Roman Ficek jest drugim zawodnikiem w historii, który ukończył Ultramaraton 6xBabia Góra (103 km, przewyższenie 7800 m+). 28-letni biegacz mieszkający w Skawicy koło Zawoi, u stóp Babiej Góry, dokonał tego w znakomitym czasie 15 godzin, 8 minut i 11 sekund.
Tym pierwszym był przed dwoma laty Krzysztof Dołęgowski, który 6 razy wbiegł na najwyższy szczyt polskich Beskidów w czasie 16 godzin i 6 minut, a zatem o prawie godzinę wolniej od Ficka. Jak jednak wszyscy zgodnie podkreślają, wyniki obu znakomitych biegaczy trudno porównywać, jako że w tym roku trasa zawodów nieco się zmieniła.
– Musieliśmy zrezygnować z dwóch wbiegnięć: żółtym szlakiem na Babią Górę i czerwonym na Małą Babią od strony słowackiej, ze względu na brak zgody tamtejszych władz na bieganie w najwyższych strefach ochrony przyrody – tłumaczy Kinga Pachura z organizującej imprezę Fundacji Biegów Górskich „Kozica”.
– Dodaliśmy w to miejsce pętlę zaraz po starcie oraz podbieg z Przełęczy Krowiarki na Babią Górę. Utrzymaliśmy, oczywiście, 6 różnych tras na Babią Górę (i odpowiednio mniej dla krótszych dystansów), tylko w nieco innym układzie niż w dwóch ostatnich latach. Wszystkie były po stronie polskiej. Przewyższenie zmalało przez to o około 300 metrów, biegacze mieli za to trudniejsze warunki na trasie, ponieważ na nocnym fragmencie prowadzącym na Cyl Hali Śmietanowej pojawiły się bardzo liczne wiatrołomy, a odcinki po strumieniach były w tym roku wydłużone.
– Wydaje mi się – konkluduje w rozmowie z nami Kinga Pachura – że tegoroczna trasa była jednak trudniejsza od tej z 4 i 5 edycji, zwłaszcza, że uczestnicy musieli jeszcze mierzyć się z bardzo dokuczliwym upałem.
Organizatorka zapewnia, że Krzysztof Dołęgowski pozostanie rekordzistą Ultramaratonu 6xBabia Góra na trasie z lat 2017-18, natomiast Roman Ficek będzie dzierżył to miano na trasie nowej, która - ma nadzieję Kinga Pachura - w kolejnych latach nie będzie się już zmieniała.
– Nie ma co ukrywać, że bardzo się cieszę z wyczynu: sześć razy Babią nie robi prawie nikt – powiedział nam uradowany Roman Ficek, triumfator szóstego wydania biegu 6xBabia Góra, a dopiero drugi w historii, któremu udało się go ukończyć. – Uciecha jest tym większa, że wygrałem u siebie, w moich górach, w terenie, w którym najczęściej trenuję. Nogi bolały tylko dzień po zawodach, jak to po każdym ultramaratonie. Teraz już jednak całkiem nieźle, dzisiaj zrobiłem już nawet 42-kilometrowy trening – śmieje się.
Bliski zrealizowania celu Roman Ficek był już rok temu. Wtedy ostatecznie wygrał wersję 5xBabia Góra. – Złamała mnie burza, która rozszalała się, gdy piąty raz zbiegałem ze szczytu. Miałem czas, dużo do limitu, mogłem wbiegać po raz szósty, ale po zastanowieniu postanowiłem zakończyć rywalizację po 5 razach z niezłym wynikiem (13:57 - red.). Teraz coś takiego nie wchodziło już w rachubę: żeby nie wiem co się działo, musiałem wbiec 6 razy! – śmieje się Ficek. – Dałem radę, była siła, więc jest super!
Roman może zatem najlepiej porównać tegoroczną trasę z tą, na której historycznego wyczynu dokonał w 2017 r. Krzysztof Dołęgowski. – Było nieco mniej przewyższenia, za to dużo więcej biegu po potoku: i w dół, i w górę. Tam właściwie nie sposób jest biec, tam bierzesz kijki i możesz maszerować między krzakami, bagnami, skałami. Było tego sporo, moim zdaniem kilkanaście kilometrów tak trudnego, stromego terenu po dzikiej Babiej Górze, gdzie nie ma szlaków ani ścieżek. W tym roku zniknął też płaski, kilkukilometrowy odcinek asfaltowy po stronie słowackiej, na którym można było przyspieszyć, albo przynajmniej odpocząć od stromizny – zestawia obie trasy tegoroczny triumfator. (czytaj dalej)
– Trudno mi powiedzieć, która trasa jest trudniejsza… Myślę, że summa summarum są tak samo wymagające… – ostrożnie ocenia biegacz spod Babiej Góry. Tym bardziej więc imponuje poprawa wyniku Dołęgowskiego o blisko godzinę!
– Tak, wynik rzeczywiście jest dużo lepszy, ale ponieważ trasy różne od siebie - Krzysiek ma swój rekord, a ja swój. Na pewno jednak jestem bardzo dumny z czasu, który uzyskałem. Wyszło super!
Pełne wyniki: TUTAJ
– Czuję mieszankę radości i zazdrości – przyznaje Krzysztof Dołęgowski, który w 2017 r. jako pierwszy (i do soboty - jedyny) ukończył Ultramaraton 6xBabia Góra. – Fajnie było być tym jedynym i chciałoby się, żeby tak zostało – śmieje się. – Nie znam dokładnie różnic między obiema trasami, ale niezależnie od nich, czas, który wykręcił Romek, jest niesamowity, zwłaszcza, że biegł w ciężkich warunkach.
– Taki jest sport i takie życie, w końcu po to między innymi robi się coś po raz pierwszy, żeby inspirować innych. Jest więc ukłucie zazdrości, ale przyjmuję je godnie na klatę. A mnie nikt nie odbierze tego, że kiedyś byłem pierwszy w historii – śmieje się.
Krzysztof Dołęgowski nie planuje startu na Babiej za rok, by poprawić wynik Romana Ficka. Przyznaje, że ciekawa byłaby ich bezpośrednia rywalizacja na tej trasie, ale… – Wolałbym chyba włączyć się w jego fantastyczny projekt i przelecieć z nim fragment Łuku Karpat, niż tłuc się, kto kogo zajedzie na Babiej – przyznaje. – Zostańmy przy pojedynku korespondencyjnym. Wynik Romka jest, bez dwóch zdań, super, a teraz zobaczymy, czy ktoś kolejny się na niego porwie i spróbuje złamać kolejną barierę, te Romkowe 15 godzin! – konkluduje Dołęgowski.
– Trzeba dużo trenować, dużo biegać po górach i mieć trochę techniki, bo zbocza są strome i ostre, długie podbiegi i długie zbiegi. Ale przede wszystkim - musisz mieć twardą głowę! – mówi Roman Ficek zapytany o cechy niezbędne do dokonania takiego wyczynu. – Najważniejszy jest punkt na dole po piątym zbiegu, gdy znajdujesz się na krzyżówce: możesz biec do mety, albo do góry szósty raz na Babią. Tam głowa bardzo pracuje i jeśli zbyt długo się zastanawiasz, którą drogę wybrać - jesteś przegrany. Musisz być od razu przekonany, zdecydowany, nastawiony na swój cel. Ja w tamtym roku, w tej wspomnianej burzy, stałem tam 5 minut i myślałem... No i... pobiegłem do mety, ukończyłem 5xBabia – śmieje się 28-latek spod Zawoi.
A dla Romana Ficka spełnione wyzwanie na Babiej jest jednocześnie znakomitym przetarciem przed wspomnianym przez Krzysztofa wielkim planem na lipiec: 2000 km Biegiem przez Łuk Karpat (więcej o tym napiszemy już wkrótce - red.). – Trzy tygodnie temu pobiegłem Beskidzki Topór, teraz 6xBabia Góra, a w końcu przyszłego tygodnia startuję w UltraRzeźniku na 105 km. Wszystko idzie w dobrym kierunku, nie czuję zmęczenia i jestem gotowy! – zapowiada.
Piotr Falkowski
zdj. Karolina Krawczyk - fotografia, Fotografia Bez Miary Magdalena Sedlak, Idea Photography