Odkąd się poznali, nigdy jedno nie pojechało na zawody bez drugiego. Z resztą pierwszy raz też spotkali się na zawodach. Połączył ich nordic walking, ale sportowe pasje obojga są znacznie szersze: bieganie, jazda na rowerze, pływanie, triathlon a nawet sporty walki. Jeśli nie startują oboje, jedno z nich kibicuje i wspiera na trasie. Trenują też razem.
W ubiegłym roku po raz pierwszy wybrali się na TAURON Festiwal Biegowy i od razu go zawojowali: on zwyciężył w Górskich Mistrzostwach Polski w Nordic Walking, ona dzień później nie dała rywalkom szans wygrywając Mistrzostwa Polski w Hill Nordic Walking. Jednak nie wrócą do Krynicy, żeby bronić tytułów, przynajmniej nie tym razem. Powstrzyma ich… własny ślub. 7 września Daria Kobiela i Karol Stiller powiedzą sobie TAK.
Jak się poznaliście? Połączył Was sport?
Daria: Jeśli nordic walking można nazwać sportem, to tak, połączył nas sport.
Karol: Powiedziałem Darii: „Dziecko, zjedz sobie banana” i tak się zaczęło (śmiech). Poznaliśmy się w Konstancinie-Jeziornie w 2016 roku, był tam Puchar Polski. Oboje startowaliśmy w półmaratonie, dla Darii to był debiut. Zobaczyłem ją po starcie, kiedy przyszła z mety i na zmianę się śmiała albo płakała. Pomyślałem sobie: „Biedne dziecko” i wyskoczyłem z tekstem „Dziecko, zjedz sobie banana, może to ci pomoże”. Później spotkaliśmy się podczas dekoracji, bo oboje staliśmy na podium. I tak się zaczęło…
Czyli połączył Was nordic walking. Tak jest dalej?
Karol: Daria poszła bardziej w bieganie, ale łączy nas sport. Treningi zawsze mamy wspólne…
Daria: Tak, ja oglądam Karola od tyłu. Widzę go, kiedy startujemy razem i potem, kiedy spotykamy się w umówionym miejscu (śmiech). Ale najczęściej faktycznie trenujemy razem, o ile praca pozwala.
Karol: Na zawody też jeździmy razem. Nie zdarzyło się jeszcze, żebym był gdzieś bez Darii albo ona beze mnie. Pierwsza taka sytuacja będzie miała miejsce w kwietniu, kiedy ja pojadę na Mistrzostwa Polski w do Jastrowia a Daria w tym czasie planuje Bieg Częstochowski.
Wspomniałeś, że Daria woli bieganie. Jakie jeszcze sporty uprawiacie?
Karol: Daria jest bardziej wszechstronna, bo to jestem prosty człowiek skoncentrowany na bieganiu i nordic walking. Ona ma za sobą triathlon, ostatnio trenuje MMA (czyli mieszane sztuki walki – przyp. redakcji).
Daria: Tak, w styczniu dołączyłam do grupy, która powstała w mojej siłowni. Postanowiłam spróbować swoich sił i bardzo mi się podoba. Daję w ten sposób upust mojemu stresowi.
Dużo tego stresu? Czym się zajmujecie na co dzień, poza sportem?
Daria: Ja pracuję w firmie transportowej jako dyspozytorka, więc mam sporo stresu. I do tego to siedząca praca, dlatego potem lubię się poruszać. Karol pracuje w dużej firmie budowlanej jako operator maszyn.
Co uważacie za swoje największe sukcesy sportowe?
Daria: Ja bez wątpienia ubiegłoroczne wejście na Jaworzynę podczas Festiwalu Biegowego. To było dla mnie ogromne wyzwanie, bo wszyscy mówili o tym z taką pokorą. Byłam bardzo zaskoczona tym, że weszłam tam jako pierwsza kobieta i jeszcze wyprzedziłam po drodze wielu biegaczy.
Karol: Dla mnie to były Mistrzostwa Polski w Górskim Maratonie NW w Radziechowach. Wygrać maraton to jest jednak coś. Zawsze robili to Marcin Michalec, Tomek Brzeski czy Piotrek Niechwiejczyk, teraz udało się także mnie. To niesamowite przeżycie, okupione trudnymi przygotowaniami i poświęceniem. Ale warto.
A zwycięstwo w Górskich Mistrzostwach Polski w Krynicy? Chyba wyjątkowo dobrze radzisz sobie w górach…
Karol: To były świetne zawody. Nie spodziewałem się takiej konkurencji. Rano pojawił się nagle Andrzej Michalski, na trasie poznałem Piotra Ordzowiałego, który długo mi nie odpuszczał. W końcu mu uciekłem, ale myślę, że w tym roku będzie poważnym rywalem. Już na Jaworzynie pokazał mi, jak się wchodzi pod górę. Minął mnie bez wysiłku… Ale prawda jest taka, że podczas tego startu zepsułem wiele rzeczy. Daria zrobiła wszystko tak, jak powinna a ja wszystko źle. Chciałbym kiedyś wrócić na Jaworzynę, ale lepiej przygotowany.
Może w tym roku?
Karol: Nie możemy wrócić do Krynicy, bo mamy taką prywatną uroczystość. Nasz ślub. Daria wybrała taką datę już dawno. Liczyliśmy, że Festiwal Biegowy odbędzie się w innym terminie.
W takim razie… co planujecie po ślubie?
Karol: No, tydzień później jest Jurajski Puchar Nordic Walking.
Jakie jeszcze plany startowe na ten rok macie? Przygotowania do ślubu nie przeszkadzają w treningach?
Karol: Nie, wiele rzeczy załatwiamy przez telefon, raz w miesiącu staramy się być na Kaszubach, bo tam będzie ślub. Przygotowania do sezonu idą swoim torem.
Daria: Z Pucharu Polski planujemy Osielsko i Legnicę. Osielsko, bo to mistrzostwa kraju i jest zawsze wysoki poziom a Legnicę z sentymentu. To Karola rodzinne strony. Ja patrzę krótkoterminowo, przygotowuję się do mistrzostw w górskim półmaratonie w Prudniku i do Biegu Częstochowskiego. Główny cel to Osielsko. Co roku staram się tam pójść lepiej i dogonić Joannę Stopę, osobę, która zaraziła mnie nordic walking.
Karol: Dla mnie ważny będzie mocny start w półmaratonie w Lublińcu, później w Prudniku i Jastrowiu, gdzie pójdę w sztafecie maratońskiej. Chcielibyśmy też pojechać do Niemiec na Mistrzostwa Europy. Nie tak, jak w tamtym roku, na wariata, ale tym razem na spokojnie. Teraz już wiemy, jak to wygląda, jaka jest trasa i możemy to rozplanować.
Nie mogę sobie darować tego pytania: Karol, masz na koncie sporo osiągnięć, w tym mistrzostwo Europy w półmaratonie i kilka tytułów mistrza kraju. Zapytany o największe osiągnięcie, mówisz jednak o wygranym maratonie. Ścigając się, walczysz o wyniki, lepsze czasy czy o konkretne miejsca i tytuły?
Karol: Nazwa zawodów nie ma dla mnie znaczenia. Chodzi mi o to, żeby był wysoki poziom i mocni zawodnicy. Uważam, że lepiej przegrać z takim Marcinem Rosakiem niż jechać na zawody i wygrać o 2-3 minuty. Do Roding, na wspomniane Mistrzostwa Europy, pojechałem właściwie tylko po to, żeby zmierzyć się z Wolfgangiem Scholzem. Udało się wygrać i to uważam za swój sukces. A skoro udało się spełnić to marzenie i wygrać maraton nordic walking, to w tym roku wymarzyłem sobie, żeby ukończyć jakiś biegowy maraton.
W takim razie trzymam kciuki za to i inne marzenia a przede wszystkim życzę Wam szczęścia i wielu sukcesów, osobistych i sportowych. Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Katarzyna Marondel