światowa Agencja Antydopingowa). Zapytaliśmy go więc, o wszystkie szczegóły dotyczące jego realizacji. Towarzyszyliśmy mu również podczas kontroli antydopingowej przeprowadzonej podczas Mistrzostw Polski Zawodników Niepełnosprawnych w Zielonej Górze.
Tomasz - właśnie zostałeś podwójnym mistrzem kraju i zostałeś wytypowany do kontroli antydopingowej. Nie była to typowa kontrola, prawda?
Rzeczywiście. Zazwyczaj jest tak, że gdy wyberaja Cię do kontroli przez cały czas jest się w towarzystwie człowieka z komisji. Tu dostałem informację, że w ciągu godziny mam się zgłosić w wyznaczone miejsce. Po tej informacji zostałem pozostawiony sam sobie. To bardzo nietypowe.
Często jesteś kontrolowany?
Tak. W tym roku to już moja czwarta kontrola. Dwie z nich wymagały zarówno pobrania krwi jak i próbki moczu. Dzisiejsza kontrola była ograniczona do próbki moczu. Problem z badaniem krwi polega na tym, że trzeba je wykonać po dwóch godzinach od wysiłku i jest ono dosyć kosztowne, dlatego nie zawsze się je przeprowadza. Taką pełną kontrolę miałem przed Mistrzostwami Świata w Londynie i podczas mityngu lekkoatletycznego w Szwajcarii.
Pamiętam, że Londynie kontrola zupełnie was zaskoczyła. Z jej powodu kilku czołowych zawodników nie dotarło na trening...
Szykowaliśmy się do treningu. Koło 10:00 spodziewaliśmy się transportu. Chwilę przed planowanym wyjściem dostaliśmy informację, że mamy się stawić na kontroli. Oprócz mnie, z treningu musieli zrezygnować jeszcze Ernst Van Dyk i Josh Cassidy.
Van Dyk trochę się skarżył na tę kontrolę i prezentował spore siniaki powstałe po wkłuciu igły. Czy kontrola odbiła się na waszych wynikach?
Nie. Kontrole nie mają wpływu na wyniki. Przed tak ważnymi zawodami wszyscy są dobrze przygotowani. Każdy zawodnik stara się rozjeździć, dopasować sprzęt, więc te treningi są lekkie i zazwyczaj służą temu, żeby się nie zastać w bezruchu. Strata jednego treningu nie odbiła się na naszym starcie.
Po raz trzeci trenujesz i ścigasz się przez cały sezon pod okiem WADA. Na czym polega program antydopingowy tej organizacji?
Na utrudnianiu życia zawodnikowi (śmiech). A mówiąc poważnie. Polega to na tym, że zawodnik otrzymuje swoje konto w systemie WADA. Trzeba się tam logować i szczegółowo, z wyprzedzeniem trzech miesięcy podawać każde swoje miejsce pobytu. Muszę więc dokładnie określić, gdzie będę trenował, gdzie przebywał, gdzie startował, gdzie będę spędzał wolny czas. Trzeba to naprawdę solidnie aktualizować, gdyż w każdej chwili w podanym miejscu może pojawić się komisja. Mam wtedy godzinę, by tam dotrzeć. To o tyle uciążliwe, że trzeba stale pamiętać o takiej możliwości, wyjeżdżając gdziekolwiek. W ciągu takiego roku z kontrolą WADA nie ma miejsca na spontaniczność.
Pamiętasz jakąś wyjątkowo dziwną kontrolę, w nietypowym miejscu lub czasie?
Miejsce raczej nie, ale termin już tak. Zaskoczyli mnie zupełnie w drugi dzień świąt. Boże Narodzenie to taki rodzinny czas. Raczej nie składa się wtedy niezapowiedzianych wizyt. Tymczasem komisja zapukała do drzwi o 7:00 rano. Cała rodzina jeszcze zaspana, nie mogliśmy uwierzyć, że przyjechali z Berlina akurat w taki dzień. Oczywiście musiałem ich zaprosić do środka i poddać się kontroli. Brak zawodnika w podanym miejscu lub jego niezgoda na kontrolę ma swoje poważne konsekwencje. Nie mogę więc zrobić nic innego, jak tylko oddać wymagane próbki.
Brzmi to poważnie. Rozumiem, że nie ma możliwości, by zmienić plany i np. wyjechać na święta lub zaplanować wakacje polegające na podróżowaniu po Europie?
Program nie stawia ograniczeń dotyczących miejsc, ale wszystko musi być wpisane w odpowiednim miejscu na serwerze WADA. Mogę jechać na wakacje, ale muszę podać szczegółowo, gdzie będę. Opcji spontanicznego wyjazdu nie ma.
Wakacje polegające na byciu w ciągłej podróży byłyby trudne do zrealizowania. Wprawdzie regulamin przewiduje, że w ciągu trwania programu można chyba dwa razy nie zdążyć dojechać w wyznaczone miejsce, ale lepiej zostawić taką możliwość na jakieś nieprzewidziane zdarzenia.
Program jest więc dosyć uciążliwy, ale oczywiście ma swoje dobre strony. Jest potwierdzeniem, że nasze wyniki to wyłącznie zasługa treningu, siły, charakteru i postawy.
Z jakiego powodu WADA wybrała Cię już po raz trzeci do programu?
Ciężko mi odpowiedzieć. Często się to odbywa na zasadzie losowej. Jednym z powodów jest też fakt rywalizacji w czołówce światowej. Pierwsza dziesiątka rankingu światowego jest zawsze w kręgu zainteresowania. Są także limity zawodników z danego kraju.
Jak działa komisja, gdy już spotka się z zawodnikiem?
Typowo. Przyjeżdżają ze sprzętem do pobierania próbek. Wszystko odbywa się zgodnie z procedurami. Zawodnik oddaje próbkę moczu lub i moczu i krwi. Próbki są zaplombowane i odpowiednio opisane.
Czy zawodnicy niepełnosprawni, którzy muszą przyjmować leki, mają jakieś dodatkowe problemy z kontrolą?
Zawodnik ma obowiązek podania wszystkich przyjmowanych leków. Jednak już na etapie ich przepisywania trzeba brać pod uwagę listę substancji zakazanych i znajdować zamienniki. Jakikolwiek lek jest przepisany, do komisji antydopingowej musi trafić dokładny opis schorzenia i potwierdzenie konieczności przyjmowania jakiejś substancji. Komisja po zapoznaniu się z dokumentacją zezwala na przyjmowanie takiego leku.
Czy zdarzyło się, że w środowisku maratończyków na wózkach, że ktoś nie przeszedł pozytywnie kontroli?
Nie przypominam sobie przypadku stosowania dopingu. Słyszałem o dwóch przypadkach związanych z samymi procedurami i dokumentacją. Nie pamiętam szczegółów, ale zdaje się, że wymagana dokumentacja dotarła po terminie. Skandalu dopingowego wśród maratończyków na wózkach nie było. To raczej sport oparty na czystej rywalizacji.
Rozmawiała Ilona Berezowska
fot. IB