Kolejna z cyklu impreza w Gminie Wieliszew za nami. Niedzielna, wiosenna odsłona Wieliszewskiego Crossingu przyciągnęła do Skrzeszewa ogromną rzeszę cyklistów i biegaczy.
Zawody nabrały takiej popularności, że po raz pierwszy zamknięto listę startową kilka dni przed zawodami i niestety nie było możliwości zapisania się na miejscu. Podjęto słuszną decyzję, aby ze względów bezpieczeństwa ograniczyć liczbę zawodników. Symboliczna opłata, której nie było jeszcze w poprzednich latach nie zraziła wielbicieli Gminy i tego sportowego pikniku. Choć niektórzy twierdzą, że pogoda nie dopisała, to byli też tacy, którzy cieszyli się, że nie było tak ciepło jak rok temu.
Od samego rana w Skrzeszewie emocje sportowe sięgały zenitu. Najpierw konkurencje dla najmłodszych, później start kolarzy a na koniec bieg na dystansie 13,7 km. Każdy, kto biega w Wieliszewie wie, że start jest tu zazwyczaj opóźniony, gdyż najpierw trasę muszą opuścić rowerzyści. Tym razem organizatorzy zreflektowali się wcześniej i już 2 dni przed imprezą powiadomili o przesunięciu godziny startu o 15 minut.
O godzinie 12:30 wystartowało 350 zawodników. Na trasie czekało ich mnóstwo niespodzianek. Pagórki, skręty, błoto, czyli trasa która swobodnie mogłaby się zaliczać do górskich.
Na metę jako pierwszy, z czasem 00:52:21 dotarł Paweł Wojtczak z dużą, prawie minutową przewagą nad drugim zawodnikiem. Wśród kobiet triumfowała Agnieszka Krawczyk, pokonała trasę w 00:59:03
- Trasa wspaniała, chociaż dla nas, asfaltowych szuraczy dość trudna - mówił po zawodach Andrzej, jeden ze startujących.
Większość osób z uśmiechem wypowiadało się o przebytych kilometrach. - Wspaniała trasa, ciężka, bardzo ciężka ale wspaniała - opowiada Janusz. Wszyscy zapowiadają powrót i z niecierpliwością wyczekują na edycję letnią.
Dla wielu była to wspaniała okazja do spędzenia czasu z rodziną, co większości przysparza problemów na co dzień, gdyż weekendowe starty są trudne do pogodzenia z życiem rodzinnym.
A po biegu, oprócz kultowych drewnianych medali czekał na wszystkich tradycyjnie obfity bufet, zaopatrzony w drożdżowe ciasto, wojskową grochówkę, kawę, herbatę oraz kiełbaski które każdy mógł sobie upiec nad płonącymi dwoma ogniskami. Mikrofon oddano zaś w ręce Bogdana Saternusa, znakomitego komentatora sportowy. Efekt?
W stosunku do organizatorów, a w szczególności do Wójta Gminy Wieliszew sypią się pochwały i podziękowania: „Impreza najlepsza na Mazowszu”, „Inni mogą się uczyć i brać przykład”, „Cieszę się, że doczekałam tak wspaniałej imprezy na swoim terenie”.
Na uwagę zasługuje to, że organizatorzy z edycji na edycję, z cyklu na cykl potrafią się uczyć na własnych błędach. Od zawodników należy jednak wymagać nieco więcej zdyscyplinowania.
Małgorzata Bieniak