Warszawski Triathlon (nie)Zimowy. Impreza zbyt kolarska? „Interesowało mnie tylko zwycięstwo”


Tegoroczna edycja Warszawskiego Triathlonu Zimowego zimową była tylko z nazwy. Nawet najstarsi uczestnicy imprezy nie pamiętają, by zawodom towarzyszyła tak piękna, wiosenna pogoda. W porównaniu z poprzednimi edycjami, tradycyjnie oblegane przez kibiców i zawodników ognisko, tym razem nie spełniało swojego podstawowego zadania. Było wystarczająco ciepło, a temperaturę dodatkowo podkręcały wydarzenia na trasie.

Najpierw drużyna...

Jako pierwsze zmagania wokół rozpoczęły drużyny. Od początku na prowadzeniu była ekipa Hotel Cztery Brzozy Gdańsk w składzie Michał Czapiński, Mateusz Zdanowicz, Bartosz Banach. Za jej plecami toczyła się wyrównana walka pomiędzy Airbike Traithlon Team a Entre.pl Team. Na podium miał też apetyt Legion Serwis, czyli ubiegłoroczny zwycięzca rywalizacji drużynowej.

Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Każda kolejna konkurencja, czyli bieganie (4 km), jazda na łyżwach (2 km) oraz rowerze (12 km) przynosiła roszady. Ostatecznie jako pierwszy na metę przyjechał gość z Gdańska, wielokrotny zwycięzca imprezy w startach indywidualnych Bartosz Banach. Zawodnik nie miał jednak dużo czasu na radość i odpoczynek, bo wkrótce czekał go start indywidualny.

Drugie miejsce w klasyfikacji drużynowej przypadło drużynie Entre.pl Team a trzecie Airbike Traithlon Team. W klasyfikacji drużynowej kobiet zwyciężyło Entre.pl Team (Justyna Kostrzewska, Agnieszka Karczewska, Joanna Gumieniak), natomiast w klasyfikacji mieszanej UKS Sparta Grodzisk (Ewelina Pisarek, Sławomir Chmura, Marcin Wacinowski).

… potem solowo, na oczach gwiazdy

Kolejnym punktem programu był start indywidualny. W zmaganiach wziąć miała udział rekordowa liczba uczestników. Część z tych osób gdyby nie Warszawski Triathlon Zimowy, nigdy nie miałaby okazji ze sobą rywalizować, co jest bezsprzecznie wartością dodaną tej imprezy.

Na starcie był wspomniany już ubiegłoroczny zwycięzca, doskonały kolarz Bartosz Banach. Pokonać go chciał Piotr Łobodziński, mistrz Europy i świata w biegach po schodach, zdobywca Pucharu Świata w tej dyscyplinie, ale i zwycięzca Warszawskiego Triathlonu Zimowego z 2013 roku. Nie zabrakło Mikołaja Lufta, wielokrotnego medalisty Mistrzostw Polski w triathlonie oraz zwycięzcy WTZ z 2009 roku, czy też Bartosza Chojnackiego, specjalisty w jeździe na rolkach.

O godzinie 12:30 zawodnicy wyruszyli na trasę. Przed startem kilka słów do uczestników imprezy powiedziała Natalia Czerwonka, łyżwiarka szybka, srebrna medalistka IO z Soczi w drużynie.


Zapomniał o... pompce

Od początku na prowadzenie wyszedł Piotr Łobodziński, który z każdym przebiegniętym metrem powiększał swoją przewagę i jako pierwszy pojawił się w strefie zmian. Po założeniu panczenów szybko zameldował się na lodzie. Chwilę później w tym samym miejscu znaleźli się Mikołaj Luft, Bartosz Banach i kolejni zawodnicy.

Mimo, że jazda na lodzie nie szła Łobodzińskiemu najlepiej, to jednak przez 5 kolejnych okrążeń utrzymał prowadzenie i jako pierwszy przesiadł się na rower. W strefie zmian emocji nie brakowało - zawodnicy nerwowo szukali swoich dwóch kółek, często tracąc na tej czynności kilka, kilkanaście sekund. Pecha miał jeden z uczestników, który biorąc swój rower zauważył, że w tylnym kole nie ma powietrza. Smutny i zmęczony musiał zrezygnować z dalszych zmagań.

Lider... kalkulował

Tymczasem po 12 km zmagań, czyli po 6 km jazdy na rowerze, z trasy zszedł Piotr Łobodziński, który przez cały czas nadawał ton rywalizacji. Jego rywalizacja z Bartoszem Banachem, była bardzo wyrównana. Zawodnik z Gdańska z każdym okrążeniem był jednak coraz bliżej lidera, aż wreszcie objął prowadzenie.

– Miło się słuchało spikera, który cały czas mówił Piotr Łobodziński, Piotr Łobodziński. (śmiech). Niestety nie wyszła mi jazda na łyżwach. Zawiązałem je za lekko i wyginały mi się nogi. Nawet zaliczyłem jedną wywrotkę. Z własnej winy straciłem na lodzie 30 sekund. Przed zawodami wiedziałem, że muszę mieć z dwie i pół, lub nawet trzy minuty przewagi po tym etapie. Wiedziałem, że tyle stracę do kolarzy na tych 12 km. Niestety nie udało mi się to. Starałem się jednak uciekać. Gdy zobaczyłem, że Banach mnie dogonił, to zszedłem trasy. Interesowało mnie tylko zwycięstwo – relacjonował nam na mecie Piotr Łobodziński.

Jak stwierdził, WTZ to impreza organizowana przez kolarzy i dla kolarzy. – Wystarczy spojrzeć na liczby: 14 minut biegu, 5 minut na łyżwach i 30 minut jazdy na rowerze. Gdy dwa lata temu wygrałem te zawody, byłem pierwszym niekolarskim zwycięzcą w historii imprezy. „Górala” nie używałem rok, a panczenów przez dwa lata, czyli od momentu kiedy tu zwyciężyłem. Konkretnie się, więc nie przygotowywałem pod tę imprezę. Jednak nawet gdybym zrobił kilka treningów na rowerze i łyżwach, to i tak bym nie wygrał z Bartoszem Banachem – analizował mistrz biegów po schodach.

Jaki wynik taki...

Ostatecznie imprezę zwyciężył tak jak przed rokiem Bartosz Banach, dla którego było to już czwarte indywidualne zwycięstwo. Pierwszy raz wygrał tu w 2010 roku.

– Warunki były sprzyjające dla większości uczestników. Wystarczyła tak naprawdę tylko siła rowerowa. Jeśli byłoby błoto i śnieg, to trzeba było jeszcze jeździć technicznie, co mi też sprzyjało. Jestem zadowolony ze swojego występu. Od pewnego czasu szykuje się do startu w triathlonie, więc jestem coraz bardziej uniwersalnym sportowcem. Uważam, że dobrze pobiegłem i pojechałem na łyżwach. Natomiast kolarstwo to moja ulubiona dyscyplina – opowiadał na mecie pan Bartosz, który liczy, że wynik w Warszawie to to zwiastun dobrego sezonu.

– Mam też taki przesąd, że jeśli w stolicy pójdzie mi dobrze, to później dobrze będzie w całym sezonie. Dlatego staram się tu zawsze dobrze wypaść i udowodnić sobie, że moje przygotowania idą perfekcyjnie – dodał zwycięzca tegorocznego Warszawskiego Triathlonu Zimowego.

Drugie miejsce zajął Mikołaj Luft, ze stratą prawie półtorej minuty. Trzeci był Tomasz Szala.


Dobrze jeździ i dobrze biega

Wśród kobiet również nic się nie zmieniło. Tak jak rok temu zwyciężyła kolarka górska Paula Gorycka, oczywiście dzięki dobrej jeździe na rowerze. O ponad dwie minuty wyprzedziła drugą na mecie Klaudie Czabok. Trzecia była Aleksandra Klimczak.

– Liczyłam, że po bieganiu będę pierwsza. Ale nie przepadam za bieganiem, czasem zimą wykonuje marszobiegi. Nie jest to moja ulubiona dyscyplina. Pierwsza nie byłam, ale i tak dotarłam na zmiany w czołówce, bodaj na piątym miejscu. Dużo odrobiłam na łyżwach, co mnie zaskoczyło, bo pierwszy raz w tym roku jeździłam na lodzie. Na rowerze już zrobiłam swoje i wjechałam na metę spokojnie jako zwyciężczyni. To jest dla mnie dobre urozmaicenie przygotowań do sezonu. Atmosfera podczas imprezy jest bardzo fajna – podsumowała Paula Gorycka.

Rekordowa edycja

Zdaniem organizatorów, mimo braku śniegu i ujemnych temperatur, impreza nie straciła nic ze swojej oryginalności i atrakcyjności. – Wcale nie było łatwiej. Oczywiście jak jest zima, to są utrudnienia techniczne. Natomiast tym razem wydarzenia toczyły się o wiele szybciej. Cieszymy się, że rośnie liczba uczestników, widać, że ludzie potrzebują takich wyzwań – ocenił Grzegorz Wajs, współorganizator zawodów.

26. Warszawski Triathlon Zimowy oprócz rekordu frekwencji prawie 400 zgłoszonych osób indywidualnie oraz 30 drużyn, nie wszyscy jednak ukończyli zawody przyniósł też dwa rekordy trasy: zespołowi z Hotelu Cztery Brzozy drużynowo z czasem 43:30, oraz Bartosza Banacha indywidualnie – 47:33.

Pełne wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

RZ