W niedzielę, na terenie Parku Agrykola w Warszawie rozegrano kameralny bieg Urban Trail Run. Nie było nagród, medali ani dużej liczby uczestników. Obowiązywał ręczny pomiar czasu. Jeszcze na godzinę przed wydarzeniem start stał pod znakiem zapytania.
Organizatorom imprezy sytuacje skomplikowało zamkniecie lokalu, przy którym znajdować miał się nie tylko start i meta biegu, ale i dodatkowe atrakcje w postaci pikniku (miejscówkę zamknięto tydzień przed biegiem). Przez chwilę organizator nawet zastanawiał się czy nie dowołać zawodów, ale widząc zainteresowanie biegiem głównym i brak innych imprez w Warszawie, postanowił przeprowadzić kameralny bieg. Spontanicznie biuro zawodów powstało na terenie pobliskiego pubu.
Od początku miał to być bieg towarzyski, z limitem wynoszącym 60 osób. Jednak jeszcze na godzinę przed startem na miejscu startu był tylko organizator i autor tej relacji. Ostatecznie pobiegło 10 osób z ponad 40 zgłoszonych. Oprócz wspomnianych komplikacji, na tak niską frekwencję zapewne złożył się z pewnością długi weekend. Patrząc na warszawskie ulice stolica przypominała opuszczone miasto.
Uczestnicy zmierzyli się na 5 km wymagającej trasie. Przewyższenie wynosiło łącznie 100 metrów. Trasa składał się z dwóch pętli. Dodatkowym utrudnieniem były schody, prowadzące raz w górę raz w dół. Ponieważ przed samym startem spadł deszcz, więc mokre stopnie nie sprzyjały w ich pokonywaniu.
Bieg zwyciężczyni Kasper Zalewski z grupy Entre.pl Team, uzyskując czas 20 minut i 20 sekund.
- Biegło mi się bardzo dobrze, trasa nie była zbyt trudna. Było co prawda kilka podbiegów ale, dla równowagi było też kilka zbiegów więc były chwile gdy można było odpocząć. Sama impreza bardzo ciekawa. Spotkałem kilka znajomych twarzy. Kilka osób zabrakło. Nie zawsze trzeba startować w wielkich biegach. Takie małe wydarzenia mają też swój klimat. Jak na wakacyjną niedzielę i długi weekend to nie było najgorzej - mówił na mecie zwycięzca.
Organizator chciałby, aby bieg stał się wydarzeniem cyklicznym.
- Mam nadzieję, że ten bieg otworzy tradycję naszych imprez i uda się to jakoś sformalizować. Uważam, że trasa mogła się podobać. Było nawet trudniej niż myślałem. Szkoda trochę, że nie udało się zorganizować tego jak chcieliśmy. Miał być piknik, mieli być dj'e, miał być targ biegowy, zawody dla dzieciaków... Wszystko to organizowaliśmy przy współpracy z Barem Sportowym Agrykola, który w zeszłym tygodniu niespodziewanie został zamknięty. Musieliśmy więc zrezygnować ze wszystkich atrakcji. Pod znakiem zapytania stał sam bieg, ale postanowiliśmy wystartować. Sezon powoli się kończy, więc o tym co dalej będziemy myśleli w przyszłym roku. Chociaż może uda się coś zrobić jesienią – mówił nam Bartłomiej Sitnik.
RZ