Wiktoria znaczy zwycięstwo: Śląsk pomagał w biegu


Przybiegli z różnych stron Śląska, pokonali wiele kilometrów mimo mrozu, oblodzonych chodników i ciemności. Zjednoczył ich jeden cel: pomoc szesnastoletniej Wiktorii z rzadką chorobą Moya moya. Choć jeszcze długa droga przed nimi, wiedzą już, że wygrali. Bo „Wiktoria znaczy zwycięstwo” – mówią, pozując do zdjęć ze znakiem victorii.

Moya moya to choroba powodująca niedrożność dużych tętnic czaszkowych i w konsekwencji niedokrwienie mózgu. Kiedy zaledwie kilkanaście dni temu na forum padło, że córka jednej z członkiń grupy Night Runners Zabrze potrzebuje pomocy, nikt nie miał wątpliwości, że trzeba pomóc. I że się uda. W ekspresowym tempie powstał plan biegu przez kilka śląskich miast, mającego połączyć Night Runnersów z Zabrza, Gliwic i Katowic a przy tym włączyć do akcji innych pasjonatów biegania. Gliwice już nie raz pokazały jak potrafią pomagać, organizując między innymi tygodniową sztafetę dla Marcina Polaka. Tym razem było bardziej spontanicznie, ale wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.

Plan akcji, godziny zbiórek poszczególnych grup, meta w Parku Śląskim, ciepłe miejsce dla zmarzniętych biegaczy i gorący posiłek… Ktoś przywiózł i rozstawił metę, ktoś upiekł ciasto a ktoś przywiózł termosy z gorącą herbatą. Każdy pomagał, jak mógł. Ci, którzy nie mogli pobiec, zabezpieczali metę, robili zdjęcia, rozdawali medale. Tak, znalazły się nawet medale! Ręcznie robione a przez to najcenniejsze. Na mecie w Parku Śląskim wręczała je sama Wiktoria. Już za dwa dni czeka ją wyjazd do Berlina na konsultacje.

– W poniedziałek jedziemy z Wiktorią do Berlina na pierwsze konsultacje. Mamy nadzieję, że zostanie zakwalifikowana i dowiemy się, co dalej: czy i kiedy będzie operacja – powiedziała nam Sabina Kacan, mama Wiktorii. - Na razie nic konkretnego nie wiadomo o skutkach dzisiejszej zbiórki, pieniążki będą liczone koło wtorku, środy. W akcję włączyło się sporo osób, zwłaszcza pod stadionem Górnika w Zabrzu, ale po drodze też wrzucali datki do puszek. Samych biegaczy było ponad 200, może nawet 300. Trudno to policzyć, bo po drodze dołączali do nas i odłączali się.

Wolontariusze z fundacyjnymi puszkami cieszyli się, że uczestnicy akcji posłuchali i próśb organizatorów i nie przynieśli ze sobą drobniaków, z którymi ciężko się biega. – Jedna moneta, tak same papierowe! – cieszyli się, zbierając kolejne datki. Niektórzy dorzucali się po kilka razy: – Wrzucę jeszcze, ale w domu i tak zrobię przelew na konto Wiktorii – deklarowała jedna z pań.

To jeszcze nie koniec akcji dla Wiktorii: – Tak naprawdę ta dzisiejsza meta to dopiero start tego biegu - walki o zdrowie Wiktorii – mówił podczas afterparty Michał Kieres z Leśnego Run. – Następny etap to aukcja rzeczy, które udało nam się zebrać. Ruszy w przyszłym tygodniu, będziemy o tym informować. I oczywiście nadal zbieramy pieniążki na konto Wiktorii, wśród biegaczy i nie tylko.

Wpłat można dokonywać subkonto w Fundacji Różyczka:

Nr 49105012981000002424584775
w tytule przelewu: Dla Wiktorii Gruszki

Fundacja Różyczka
Ul. Kościuszki 35
44-100 Gliwice

Zachęcamy do pomocy. Każda złotówka ma znaczenie!

KM