Środa 24 lipca. To miał być wielki dzień Romana Ficka. 28-letni biegacz spod Babiej Góry (mieszka we wsi Skawica koło Zawoi) miał wyruszyć na wyprawę życia: Biegiem przez Łukiem Karpat. Ponad 2000 kilometrów przez najwyższe szczyty jednego z najważniejszych łańcuchów górskich Europy, ciągnący się od Rumunii przez Węgry, Ukrainę, Polskę i Czechy do Słowacji. Około 100 tysięcy metrów w pionie!
Piszemy „miał wyruszyć”, bo... Roman Ficek w środę nigdzie nie pobiegnie. Szybko jednak uspokajamy! Wyprawa dojdzie do skutku, jedynie start opóźni się o 3 dni.
– Ja i mój support jesteśmy już w blokach startowych i przebieramy nogami – powiedział nam Roman, który od tygodnia przebywa z rodziną i swoją dziewczyną Patrycją na wakacjach w Czarnogórze. Tam wypoczywa przed swym gigantycznym wyzwaniem. – Musimy jednak poczekać na dwóch kolegów, którzy będą dokumentowali moją wyprawę filmowo i fotograficznie – wyjaśnia przyczynę opóźnienia.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. – Do ostatniej chwili brakowało nam finansów na niezbędny sprzęt dla ekipy filmowej. Wreszcie udało się pozyskać na ten cel poważnego sponsora. Kancelaria Sejmu przekazała na wyprawę 15 tysięcy złotych i dzięki temu będziemy mogli w pełni zrealizować plan wyprawy Biegiem przez Łuk Karpat – zdradził nam Roman. Ponieważ jednak pieniądze z Sejmu wpłynęły późno, nie udało się w przewidzianym wcześniej czasie wyrobić z zakupem i przygotowaniem sprzętu.
– Podczas wyprawy będę zatem promował inicjatywę EUROPA KARPAT, pobiegnę pod jej znakiem. Razem z ekipą filmową jadą do nas z Polski koszulki z logotypem programu, w których od soboty będziemy przemierzali Karpaty – mówi Roman Ficek.
Oprócz ekipy filmowej, ultrasowi spod Babiej Góry będzie towarzyszyła w trasie Łukiem Karpat dwuosobowa ekipa wspierająca złożona z Karoliny, siostry Romana oraz jej chłopaka Jakuba. – Jesteśmy od tygodnia w Czarnogórze, wypoczywamy z dużą rodziną. Są tu piękne góry, ale niewiele po nich biegałem. Raz polecieliśmy z siostrą na szlak, ale było strasznie gorąco, pełno pająków, po drodze widzieliśmy ogomne jaszczurki, które - jak czytałem - osiągają 120 cm długości – opowiada.
– Ścieżki górskie bardzo mi się tutaj podobają. Ułożone z kamieni, twardy, skalisty teren. Jest jednak bardzo sucho i nie ma - tak jak w Polsce - schronienia w wilgotnym lesie. Całkiem inny klimat niż nasz. Podoba mi się jednak bardzo, może ta Czarnogóra będzie inspiracją do jakiejś kolejnej wyprawy, na przykład przez bałkańskie góry? – zastanawia się Romek.
W środę Ficek i jego mała ekipa opuszczają rodzinę. – Jedziemy w trójkę naszym busem przez Serbię do Rumunii. Przy Żelaznych Wrotach w Orszowie, przełomie Dunaju na granicy serbsko-rumuńskiej, gdzie zaczyna się Łuk Karpat, dołączą do nas operatorzy kamer i w sobotę rano... ruszamy! – mówi podekscytowany biegacz.
– Nie mogę się doczekać startu! – zdradza nam Roman Ficek. – Czekanie jest bardzo męczące psychicznie, poza tym non stop odbieram telefony, wiadomości, odpisuję na mejle, załatwiam ostatnie sprawy organizacyjne. A od soboty będę już tylko ja i góry. Reszta przestanie się liczyć! – mówi. (czytaj dalej)
– Ja jestem gotowy, mógłbym zgodnie z pierwotnym planem wybiec na trasę już jutro. Zdrowie dopisuje, forma też, fizycznie jest wszystko w porządku. A psychicznie... chyba jeszcze do mnie nie dociera, na co się porywam. Adrenalina rośnie powolutku, stres jest na razie malutki. Pewnie jak ruszymy już do Orszowy i zbliżymy się do Karpat, ich poziom skoczy gwałtownie – śmieje się Roman.
Ficek chce pokonać biegiem Łuk Karpat w ciągu 4 tygodni, dotrzeć do Bratysławy po 20 sierpnia. Bardzo ważna dla przebiegu wyprawy i jej powodzenia będzie pogoda. – W Czarnogórze aura jest super: słoneczko, ponad 30 stopni ciepła. Na sobotni ranek w Orszowej synoptycy zapowiadają podobną pogodę. Ale prognozy na góry są już znacznie mniej ciekawe – martwi się.
– W Fogaraszach, najwyższym paśmie górskim Rumunii, na około 300-400 km mojej wyprawy, na 7 dni przypada 5 popołudni z burzami. Zapowiada się niezła zabawa, bo tych burz nie da się ominąć czy uniknąć. Gdzie indziej ma być podobnie. W tym okresie roku to tutaj normalne – mówi Roman.
I dodaje: – Ja bym wolał upał. Przed słońcem i gorącem można się schronić. A jak przyjdzie gwałtowna burza, trzeba dla bezpieczeństwa uciekać z grani, schować się, unikać stawów i strumieni. Jak zbiegniesz, to musisz potem wrócić w górę na szlak. Dokładasz kilometrów i przewyższenia. Ale bezpieczeństwo jest najważniejsze, trzeba biec przede wszystkim mądrze! – zastrzega Roman Ficek.
– Jednego dnia zrobię 120 km,innego tylko 50, a może przyjść i taki dzień, że będę całkowiecie uziemiony, unieruchomiony. Dlatego trudno mi precyzyjnie określić, kiedy mogę osiągnąć metę Łuku Karpat koło Bratysławy.
Jeśli jednak wszystko pójdzie dobrze i w ostatniej dekadzie lub tygodniu sierpnia Roman Ficek dotrze do stolicy Słowacji, ekscentryczny ultras obiecuje, że w dniach 6-8 września przyjedzie do Krynicy-Zdroju na 10 TAURON Festiwal Biegowy i będzie gościem Forum Sport-Zdrowie-Pieniądze! Na spotkaniu z uczestnikami naszej imprezy opowie o swojej wyprawie i pokaże fotografie oraz film z Łuku Karpat. – Z przyjemnością przyjmuję zaproszenie, będzie mi bardzo miło podzielić się wrażeniami z mojej wyprawy życia – mówi z uśmiechem Roman Ficek.
Piotr Falkowski
zdj. archiwum biegacza