Daleka Północ na pograniczu Kanady i USA, ekstremalnie niskie temperatury i ok. 600 kilometrów do pokonania biegiem. Arctic Ultra 6633 to wyzwanie psychiczne i fizyczne dla jego uczestników. Jednak dla Tibiego Useriu mniejsze niż dla innych. Rumuński zawodnik na początku marca po raz trzeci z rzędu sięgnął po zwycięstwo na najdłuższej trasie tej imprezy. Osiągnięcie niezwykłe. Ten trzeci raz, był dla niego najtrudniejszy. Biegł z kontuzją po długim lodowym odcinku, na którym odmrażał sobie palce.
Za swoje biegowe osiągnięcia, 44-letni ultramaratończyk został przez władze Bukaresztu zaproszony do grona honorowych obywateli tego miasta. Tytuł przyjął, ale na uroczystość jego nadania się nie wybiera. Wszystko dlatego, że o tytule dowiedział się z prasy, gdzie wyczytał, że jednym z powodów przyznania mu honorowego obywatelstwa jest fakt, że może być przykładem dla innych jak się zrehabilitować. Chociaż patrząc na życie tego biegacza, można spokojnie uznać, że zrehabilitował się za swoje czyny z przeszłości, na swoim profilu napisał, że woli być inspiracją do podejmowania działań niż przykładem i nie chce brać na siebie takiej odpowiedzialności.
Tibi Useriu zaczął biegać w 2010 r., nie licząc biegów na spacerniaku. W swojej autobiografii zdradził, że brał udział w rabunkach. Kradł samochody i biżuterię. Przez sąd został uznany za przywódcę groźnego gangu. Trzykrotnie został złapany. Trzykrotnie odsiadywał wyrok. Dwa razy uciekał z więzienia. Ostatni, 23-letni wyrok odsiadywał w Niemczech i w Austrii.
Jego droga do niepokonanego uczestnika Arctic Ultra 6633 i honorowego obywatela Bukaresztu wiodła przez wypasanie świń, szukanie azylu w Berlinie, podawanie pizzy we Włoszech, pracę w ochronie w Serbii i napady wzorowane na amerykańskich filmach. Dopiero bieganie ultaramaratonów pozwoliło mu znaleźć swoje miejsce w życiu.
Fanpage biegacza: ZOBACZ
IB
Źródła: Romania Insider / książka „27 de pasi”