Szukacie motywacji do nowych wyzwań? W razie braku chęci do trenowania jesienią, a później zimą, warto sobie przypomnieć radość Karla Egloffa na Denali. Szwajcarsko-ekwadorski wspinacz i ultramaratończyk w czerwcu ustanowił nowy rekord w szybkości wejścia na najwyższy szczyt Ameryki Północnej, detronizując Kiliana Jorneta.
Gdy już wszedł na szczyt i stwierdził, że zegar wyświetla 7 godzin i 40 minut nie mógł opanować emocji, na przemian śmiał się i krzyczał. Pewnie dlatego droga w dół zabrała mu więcej czasu niż planował. Mimo to wyprawa zakończyła się rekordem – 11 godzin 44 minuty.
Na ten szczyt Egloff polował od dłuższego czasu. Na drodze stały obowiązki i inne projekty. Na ścianie ośnieżonego sześciotysięcznika stanął w końcu w 2018 r. Wtedy Alaska nie była dla niego gościnna. Z powodu pogody musiał porzucić plan.
Denali dorzucił do swoich rekordów robionych w ramach projektu „7 Summits”, dopiero w tym roku, gdy na liście odhaczył już Kilimandżaro (2014 r.), Aconcaguę (2015 r.) i Elbrus (2017 r.). Kilka miesięcy po tamtej wspinaczce w sieci pojawił się film, na którym można zobaczyć jakie emocje towarzyszyły wtedy wspinaczowi i jego ekipie.
Egloff ostatnio rozpoczął treningi do trzech kolejnych rekordów oczekujących na jego liście. Przed nim jeszcze Mount Everest, Piramida Carstensza zwana inaczej Puncak Jaya i antarktyczny Masyw Vinsona.
IB