Samuel Kołek – twardziel na wózku. „Ukończenie maratonu – uczucie nie do opisania! Uwielbiam to!”

 

Samuel Kołek – twardziel na wózku. „Ukończenie maratonu – uczucie nie do opisania! Uwielbiam to!”


Opublikowane w pon., 22/07/2019 - 15:09

Pierwszym pytaniem Samuela Kołka, gdy obudził się na trawniku pod blokiem, było: „co ja tutaj robię”. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętał, była próba złapania zsuwających się po balustradzie balkonu okularów. Drugim pytaniem było: „co ja teraz będę robił w życiu”

– Byłem dwa dni po ślubie. Miałem właśnie podpisać zawodowy kontrakt bokserski. Tymczasem leżałem i nie potrafiłem wzywać pomocy… – wspomina feralny dzień sprzed ponad 10 lat. – Nie miałem wątpliwości, że złamałem kręgosłup. Wiedziałem, że nie zrezygnuję ze sportu, zanim zostałem zabrany spod tego bloku...

– Trenowałem skok o tyczce i dziesięciobój w klubie sportowym w Bielsku-Białej. Po naszych treningach technicznych w środy, na stadion podjeżdżał nietypowy zawodnik. Robił na mnie ogromne wrażenie. Skakał na jednej nodze, wyciągał z samochodu długi wózek i robił okrążenia na stadionie. Był niesamowicie zbudowany. Później dowiedziałem się, że to Tomasz Hamerlak. Zainspirował mnie. Pomyślałem, że jak kiedyś mi się coś złego przytrafi, to będę uprawiał tę dyscyplinę – opowiada Samuel.

Pomysł o startach na wózku zrealizował 3 lata po wypadku. Chociaż nie było łatwo. Poszukiwania klubu zaczął jeszcze w szpitalu, tyle że ten mieszkający w Wielkiej Brytanii Polak nie znał zasad rządzących polskim parasportem. Pomógł przypadek.

– Szukałem dojścia, robiłem uprawnienia trenerskie, poszedłem na studia i okazało się, że jeden z moich wykładowców jest trenerem biegów na wózkach typu rim-push – przypomina sobie.

Zaczęło się od starego wózka i uczenia się nowej dyscypliny. Problemem było wejście w struktury klubowe w Polsce i znalezienie polskiego trenera, który zdalnie poprowadziłby zawodnika mieszkającego poza granicami kraju. Udało, chociaż technika jazdy okazała się wyzwaniem.

– Nie potrafiłem utrzymać się w torze. I prawdę powiedziawszy nadal sprawia mi to trudność… – nie kryje nasz rozmówca.

A jednak mimo trudności, Samuel przeszedł badania i został zakwalifikowany do grupy T53. Zaczął zdobywać medale mistrzostw Polski na bieżni.

Nasz bohater poczuł się też pewniej na trasach maratonów. Startuje w biegach komercyjnych rozgrywanych na asfalcie w Wielkiej Brytanii.

– Sprinterem na 100 czy 200 m nigdy nie będę, ale na bieżni na pewno będę startował, zwłaszcza na tych dłuższych dystansach typu 800 m. Natomiast uczucie po ukończeniu maratonu, jest czymś zupełnie nie do opisania! Uwielbiam to! – podkreśla.

– Mam w planie mistrzostwa świata w maratonie podczas London Marathon – dodaje.

Teraz Samuela Kołka czeka walka o minimum na mistrzostwa świata w Dubaju. Po cichu marzy o Tokio, gdzie zadebiutuje w paraolimpiadzie. O wyścigach na wózkach myśli też w dłuższej perspektywie. Paraolimpiada w 2024 r. w Paryżu, ma mu przynieść medale.

Od kilku lat nie było na listach startowych zawodów lekkoatletycznych i największych maratonów na świecie nie było żadnego Polaka. Samuel Kołek chce to zmienić.

IB


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce