Brad Firth kończy właśnie bieg, który wymyka się wyobraźni przeciętnego maratończyka. Indianin Gwichin, przed rokiem stracił siostrę. Irene stała się śmiertelną ofiarą przemocy domowej. Dla niej i dla wszystkich rdzennych mieszkanek Kanady, które zaginęły bądź zostały zamordowane, Firth nazywany również Caribou Legs, postawił pokonać 7400km przez Kanadę.
Nie ogłaszał wcześniej swoich zamiarów, nie planował bicia rekordów ani żadnych wyczynów sportowych. W trasę ruszył sam. Nie towarzyszył mu żaden samochodów techniczny, nie mógł liczyć na pomoc ekipy. Często nie mógł nawet liczyć na pomoc spotykanych po drodze ludzi, którzy wzywali policję na widok jego niecodziennego stroju.
Caribou Legs biegnie bowiem 75km dziennie we wszystkich atrybutach indiańskiego wojownika Gwichin. Twarz wymalował w wojenne barwy, bo bieganiem walczy z przemocą wobec kobiet. Po drodze spotyka się z innym grupami rdzennych mieszkańców i uczniami szkół, naświetlając problem agresji i ofiar.
Nie zraża się przeszkodami. Po drodze jest zatrzymywany przez lokalnych policjantów, którzy wypisują mu mandaty, a nawet zakuwają w kajdanki, ale spotyka też ludzi, dla których jego bieg jest ważny i którzy wspierają finansowo cel tego biegu. Na koncie publicznej zbiórki jest już 8454 dolarów. Fitch zaplanował, że zbierze 1000 dolarów więcej. I jest to możliwe. Im bliżej końca jego biegowej wyprawy, którą rozpoczął w maju w Vancouver, tym więcej osób interesuje się jego niecodziennym przedsięwzięciem.
Biegowy wojownik, nie pierwszy raz wygrywa z problemami biegiem. Przygodę z ultramaratonami rozpoczął w ramach walki z uzależnieniem od alkoholu i kokainy.
7400-kilometrowy bieg zakończy się w listopadzie w miejscu, gdzie zmarła jego siostra.
IB
fot. Caribou Legs/ Facebook