Z Guzikiem i Pętelką w nowy rok na Kabatach [ZDJĘCIA]

Warszawscy biegacze tradycyjnie powitali Nowy Rok w Lesie Kabackim. Na tzw. Żółtej Trasie Kabackiej, w dużej części pokrywającej się ze starą ścieżką Grand Prix Warszawy, przebiegli 10 kilometrów metodą na dochodzenie – startowali w różnych porach, w zależności od deklarowanego czasu na przebiegnięcie dychy, tak by wszyscy razem osiągnęli metę w noworoczne południe.

Kiedy to się zaczęło? Nie pamięta nawet organizatorka Barbara Muzyka, biegaczka z Ursynowa. „Zrobiliśmy kiedyś kameralny, towarzyski bieg na dochodzenie w Nowy Rok i to się ludziom spodobało. A skoro to polubili, kontynuowaliśmy co roku” - mówi. Od początku nieodłącznym atrybutem Guzika z Pętelką był zegar.

To on wskazywał kolejnym uczestnikom, że już – według zadeklarowanego czasu na 10 km – powinni wyruszyć na kabacką pętlę, on też z daleka pokazywał biegnącym, jakim tempem powinni pokonywać ostatnie metry, żeby całą grupą punktualnie o 12 wbiec na metę.

W tym roku nieco już sfatygowany, bez wskazówki sekundnika, ale kolejny raz zegar poradził sobie znakomicie, był też najczęstszym towarzyszem biegaczy na licznie robionych zdjęciach.

Noworoczna pogoda sprzyjała, niektórzy pojawili się w Lesie Kabackim ubrani na krótko, rozochoceni nocnymi szaleństwami, inni – w karnawałowych maskach, jakby prosto z sylwestrowej zabawy.

Jak zwykle też różna taktyka obowiązywała przy deklarowaniu czasu na przebiegnięcie 10 kilometrów. Jedni wybierali czas życzeniowo i... mieli duże problemy, by zdążyć na metę w południe. Inni – ostrożnie określali swoje noworoczne możliwości, a gdy okazywało się, że jednak dają radę i to swobodnie, mocno kombinowali na ostatnich 100-150 metrach co tu zrobić, by nie przybiec za wcześnie.

Był zatem bieg w miejscu, kilkukrotne nawrotki tuż przed linią mety czy nawet bieganie tyłem. Nikomu nie przeszkadzało, że pędząca z noworocznego parkrunu na Ursynowie organizatorka nie miała tym razem dla "finiszerów" tradycyjnych medali, od których bieg zyskał swą nazwę. Było mnóstwo dobrej zabawy. A na koniec – wspólne (które to już w ostatnich kilkunastu godzinach?) powitanie Nowego Roku i niekończące się rozmowy o biegowych planach na najbliższe 12 miesięcy.

Piotr Falkowski

zdj. uczestnicy biegu