Zimowy Trail Kamieńsk - „prawdziwy bieg górski w środku Polski” [ZDJĘCIA]


Góra Kamieńsk, czyli widziana przez przejeżdżających gierkówką hałda bełchatowskiej kopalni, w sobotę 6 lutego po raz drugi stała się areną zawodów biegowych. Po październikowym Ultra Kamieńsku na 25 i 50 km, tym razem uczestnicy mogli się zmierzyć z krótszymi dystansami: 6 lub 30 km. Bieg ponownie zorganizowała firma InesSport we współpracy z KS Alaska Łódź.

Trasa w większości pokrywała się z tą jesiennąRóżniła się nieco na początku, by umożliwić wytyczenie krótszej pętli, po której 59 zawodników zakończyło bieg na 6 km. 181 biegaczy z dłuższego dystansu (wystartowali 10 minut później) miało okrążyć górą cały płaskowyż hałdy, by na koniec podbiec nowym wariantem równoległym do ośnieżonego stoku, po którym wciąż jeździli narciarze. Finisz, podobnie jak na krótszym dystansie, rozgrywał się na szalonym zbiegu, miejscami po śniegu.

Niczym u Hitchcocka, rozpoczęło się od trzęsienia ziemi, czyli stromego podbiegu leśną ścieżką z ok. 125 m przewyższenia, którą rowerzyści zwykle wykorzystują do karkołomnych zjazdów. Z powodu dużej ilości błota, niektóre odcinki wielu zawodników pokonywało na czworakach lub łapiąc się drzew. W tych najtrudniejszych miejscach, w prawdziwym duchu fair play, powszechna była współpraca między zawodnikami.

Po 26 minutach i 37 sekundach na metę 6 km wpadł z prędkością lawiny Błażej Skowroński, a niedługo po nim Krzysztof Krygier (27:47) i Michał Wieczorek (28:58). Najszybszą z kobiet została Magdalena Pierzchała (35:47), wyprzedzając Beatę Kapuścik (43:37) i Ewę Kulę (43:41). Najszczęśliwszy dzięki takiemu obrotowi sprawy wydawał się trener Antoni Tomczyk (LKS Koluszki), gdyż Magda i Błażej są jego podopiecznymi. Warto dodać, że pan Antoni sam ukończył zawody na znakomitym 21. miejscu.

Magda Pierzchała jest dwukrotną medalistką MP w biegu górskim anglosaskim, więc na trasie była w swoim żywiole. W tym roku ma jeszcze ambitniejsze plany – chciałaby zakwalifikować się do mistrzostw Europy albo świata w biegach górskich. Dla Błażeja Skowrońskiego był to natomiast pierwszy w życiu start w zawodach typu górskiego. Nie spodziewał się aż tak trudnych warunków i żałował, że nie wziął butów z kolcami, przez co na pierwszym podbiegu miejscami podchodził na czworakach. Tym bardziej był zadowolony ze zwycięstwa, a także ze znakomitego treningu siły biegowej. Czwarte miejsce zajął Adam Ciechański, który ostatnio wsławił się zwycięstwami w letniej i zimowej edycji Bitwy o Łódź. Adam jak widać równie znakomicie radzi sobie w biegach z przeszkodami, jak i na górkach.

Na dystansie 30 km kibice niecierpliwie czekali na wynik rywalizacji między Maurycym Oleksiewiczem i Krzysztofem Pietrzykiem, którzy prowadzili po 6 km. Profil trasy wydawał się faworyzować Krzyśka, który ma na swoim koncie sukcesy w biegach górskich. Pogodził ich jednak Artur Kamiński, który zwyciężył z czasem 2:12:21. Maurycy i Krzysztof wpadli na metę w niewielkim odstępie (2:15:00 i 2:15:11). Warto dodać, że piąte miejsce przypadło zwycięzcy październikowego Ultra Kamieńska na 50 km, Andrzejowi Miedziejewskiemu.

Krzysiek od razu podziękował panu Antoniemu, który również jest jego trenerem. Po zmęczeniu widać było, że nie jest w pełni dyspozycji zdrowotnej, jednak walczył do końca. Na 21. kilometrze udało mu się nawet uciec Maurycemu, który jednak doszedł go na ostatniej górce. Wcześniej ich obu wyprzedził Artur.

Dla asfaltowca Maurycego trasa wydawałaby się na pierwszy rzut oka nietypowa. Zawodnik zdradził jednak, że rok temu złapał górskiego bakcyla na Wielkiej Pętli Izerskiej i w tym roku jego docelowym startem, obok Maratonu Łódzkiego, jest lipcowy Maraton Karkonoski. Jak powiedział, zwycięstwo nad Krzyśkiem zawsze cieszy, tylko szkoda, że rywalowi zdrowie nie pozwoliło wykorzystać pełni swoich możliwości.

Artur Kamiński planował pobiec treningowo, jednak kiedy zobaczył szansę na zwycięstwo, postanowił mocno powalczyć i mu się udało. Na Górze Kamieńsk był pierwszy raz. Nie sądził, że uda mu się pokonać dwóch głównych konkurentów. Przez większość dystansu biegł na trzeciej pozycji i dopiero na 22 km dogonił Maurycego, a na ostatnich kilometrach Krzysztofa. Był bardzo zadowolony z trasy, nie spodziewał się w centralnej Polsce takiego ciekawego przełaju o górskim charakterze. Jego głównym celem na najbliższe miesiące jest Bieg Rzeźnika.


Do pewnego incydentu doszło na 18 km, kiedy dwaj zawodnicy ze ścisłej czołówki, zamiast skręcić z szosy w lewo do lasu, pobiegli około kilometra dalej w dół asfaltem. Jak twierdzili, skręt nie był dostatecznie wyraźnie oznaczony. Ich rozgoryczenie było tym większe, że niedługo przedtem widzieli na horyzoncie prowadzącą trójkę, z którą być może nawiązaliby walkę. Ostatecznie do podium zabrakło im 13-14 minut.

Inni zawodnicy nie narzekali jednak na oznakowanie trasy, poza tym jej przebieg został omówiony przez organizatora na odprawie i wszyscy uczestnicy dostali dokładną mapę. Takie przypadki zdarzały się i będą się zdarzać, a dyskusje na temat konieczności umiejętności orientacji w terenie i posługiwania się mapą są tak stare, jak biegi górskie. A Trail Kamieńsk – jak na centralną Polskę – było nie było, biegiem górskim jest...

Sam główny organizator Bartłomiej Sobecki zdecydował się wystartować na długim dystansie. Wpadł na metę na 17. miejscu – cytując jego słowa – „uwalony jak świnia”. Ale to chyba dobrze, gdyż jak powiedział, jak on się tak czuje, to chyba i wszyscy pozostali zawodnicy, a dokładnie o to mu chodziło. Cieszył się, że pozostało choć trochę śniegu, co dało małą namiastkę zimy. Jak sam przyznał, trasa była zdradliwa, ponieważ na pierwszych trudnych 6 kilometrach wielu biegaczy się podpaliło i odczuło to później. O ostatnim piekielnym podbiegu stromą leśną ścieżką, którego nie było w jesiennej odsłonie biegu, wypowiedział się, że „sam nie wierzył, że mógł tamtędy poprowadzić trasę”.

Wśród kobiet zwyciężyła żelazna faworytka Agata Matejczuk (2:43:20), utytułowana reprezentantka kraju w biegu 24-godzinnym. Po zaciętej walce na całej trasie wyprzedziła o minutę Katarzynę Żbikowską-Jusis (2:44:42). Na najniższym stopniu podium staneła Anna Miller (2:58:47). Najszybsza z jesiennej pięćdziesiątki Aneta Świderek zajęła tym razem czwarte miejsce. Otrzymała jednak również puchar, ponieważ organizatorzy zdecydowali się nimi nagrodzić pierwsze szóstki kobiet i mężczyn na obydwu dystansach.

Było rewelacyjnie i bardzo ciężko – skomentowały na gorąco Agata i Kasia. Sprzeczność? Przecież nie dla górskich ultra(la)sek, które kochają takie bieganie! Agata uciekła Kasi około piątego kilometra, a Kasia postawiła sobie za cel widzieć jej plecy i w miarę możliwości dogonić. Niewiele jej zabrakło. Ta przyjazna rywalizacja umożliwiła im obu uzyskanie bardzo dobrych czasów.

Aneta, zapytana o porównanie biegu jesiennego i zimowego, uznała trudności za porównywalne. Teraz, mimo krótszego dystansu, dopiero wchodzimy w plany treningowe, więc może być ciężko. Pamiętała jednak dobrze, jakie problemy sprawiło wszystkim uczestnikom słońce w tamten niespodziewanie gorący październikowy dzień. Piękna i świetnie oznaczona trasa, prawdziwy bieg górski! – zakończyła czwarta zawodniczka Trail Kamieńsk.

Jeśli chodzi o słońce, to dla jego miłośników mamy znakomitą wiadomość. Tegoroczna edycja Ultra Kamieńska zostanie przesunięta z października na... sierpień. Organizator obiecał poprawić wszystkie zauważone niedociągnięcia i urządzić kolejny niezapomniany górski bieg w środku naszego kraju.

Ten rok przynosi także nowy cykl biegów pod nazwą Łódzkie Ultra, w którego skład wchodzą Trail Kamieńsk (luty), Supermaraton Ozorków (czerwiec), Ultra Kamieńsk (sierpień) oraz Maraton Wokół Jeziora Sulejowskiego (wrzesień). Aby być klasyfikowanym, wystarczy ukończenie trzech z nich, a więc dla chętnych, którzy nie wzięli teraz udziału, jeszcze nic straconego!

Pełne wyniki w naszym KALENDARZU IMPREZ.

Niebawem więcej zdjęć.

Kamil Weinberg