– Jestem gotowy, bardziej doświadczony, pewniejszy i naprawdę czekam już na sobotę – mówił dziś w Wiedniu Eluid Kipchoge, który w sobotę chce jako pierwszy człowiek złamać barierę 2 godzin w maratonie. Ew. sukces przyrównał do lądowania na księżycu.
Kenijczyk obiegał już trasę w parku Prater i nie kryje, że gotowy jest zarówno na sukces jak i na porażkę. – Akceptuję wszystko, co się wydarzy – zapewniał podczas konferencji prasowej poprzedzającej ostatni, najważniejszy etap projektu INEOS 1:59 Challenge.
Dla Kipchoge ta próba ma szczególne znaczenie. Rekordzista świata wierzy, że swoim biegiem zmieni historię biegania i dostarczy niezbity dowód na to, że ograniczenia są tylko w głowach. To główny powód, dla jakiego podjął się tego zadania. – Bieganie w Berlinie to jedno, a Wiedeń, to coś zupełnie innego. Tam chodzi o sport, tu chodzi o tworzenie historii, jak postawienie ludzkiej stopy na księżycu – mówił biegacz, którego podczas sobotnich zmagań będzie dopingować rodzina.
Kipchoge jest gotowy, tymczasem od strony organizacyjnej w Wiedniu trwają ostatnie przygotowania. Pacemakerzy - w sile 41 osób, z których pobiegnie 35 pozostała szóstka to rezerwowi - poznają trasę, rośnie miasteczko biegowo-medialne.
Nieustającym tematem rozmów jest pogoda. Dzisiaj Wiedeń jest chłodnym i wietrznym miastem. Chwilami jest nieprzyjemnie i na przechodniach widać już zimowe okrycia. Prognozy mówią jednak o lepszej pogodzie – temperaturze między 4 a 7 stopni Celsjusza, braku opadów i wietrze do 2 m/s, a więc warunkach do biegania niemal idealnych.
To właśnie od pogody właśnie zależy godzina startu Kenijczyka. Na razie wiadomo, że próba odbędzie się w sobotę 12 października, ale okno czasowe na start wciąż jest otwarte. Nadal rozważane są różne opcje - od godz. 5:00 do 9:00. Ostateczne decyzje zapadną w piątkowe popołudnie.
Dla Kipchoge technikalia próby są bez znaczenia. On chce już pobiec. Tempa 2:50 min./km, które musi utrzymać przez pełne 42,195 km się nie boi. Trasa mu się podoba, a Wiedeń polubił. Pozostaje mu tylko wystartować.
Na wynik tego biegu czekają również Kenijczycy. Dla nich to powód do dumy, że właśnie ich rodak może po raz pierwszy złamać 2 godziny. Presja jest ogromna, ale to także nie przeszkadza Eliudowi Kipchogowi. – Presja jest wszędzie, po prostu staram się zachowywać spokój i jestem skoncentrowany na tym, żeby pobiec – zapewniał.
Dwa lata temu, podczas próby #Breaking2 na torze Formuły 1 Autodromo di Monza Kipchoge był bliski celu – nabiegał 2:00:25. Kenijczyk jest świadomy, że i tym razem efekt końcowy może być inny od oczekiwań. – To nie jest mój ostatni maraton. Jeszcze nie – podkreślił.
Jesteśmy obecni na miejscu, w Wiedniu, by na gorąco relacjonować dla was to historyczne wydarzenie. Niebawem kolejne wieści z austriackiej stolicy.
Z Wiednia Ilona Berezowska