Na początku lutego w Hongkongu miał odbyć jeden z największych chińskich maratonów. Impreza została odwołana z powodu rozprzestrzeniającego się koronawirusa. Organizatorzy zapewniają, że zwrócą opłatę startową wszystkim 70 tys. zapisanym biegaczom.
W związku z epidemią w chińskim Wuhan władze Hongkongu ogłosiły najwyższy poziom zagrożenia. Odwołano wszystkie duże wydarzenia, w tym obchody chińskiego Nowego Roku. Wszystko po to, by ludzie unikali dużych skupisk.
Dodajmy, że oba miasta dzieli 5 godzin drogi samolotem. To właściwie nic, jeśli wziąć pod uwagę, że wirus dotarł już do Japonii czy USA.
Organizatorzy tamtejszego maratonu oświadczyli, że zdrowie publiczne jest dla nich najważniejsze i chcą zrobić wszystko, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii. Dlatego postanowili odwołać maraton rozgrywany na początku lutego. W trakcie dwóch dni miały się też odbyć bieg na 10 km i półmaraton.
W internetowych komentarzach decyzja ta spotkała się ze zrozumieniem biegaczy. Przynajmniej w zdecydowanej większości.
Standard Chartered Hong Kong Marathon historią sięga lat 80. ubiegłego wieku. Ranga imprezy znacznie wzrosła, gdy w dołączył do nich bogaty brytyjski sponsor. Impreza ma złoty certyfikat World Athletics, czyli do niedawna najwyższy przyznawany przez światowe władze.
Rok temu rekordy trasy ustanowili tam Kenijczyk Barnabas Kiptum (2:09:20) i Białorusinka Wołga Mazuronak (2:26:13), mistrzyni Europy w maratonie. W zmaganiach na głównym dystansie mogło wziąć udział 22 500 osób.
RZ