Wiśniewska-Ulfik marzy o Pucharze Świata, Łobodziński o... Igrzyskach Olimpijskich!

  • Festiwal biegowy

Dla niego ubiegłoroczny sezon okazał się najlepszy w karierze. Zdobył mistrzostwo świata, Puchar Świata, zwyciężył w prestiżowym cyklu Vertical World Circuit i na Wieży Eiffle'a. Przez cały rok był niemal nie do pokonania. Ona, choć przez długi czas narzekała na kontuzję i starała się dzielić uprawianie towerunningu z bieganiem po górach, też z powodzeniem walczyła o najwyższe laury z międzynarodową elitą. 12 marca zarówno Piotr Łobodziński jak i Dominika Wiśniewska-Ulfik  (oboje 4 Flex Team) spróbują sięgnąć po tytuł mistrzów Europu w biegu po schodach. Zawody odbędą się w Warszawie, w budynku Rondo 1.

Z gwiazdami polskiego i światowego towerrunningu o nadchodzących zawodach w Warszawie, a także sezonie w biegach po schodach - i nie tylko - rozmawiał Maciej Gelberg. 

Piotrze, 2015 r. był do Ciebie rewelacyjny. Na dwadzieścia startów, w których uczestniczyłeś wygrałeś siedemnaście razy, dwukrotnie byłeś drugi i raz trzeci. Zawiesiłeś sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Czy w nowym sezonie jesteś w stanie powtórzyć ten wyczyn?

Piotr Łobodziński: Mam nadzieję, że to będzie równie udany, albo nawet ciut lepszy sezon, np. pod względem ilości zwycięstw do ogólnej liczby startów. Z drugiej strony w tym roku nie ma MŚ, więc biorąc pod uwagę osiągnięcia, nie da się wszystkiego powtórzyć. Szkoda, że w programie Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro nie będzie biegu po schodach…

Rzeczywiście, mielibyśmy wtedy niemal pewny złoty medal. Skoro, więc odbywają się w tym roku mistrzostwa świata, to czy Bieg na Szczyt Rondo 1 mający rangę Towerruning European Championships będzie dla Ciebie imprezą numer jeden?

Piotr: Trudno określić Mistrzostwa Europy, jako imprezę docelową. Przecież odbędzie się ona już za nieco ponad półtora miesiąca. I co potem? Mam spocząć na laurach? Podchodzę więc do tych zawodów jak do jednego z wielu czekających na mnie startów. A wśród celów na ten rok równie ważne jest dla mnie m.in. złamanie 30 minut na dziesięć kilometrów. Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić w kwietniu, może w maju.

Dominiko, z tego, co wiem to Ty lubisz startować w Biegu na Szczyt Rondo 1. W zeszłym roku w Warszawie wygrałaś zawody i ustanowiłaś rekord trasy. Uważasz się więc za faworytkę mistrzostw Europy?

Dominik Wiśniewska-Ulfik: Rzeczywiście odpowiadają mi tu warunki. Wieżowiec Rondo 1 - liczący 37 pięter - nie należy do najwyższych, w których startowałam. Dzięki temu jestem w stanie przygotować się w miarę dobrze do tych zawodów, bo na co dzień podczas treningu mam do dyspozycji jedynie 10-piętrową klatkę. Będę jechać do Warszawy z dużymi nadziejami. Na pewno chciałabym zdobyć medal, a najbardziej ten z najcenniejszego kruszca. Obiecuję, że będę ciężko trenować, by tak się stało.

A co z Twoimi planami związanymi z wyjazdem do Nowego Jorku i ściganiem się na szczyt Empire State Building?

Dominika: Niestety musiałam z tego zrezygnować. Trochę ze względu na moją formę, trochę ze względu na pracę. Ważne były też kwestie finansowe. Może za rok się uda.

Piotr: Ja też myślałem o Nowym Jorku, ale na razie nie jestem na to gotowy. Wiązałoby się to z przeorganizowaniem całego systemu moich startów. Dlaczego? Dotychczas kończyłem sezon w połowie grudnia, potem miałem roztrenowanie i dopiero na początku roku rozpoczynałem przygotowania do kolejnych zawodów. Moja forma przychodziła pod koniec marca lub na początku kwietnia. A przecież bieg na Empire State Building startuje już za kilka tygodni (3 luty - red.). Jeśli chciałbym pojechać do Nowego Jorku to tylko po to by wygrać. Może w 2017 r. uda mi się skończyć sezon wcześniej. w listopadzie, grudniu i styczniu ostro potrenuję, a potem wystartuję w Stanach Zjednoczonych w mojej najwyższej dyspozycji.

Jak będzie wyglądać tegoroczny kalendarz Waszych startów?

Piotr: Może wydawać się to trochę nudne, ale w większości będzie on podobny do ubiegłorocznego. Wystartuję więc zarówno w Tajpej, Singapurze, czy Hong Kongu. Mam nadzieję, że towerrunning będzie się stale rozwijał i pojawią się nowe propozycje. Pod koniec ubiegłego roku słyszałem m.in. pogłoski, że może w Dubaju zorganizują jakiś zawody,. Ogólnie wyjadę na 15-20 imprez.

Dominika: W moim przypadku tych zawodów będzie chyba jednak trochę mniej niż u Piotra, ale ogólnie chciałabym w tym roku częściej pojawiać się na zawodach w towerrunningu. Ta dyscyplina bardzo mnie wciągnęła i już się cieszę, choćby na start w Paryżu, w biegu na szczyt wieży Eiffla. Postaram się też powalczyć o puchar świata. Ale oczywiście biegi górskie to nadal moja główna dyscyplina.

Kto Waszym zdaniem będzie w Warszawie i podczas całego sezonu najsilniejszym rywalem. Kogo najbardziej się obawiacie?

Piotr: Na tych schodach wcale nie jest tak łatwo się przebić. Dlatego moim zdaniem czołówka będzie bardzo podobna do tej z ubiegłego roku. Najmocniejsi powinni być Niemiec Christian Riedl i Słowak Tomas Celko. Pewnie dołączy do nich wracający po kontuzji Bartek Świątkowski. Chciałbym przypomnieć, że Bartek podobnie jak ja dwukrotnie wygrywał Bieg na Szczyt Rondo 1.

Dominika: Jeśli chodzi o kobiety to często pojawiają się nowe twarze. W tym roku też tak może być. Co do znanych zawodniczek to jeszcze nie wiele mogę powiedzieć. Nie ruszyły jeszcze zapisy, nie znam listy startowej.

Dominko, a jak Twoja forma? Pod koniec sezonu narzekałaś na zdrowie...

Dominika: Dopiero powoli wracam do pełnej dyspozycji. Na szczęście z moim zdrowiem już jest wszystko w porządku. Wyleczyłam kontuzję i teraz mogę ostro trenować. Mam dwa miesiące do mistrzostw Europy i wierzę, że wysoka forma wróci i będzie dobrze.

Towerrunning to nie jest jedyna dyscyplina sportu, którą trenujecie. Szczególnie Ty Dominiko nadal jesteś przede wszystkim utożsamiana z biegami górskimi. Czy uda się to wszystko pogodzić?

Dominika: Trochę się tego obawiam. Wcześniej wydawało mi się, że trening w obu dyscyplinach jest dosyć podobny. Okazało się jednak, że jest sporo różnic. Wynika to choćby z tego, że podczas biegu po schodach jest znacznie krótszy wysiłek. Ale zobaczymy jak to wypali. Nie chciałabym rezygnować z którejś konkurencji. Tym bardziej, że planuję w tym roku wystartować w mistrzostwach świata i Europy w biegach górskich oraz bronić tytułów mistrzyni Polski.

Piotrze wspominałeś, że dla Ciebie jednym z priorytetów na ten rok jest złamanie 30 minut w biegu na 10 km…

Piotr: W zeszłym roku podczas Biegu Stonogi zabrakło mi jedynie 36 sekund, by to osiągnąć. Później nie miałem okazji, by ten wynik poprawić i wystartować się w zawodach gdzie byłaby: lepsza obsada, czy lepsza pogoda,. To bardzo ważne, podobnie jak optymalne samopoczucie. Mam nadzieję, że w tym roku się uda mi się zrealizować mój cel.

Podchodzić do tego bardzo ambicjonalnie…

Piotr: Osobom z zewnątrz maje sukcesy w towerrunningu niewiele mówią. Nie pokazują, jaki poziom reprezentuję. Chcę, więc udowodnić, że potrafię pobiec poniżej 30 min na „dychę”. Że nie tylko wygrywam zawody po schody, ale też radzę sobie na płaskim. To będzie takie odzwierciedlenie mojego poziomu sportowego.

Oprócz towerrunningu i biegów płaskich w ubiegłym sezonie można Cię było oglądać w zawodach na orientację, biegach górskich, przełajowych, duathlonie, triathlonie zimowym... Jak Ty na to wszystko znajdujesz czas?

Piotr: W tym roku te dwie ostanie dyscypliny sobie odpuszczę. Ale poza tym poza tym wszystkiego spróbuję. 20 marca wystartuje w Mistrzostwach Polski w przełajach w Żaganiu.

A bieg na 3000m z przeszkodami?

Piotr: Zrezygnowałem z tego. Myślałem, że w zeszłym roku pójdzie mi lepiej. Że złamię te 9 minut. Wtedy pewnie bym się tym się jakoś bardzie zainteresował. Może nawet postarał zrobić minimum olimpijskie - 8.30. Ale pobiegłem słabiej od oczekiwań. Sporo mi jednak zabrakło do wartościowego wyniku.

Czyli już nie zostaniesz olimpijczykiem?

Piotr: Dlaczego? Trzeba mieć marzenia. Ale dotyczą one raczej dłuższych dystansów, np. maratonu? Kto wie, może wystartuję w Tokio w 2020 r.

Mówisz poważnie? Masz jakieś doświadczenia na długich dystansach?

Piotr: Jak znudzą mi się schody trzeba będzie poszukać czegoś nowego. Zawsze byłem typem wytrzymałościowym, nie szybkościowym. Startowałem w rajdach przygodowych, np. w 2010 r. biegłem 40 godzin non stop w Adventure Trophy w Arłamowie. Mam też za sobą 100 km w Harpaganie.

A maraton?

Piotr: Przebiegłem go jeszcze w czasach zanim z zawodowo zacząłem trenować. W 2006 czy 2007 r. uzyskałem czas 2 godz. 59 min. z sekundami. Trzy lata później w półmaratonie miałem godzinę i siedemnaście minut. Ale to były amatorskie czasy.

Dla Ciebie Dominiko z pewnością wyzwaniem jest codzienne łączenie pracy w szpitalu z treningami. Jak sobie z tym radzisz?

Dominika: Nie jest to łatwo. Nocne dyżury trochę mi kolidują z bieganiem. Niestety są tego konsekwencje. Mój organizm gorzej się regeneruję, kiedy niedosypiam. Potem trudniej jest mi zrobić mocny trening. Oczywiście przed dużymi zawodami planuję, by nie mieć wielu nocnych dyżurów, ale niestety czasami nie mam dużej możliwości wyboru.

Przełożeni są elastyczni?

Dominika: Generalnie starają się. Ale nie zawsze jest to możliwe.

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam, żebyście w jak najlepszych warunkach mogli przygotować się do zbliżającego się sezonu. Wtedy złote medale na mistrzostwa Europy w Warszawie będą niemal pewne!

Piotr, Dominika: Dzięki!

Rozmawiał Maciej Gelberg  

fot. Archiwum prywatne Piotr Łobodzińskiego i Dominiki Wiśniewskiej -Ulfik, SportEvolition