37. PZU Maraton Warszawski z dystansem głównym i konkurencjami towarzyszącymi przechodzi do historii. Oczy kibiców zwrócone były głównie na zwycięzców, jednak po raz ostatni bohaterem „Narodowego” mógł zostać został każdy, kto ukończył imprezę. Czyli My wszyscy!
Jakub Michalak, maratończyk:
- Zdobyłem dziś Koronę Maratonów Polskich. Bardzo się z tego cieszę. Trzeba się bawić bieganiem. Dziś pobiegłem 3:02:33 i jestem zadowolony z tego wyniku. Wiatr dawał się we znaki, chociaż pogoda była fajna.
Jak dla mnie to mogło trochę popadać; lubię jak pada dla ochłody. Na temperaturę nie można narzekać, bo była dobra. Trasy wcześniej nie znałem i nie zapoznawałem się z nią; było kilka podbiegów na mosty i takich długich odcinków prostych, jednak oceniam ją na plus.
Dodatkowo atmosfera przy wbiegnięciu na stadion to jest coś niezapomnianego!
Bartek Monczyński, drużyna Smashing Pąpkins:
- Było dobrze. Nie biegłem co prawda na sto procent, bo przygotowuje się do maratonu w Poznaniu, jednak startując w sztafecie mogłem zrobić dobry trening i przy okazji fajnie się bawić. Dodatkowo spełniłem małe biegowe marzenie - zawsze chciałem finiszować na Stadionie Narodowym.
Tak naprawdę miało mnie tu nie być. Jednak jak się dowiedziałem, że to ostatnia szansa żeby pobiec w tym miejscu, to zebrałem ekipę i wystartowaliśmy. Powiem szczerze, przeżycie jest duże gdy się wbiega na stadion.
Jestem szczęśliwy!
Piotr Dziekan, uczestnik Biegu na Piątkę:
- Impreza była bardzo udana, zarówno ze względu na atmosferę jak i pogodę. Jestem zadowolony ze swojego biegu. Momentami było dosyć ciasno, chyba nie każdy ustawił się w swojej strefie. Generalnie jednak nie mogę narzekać.
Nie mogło mnie tu zabraknąć, bo jest to jedna z najlepiej zorganizowanych imprez. W wakacje zrobiłem sobie krótką przerwę od startów, ale jesienią znów zamierzam pobiec w kilku imprezach.
Udział w każdej takiej imprezie mobilizuje do kolejnych treningów.
Monika Krech, uczestniczka Biegu na Piątkę:
- Uważam, że trzeba korzystać z bogatego kalendarza biegów w Warszawie. Dlatego tu jestem.
Całe wydarzenie bardzo mi się podoba, jednak sam start poszedł mi bardzo słabo. Niestety nie mam sposobu na moją kolkę, a jestem przeciwko braniu leków czy jakiś środków farmakologicznych. Doradzano mi, żeby unosić ręce albo zwolnić, jednak to nie pomogło.
Mam marzenie, żeby raz w żcyiu przebiec maraton - byłoby fajnie. Póki co skupiam się na krótszych dystansach...
Paweł Zaorski:
- Jest to świetna impreza, chyba jedna z lepszych w których brałem udział. W biegu na 5 km zasady są proste - trzeba szybko biec. Mi się udało, bo pobiłem swój rekord życiowy.
Jest to dobra przygrywka, może w przyszłym roku zdecyduję się na pełen maraton. Trasa jest bardzo sympatyczna, płaska i można było pobiec naprawdę na maksimum swoich możliwości.
Wysłuchał RZ