Kwalifikacje olimpijskie wywalczone do tej pory na Tokio 2020 zachowują ważność na igrzyska przełożone na rok przyszły. Taka decyzja miała zapaść podczas kolejnej telekonferencji władz Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i światowych federacji sportowych.
Nieoficjalną na razie informację podała Agencja France Presse, udało mi się ją potwierdzić w Polskim Komitecie Olimpijskim. „Oficjalne informacje dla wszystkich krajów będą do 4 tygodni. Na dziś kwalifikacje zdobyte są utrzymane” – napisała w wiadomości tekstowej do mnie Iwona Łotysz, zastępca sekretarza generalnego PKOl, odpowiedzialna m. in. za kwalifikacje olimpijskie.
Stwierdzenie francuskiej agencji prasowej PKOl cytuje zresztą w swoich mediach społecznościowych.

Jeśli MKOl potwierdzi oficjalnie te informacje, będzie to oznaczało, że spokojnych o prawo startu za rok w Tokio jest już 26 polskich lekkoatletów, tyle samo kobiet i mężczyzn. Prawie połowę z nich stanowią biegacze:
Kobiety:
- Ewa Swoboda (100 m - 11,07, min. 11,15)
- Justyna Święty-Ersetic (400 m - 50,85, min. 51,35)
- Iga Baumgart-Witan (400 m - 51,02, min. 51,35)
- Sofia Ennaoui (1500 m - 4:04,06, min. 4:04,20)
- Karolina Nadolska (maraton - 2:27:43, min. 2:29:30)
- Karolina Kołeczek (100 m pł - 12,75, min. 12,84)
- Klaudia Siciarz (100 m pł - 12,82, min. 12,84)
- Joanna Linkiewicz (400 m pł - 55,38, min. 55,40)
Mężczyźni:
- Marcin Lewandowski (800 m - 1:43,74, min. 1:45,20)
- Marcin Lewandowski (1500 m - 3:31,46, min. 3:35,00)
- Adam Kszczot (800 m - 1:44,61, min. 1:45,20)
- Patryk Dobek (400 m pł - 48,80, min. 48,90)
Dla Marcina Lewandowskiego, który jako jedyny z naszych lekkoatletów osiągnął minimum w dwóch konkurencjach, postanowienie MKOl nie ma żadnego znaczenia: – Nawet nie znałem tej decyzji, dowiedziałem się o niej od ciebie – powiedział brązowy medalista mistrzostw świata na 1500 m, gdy zadzwoniłem do niego z prośbą o opinię. – W ogóle nie zawracam sobie tym głowy, cały czas pracuję, trenuję, po prostu robię swoje – stwierdził Lewandowski, który jeszcze do niedzieli przebywa na kwarantannie domowej po przyspieszonym powrocie z obozu w USA.
– Moim celem jest olimpijski medal, nie mogę się więc martwić o minimum: nawet gdybym musiał je zrobić jeszcze raz, byłaby to formalność – konstatuje nasz mistrz średnich dystansów.
Całkiem inne podejście ma Karolina Kołeczek. – Nie spodziewałam się takiej decyzji MKOl, ale uważam ją za słuszną i sprawiedliwą. Będziemy dzięki temu znacznie bardziej spokojni wewnętrznie, a dla mnie to jest ważne: będę mogła trenować w komforcie psychicznym nie martwiąc się, że w określonym terminie muszę zrobić jakiś wynik – przyznaje nasza płotkarka.
– To istotne tym bardziej – dodaje Kołeczek – że w dzisiejszych czasach nic nie wiadomo: jak potoczy się sezon, jakie i od kiedy będziemy mieli warunki do treningu. W tej chwili przecież kompletnie nie mamy gdzie trenować, ośrodki i stadiony są pozamykane, wyjazdy na obozy niemożliwe, nie wiadomo, czy i kiedy będą jakieś zawody, pod znakiem zapytania stoją sierpniowe Mistrzostwa Europy w Paryżu. Dobrze chociaż, że teraz nie będę musiała martwić się o minimum na przyszłoroczne igrzyska – mówi najlepsza polska płotkarka.
W ciągu wspomnianych 4 tygodni MKOl ma nie tylko potwierdzić zdobyte do tej pory kwalifikacje, ale też – po konsultacjach ze światowymi federacjami sportowymi – podać liczbę pozostałych jeszcze wolnych miejsc w igrzyskach w 2021 roku oraz nowe zasady i terminy walki o nie, a także nowy termin przełożonych Igrzysk XXXII Olimpiady w Tokio. Do tej pory wiadomo tylko, że mają się odbyć nie później niż latem 2021 roku.
Piotr Falkowski
fot. Marek Biczyk (PZLA), Bryan Turner on Unsplash