Niemal wszyscy są zgodni, że z dopingiem w polskich biegach masowych należy jak najszybciej coś zrobić. Rozbieżności pojawiają się jednak wtedy, gdy padają propozycje rozwiązań. Pomysł, by wspólnymi siłami i środkami rozwiązać ten problem podzielił zarówno biegaczy jak i organizatorów zawodów.
Przypomnijmy chodzi o projekt Marcina Chabowskiego, polegający na stworzeniu przy cieszącym się autorytetem Polskim Stowarzyszeniu Biegów specjalnego budżetu na wyrywkowe kontrole. Zasilany byłby on przez samych biegaczy symboliczną złotówką dopłacaną do każdego pakietu startowego.
Sposób na wyciąganie kasy?
– „Dlaczego, ja przybiegający jako 1500 zawodnik na metę mam płacić za badanie pierwszej trójki?” – pytał jeden z naszych czytelników. Inny z kolei dowodził, że złotówka „to nie majątek, a może „rynek” biegowy” troszkę się oczyści z oszustów”.
Główna oś sporu dotyczyła tego, dlaczego amatorzy, którzy nie aspirują do zwycięstwa w zawodach mają pokrywać kontrole antydopingowe profesjonalistów. Często pojawiała się sugestia, że to sposób na wyciągnięcie dodatkowych pieniędzy od biegaczy.
– „To kolejny sposób na kasę dla działaczy: dajcie wszyscy złotówkę, wam nie ubędzie, a nam będzie dobrze” – pisał niejaki amator.
Dziadek biegowy dowodził, że choć „złotówka czy dwa złocisze to żaden majątek” to „wydaje mi się, że jesteśmy amatorami i to w sensie Coubertin'owskim. Co mnie obchodzi, że ktoś będzie przede mną za cenę np. utraty męskości. Biegam bo lubię i jeśli się ścigam to TYLKO ze sobą. A kontrola atydopingowa kojarzy mi się z przemysłem sportu wyczynowego, który ze sportem WŁAŚCIWYM nie ma już nic wspólnego.”
Inny biegacz mówił wprost: „nie chodzi o kwotę, ale o fakt, że mamy się wszyscy składać, a problem dotyczy tylko pierwszych trzech zawodników. Działacze się cieszą, że jest pretekst kolejną kasę wyciągać - jestem przeciw.”
Niech wygra najlepszy
Zwolennicy pomysłu Marcina Chabowskiego podkreślali, że problem dopingu jest na tyle poważny, że należy jak najszybciej podjąć jakieś konstruktywne działania.
– „Bardzo dobry pomysł, niech wygrywa najlepszy, nie zaś najlepiej oszukujący - a wiadomo, że podejrzenia się pojawiają” – pisał jeden z zawodników. Inny przekonując do kontroli na zawodach argumentował: „należy walczyć z nieuczciwymi zawodnikami... może to będzie miało wpływ na rozwój naszych zawodników i podnoszenie ich poziomu...”. Wypowiadali się też tacy, którzy chcieli zapłacić więcej niż złotówkę byleby biegi były czyste.
"To sprawa Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie"
Organizatorzy imprez również byli podzieleni w sprawie proponowanych rozwiązań.
- „Naszym zdaniem nie ma problemu dopingu wśród zawodników biorących udział w imprezach przez nas organizowanych. Szacujemy, że podobnego zdania jest 95% organizatorów małych i średnich imprez biegowych w Polsce. Opłaty startowe są już na wysokim poziomie i w naszej opinii dalsze ich podnoszenie żeby sfinansować proponowany program nie spotkałoby się z pozytywnym odbiorem uczestników naszych imprez” – pisał mailu do naszej redakcji jeden z organizatorów dowodząc, że „nic nie stoi na przeszkodzie żeby pozostałe 5% organizatorów, którzy problem dopingu dostrzegają zlecały kontrole antydopingowe na swoich imprezach samodzielnie lub w ramach porozumień.”
W kontaktach z nami osoby przygotowujące imprezy sugerowały często, by to Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie w ramach własnego budżetu zajęła się kontrolą biegów masowych. Trzeba jednak pamiętać, że bez zwiększenia budżetu Komisji (wynoszącego ok 2 mln zł rocznie) nie jest to możliwe.
Liga Czystych Biegów = biegi tylko dla Polaków?
Najwięcej emocji wzbudziła idea Ligi Czystych Biegów. W zamierzeniu jej pomysłodawcy – Zygmunta Berdychowskiego, szefa Festiwalu Biegowego w Krynicy, chodziło o stworzenie pozytywnego przekazu, że w Polsce nie ma przyzwolenia na doping i w sposób aktywny chcemy z tym problemem walczyć. Okazało się, że wielu uczestnikom dyskusji to się nie spodobało. Co więcej, odbierając przekaz dosłownie, poczuło się nim dotkniętych.
– Zwrot jest nonsensem, bo nie ma pewności, że wyniki kontroli biegów z „czystej” ligi będą zawsze negatywne. Określenie ma też charakter szantażu, sugerującego, że organizator imprezy dla amatorów, który nie przystąpi do programu, będzie organizatorem „brudnego biegu”. Ubolewamy też, że w dyskusji pojawia się teza „my jesteśmy czyści, dopingują się Kenijczycy i Ukraińcy” i nikt nie protestuje przeciwko wypowiadaniu takich opinii. My przeciwko tej tezie protestujemy” – pisał do redakcji jeden z organizatorów.
Drugi dowodził, że „za dużo w tym pomyśle ideologii, a za mało realnej oceny sytuacji”. – Samo określenie „Liga Czystych Biegów" budzi we mnie niestety złe skojarzenia. Skoro chodzi o wyeliminowanie domniemanego dopingu wśród przybyszy zza granicy to możemy dość łatwo opaść w myślenie o biegach „czystych rasowo”, tylko dla Polaków – wskazywał.
Ale wśród wypowiedzi były też głosy poparcia: „Zgadzam i się i popieram stworzenia projektu Ligi Czystych Biegów. Wydaję mi się, że doping u biegaczy z zagranicy jest dużym problemem. Bylibyśmy zainteresowani przyłączeniem się do inicjatywy”.
Inny organizator pisał krótko: „Deklarujemy gotowość do prac nad Programem jak i udział w stworzonym systemie kontroli antydopingowej”.
Początek dyskusji
Większość opinii wyrażonych przez środowisko biegowe było skrajnych. Albo pomysł Marcina Chabowskiego się podobał (i to nawet bardzo - w naszej ankiecie blisko 80 procent czytelników wyraziło gotowość do zapłaty dodatkowej złotówki aby bieg, w którym startują, był objęty kontrolą antydopingową), albo był w całości odrzucany. Mało kto traktował go jako punkt wyjścia do dalszych prac. Dosłownie zrozumiano też propozycję Ligi Czystych Biegów. Być może więc powinno się zaprosić do rozmów Ministerstwo Sportu, sejmową komisję ds. sportu, a nawet Polski Związek Lekkoatletyki, by w szerszym gronie szukać rozwiązania.
Jedno jest pewne - nie możemy dalej udawać, że wszystko jest w porządku. Jeśli zależy nam, by nasza ukochana dyscyplina sportu się rozwijała potrzebne są działania. Konkretne działania. Problem sam się nie rozwiąże i musimy mieć tego świadomość. Pora działać.
MGEL