Sztokholm - miasto kontrastów, maraton kontrastów

Sztokholm to miasto kontrastów: wody i lądu, kilkusetletniej starówki i nowoczesnego City, zieleni i zwartej zabudowy. Zbudowane na czternastu wyspach połączonych siedemdziesięcioma mostami nazywane jest Wenecją Północy. Tradycyjne i nowoczesne jednocześnie, jak jego mieszkańcy, którzy nie znają słowa pośpiech, ale… namiętnie biegają. Mają też swój maraton, nietypowy tak, jak sam Sztokholm. W 2017 roku odbędzie się on 3 czerwca.

Miasto ciszy

Sztokholm odwiedzam zimą, w przedświątecznej gorączce, która w Polsce widoczna jest na każdym kroku. Ale nie w Szwecji. W mieście zamieszkiwanym przez prawie 800 tys. osób panuje zadziwiający spokój. Nikt się nie spieszy, ludzie uśmiechają się do siebie na ulicach, odwiedzają świąteczne jarmarki. Te zamykane są o 18:00 i na ulicach robi się zupełnie pusto. Wieczorem można spotkać już tylko biegaczy. I wcale nie jest ich mało! Temperatura spadła do -8 stopni, chodniki pokryte są śniegiem i lodem (nikt tutaj nie posypuje ich solą) a mimo tego z zadziwiającą regularnością mijają mnie biegacze. Większość w samych bluzach, bez kurtek, kominiarek i rękawiczek. Przecież jeszcze nie jest TAK zimno.

Maraton w środku lata

Choć wielu maraton w Szwecji skojarzy się pewnie ze śniegiem i lodem, nic bardziej mylnego! Na szczęście nie przez cały rok panują tutaj mrozy. Latem upały w Sztokholmie wcale nie są rzadkością a temperatura wody jest idealna do kąpieli. Maraton odbywa się zawsze w pierwszy weekend czerwca, kiedy średnia temperatura wynosi kilkanaście stopni. W tym roku było to 18 stopni, choć kilka lat temu, podczas rekordowo zimnej edycji biegu biegacze zmagali się z 5-6 stopniami i deszczem. Był to na szczęście wyjątek.

Bieg inny niż wszystkie

Szwedzi słyną ze spokojnego podejścia do życia. Podobnie podchodzą do tematu organizacji maratonu. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik i… kompletnie różne od tego, co znamy. Po pierwsze maraton startuje w sobotę, po drugie… w samo południe. Co więcej, próżno szukać w piątek maratońskiej wioski, przygotowanej mety i zabezpieczonej trasy. Za to w sobotę wszystko jest gotowe. Tajemnica szwedzkiej organizacji pracy.

Dlaczego zatem warto wystartować w Sztokholmie? Główną atrakcją jest trasa biegu, wiodąca przez kilka najważniejszych wysp miasta i liczne mosty, w tym zabytkowy Vasabron i mierzący ponad 600 m Västerbron, który oferuje najpiękniejszy widok na panoramę miasta. Trasa składa się z dwóch różnych pętli i jest tak samo kontrastowa jak całe miasto. Przez 42 km można zobaczyć urokliwą starówkę i szklane City, szczelnie zabudowane wysepki i rozległe kompleksy parkowe, pobiec wśród pastwisk pełnych galopujących koni i kręte uliczki Gamla Stan.

Łatwo nie będzie, bo mimo niewielkich względnych różnic wysokości, biegaczy czekają ciągłe podbiegi na mosty i sztokholmskie uliczki. Warto się jednak pomęczyć, bo co roku są one pełne kibiców. Tysiące (!) ludzi przychodzą oklaskiwać maratończyków. A perełką jest meta na Stadionie Olimpijskim sprzed ponad 100 lat, gdzie odbyły się piąte nowożytne Igrzyska Olimpijskie.


Perfekcyjne przygotowanie

Maraton w Sztokholmie cieszy się dużą popularnością. Startowali w nim już zawodnicy z ponad 100 krajów! W roku 2016 bieg ukończyło prawie 13 tys. zawodników. Szwedzi są świadomi dużego zainteresowania imprezą i w pełni przygotowani na przyjęcie biegaczy z całego świata. Strona biegu dostępna jest w czterech językach, w tym po angielsku i niemiecku. Informacje na niej zawarte są łatwo dostępne i jasne, ale w razie potrzeby kontakt z organizatorami jest wyjątkowo miły i sprawny.

Organizatorzy zapewniają na trasie aż 17 stacji odżywczych z imponującym menu. W czasie biegu mają być dostępne: woda, izotoniki napoje gazowane oraz kawa a z przekąsek: banany, batony zbożowe, batony energetyczne, chleb, owoce, tabletki energetyczne i… ogórki małosolne. W piątek odbywa się oczywiście pasta party.

Na tych, którzy ukończą bieg czeka pełny (!) Stadion Olimpijski, piękny medal i koszulka finiszera od sponsora tytularnego maratonu, czyli firmy Asics. Ale uwaga, t-shirt trzeba sobie wcześniej zamówić i opłacić. No właśnie…

Ile to kosztuje?

Skandynawia nie jest tania, zwłaszcza, jeśli przeliczymy ceny ze szwedzkich koron na złotówki i porównamy z naszymi. Bezdyskusyjnie jest jednak warta większych wydatków. Co ciekawe, do Szwecji można z Polski polecieć za grosze. W dobie budżetowych linii lotniczych i częstych promocji, bilety można kupić już za trochę ponad 70 zł. W obie strony! Lotów nie brakuje, do Sztokholmu regularnie latają samoloty z większości polskich lotnisk.

Minusem jest to, że tańsze linie lądują na lotnisku Skavsta, które terytorialnie nie należy do Sztokholmu, ale do Nyköping i jest od stolicy oddalone o ponad 100 km. Dojazd nie stanowi jednak problemu, bo autokary firmy Flygbussarna kursują w zależności od… lotów. Odjeżdżają z lotniska zawsze kilkanaście minut po lądowaniu samolotu a z centrum wyjeżdżają o godzinach dopasowanych do odlotów. Jeśli jeden autokar się zapełni, przewoźnik podstawia dodatkowy. „Spokojnie, wszyscy zdążą” to chyba stałą dewiza Szwedów. Przejazd trwa ok. 1 godziny i 20 minut i jest bardzo komfortowy, choć do tanich nie należy. Za bilet w dwie strony trzeba zapłacić ponad 120 zł.

Za udział w 39. ASICS Stockholm Marathon trzeba w chwili obecnej zapłacić 105 euro. Co ciekawe, cena pakietu rośnie wcale nie z końcem miesiąca. Obecna obowiązuje od 31 października i wzrośnie 10 kwietnia. Najniższa stawka obowiązywała tylko przez 10 dni czerwca i to… jeszcze przed startem tegorocznej edycji. Wynosiła 84 euro, czyli ponad dwukrotnie więcej niż opłaty na większość europejskich maratonów.

Jednym z największych wydatków podczas wycieczki na sztokholmski maraton będzie bez wątpienia nocleg. Chyba, że zadowoli nas łóżko w wieloosobowej Sali hostelu – w takiej sytuacji możemy spodziewać się europejskich cen rzędu 20 europ. Jeśli zamarzy nam się pokój, wydatek wzrośnie do kilkuset złotych. I uwaga! Pokój w Sztokholmie to najczęściej kilka (!) metrów kwadratowych bez okna. W takiej standardowej „kajucie sypialnej”, jak potocznie nazywa się te pomieszczenia, mieści się tylko łóżko, szafka nocna i wieszak.

Polskich biegaczy zaskoczą też ceny. 4,5 zł za bułkę? 40 zł za obiad w niezbyt drogiej knajpce? Warto zabrać ze sobą większy zapas gotówki i przygotować się na to, że w Sztokholmie tanio zjeść się nie da. Nawet gotowe dania w markecie zaskakują wysokimi cenami. Za to jest smacznie i zupełnie inaczej. Biegaczom z pewnością przypadnie do gustu tradycyjna szwedzka sałatka z burakami – smaczna i wartościowa dla maratończyków.

Miasto skomunikowane jest naprawdę dobrze. Jeździ tutaj metro (także między wyspami!), szybka kolejka, autobusy a latem kursują także promy. Dla biegaczy jednak skorzystanie ze środków transportu miejskiego nie będzie konieczne. Centrum jest naprawdę niewielkie i wszystko, co warte zobaczenia, znajduje się w promieniu góra kilku kilometrów, więc wszędzie można dojść spacerem. Albo pobiec…

Czy warto zafundować sobie maraton w stolicy Szwecji? Z pewnością. Klimat miasta i samego biegu jest niepowtarzalny. Jak zatem zaoszczędzić? Bilety lotnicze są tanie (warto zarezerwować je dużo wcześniej) a większość hoteli oferuje ogólnodostępne kuchnie – część prowiantu można zabrać ze sobą, resztę dokupić na miejscu. Z dużych wydatków pozostanie koszt noclegu i sam pakiet startowy.

Strona imprezy: www.stockholmmarathon.se/

O samym Sztokholmie: www.visitstockholm.com

KM