Determinacja? Lekkomyślność? Jeden z uczestników maratonu w Edynburgu stał się bohaterem lokalnej prasy, kończąc .zmagania ze złamaną nogą. O kontuzji dowiedział się długo po finiszu.
39-letni Mike Lewis-Copland przyznaje, że było to bolesne doświadczenie. Jednak adrenalina zmobilizowała go do ukończenia biegu. Jak relacjonował, wewnętrzny głos mówił mu „biegnij dalej, biegnij dalej”. Choć często kulał i odliczał tylko brakujące kilometry, to miał nadzieję, że ulga przyjdzie po biegu.
Me limping. Suck it up its only a fractured fibula! Spot me if you can! pic.twitter.com/b6WwB7HzqS
— Michael Lewis-Copeland (@MichaelLewisCo5) 31 maja 2019
Brytyjczyk uzyskał czas 4:00:30 – całkiem niezły wynik jak na pogruchotanego. Do szpitala udał się dopiero dzień po zawodach. Wystarczył rentgen, by lekarze stwierdzili złamanie kości strzałkowej. Zdziwiło to bardzo biegacza, bo nigdy nie doznał takiego urazu.
Jak sam relacjonuje, impreza zaczęła się dla niego dobrze dobrze, czuł się komfortowo, aż do 25. kilometra, gdy przeszył go ból w nodze. Myślał, że to problemy ze ścięgnem. Zacisnął zęby i próbował biec dalej. Po wszystkim, z medalem na szyi i bolącą nogą musiał jeszcze iść przez 35 minut na stację kolejową.
Teraz Mike Lewis-Copland czeka dłuższy rozbrat ze startami. Liczy, że wróci na trasy w 2020 roku. Musiał już zrezygnować z sześciu imprez na które był zgłoszony, w tym z jednego biegu ultra.
RZ