Gdy nad Bostonem zacznie się ściemniać, większość uczestników będzie już wtedy. Jednak Dave McGillivray dopiero wybiegnie na trasę. Wcześniej, jako dyrektor biegu, będzie się zajmował stroną organizacyjną przedsięwzięcia. Robi tak od 47 lat, ale ten maraton będzie wyjątkowy.
O chorobie wieńcowej McGillivray dowiedział się w 2013 r. Miał wtedy 59 lat. Diagnoza go zasmuciła, zaskoczyła, ale również zmotywowała do zmiany stylu życia. Zaczął dbać o swoją dietę, sen, regularność ćwiczeń. Przygotował się do Ironmana, zrobił 7 maratonów w 7 dni na 7 kontynentach i z przyjemnością odbierał kolejne wyniki u kardiologa. Poprawą cieszył się aż do zeszłego roku.
W październiku 2018 r. okazało się, że niektóre z jego arterii są poważnie zatkane. Pozostało mu poddać się zabiegowi wszczepienia trzech bajpasów. Powrót do biegania po operacji na otwartym sercu nie jest prosty. McGillivray zaczął od treningów w grupie maszerujących, a w marcu pokonał biegiem półmaraton.
123. Boston Marathon będzie jego 47 startem w słynnym biegu i pierwszym maratonem, który przebiegnie zaledwie 6 miesięcy po operacji. Zrobi to dla siebie, ale także po to, by zebrać fundusze na fundację Josepha Middlemissa, sześciolatka, który zmarł z powodu kardiomiopatii. Fundacja zajmuje się uświadamianiem zagrożenia występowania chorób serca także u dzieci.
„Być może to nie będzie mój najszybszy ani nawet najłatwiejszy maraton, ale może się okazać, że będzie najbardziej satysfakcjonujący” - napisał dyrektor Boston Marathon na stronie zbiórki charytatywnej, gdzie zebrano już ponad 78 tys. dolarów z zaplanowanej kwoty 10 tys. dolarów.
Profil akcji: TUTAJ
IB