Barbara Niewiedział to biegaczka średniodystansowa, która z ostatnich mistrzostw świata w Doha przywiozła aż 3 złote medale.
Jest także dwukrotną złotą medalistką paraolimpijską, wielokrotną mistrzynią świata i zawodniczką wszechstronną, która wygrywa na bieżni, na hali i w przełajach. Jest także aktualną rekordzistką świata na dystansie 1500m i 800m. Z powodzeniem rywalizuje z pełnosprawnymi zawodniczkami.
Zapytaliśmy Panią Barbarę jak się zdobywa złote medale, gdy trzeba godzić czas na treningi z życiem rodzinnym i borykać się z problemami finansowymi.
Zanim zapytam o pani niezwykłe osiągnięcia, rekordy świata, medale olimpijskie, chciałabym prosić o wyjaśnienie, co oznacza kategoria T20, w której pani startuje?
Barbara Niewiedział: To niepełnosprawność intelektualna. Na pewno, chce mnie pani zapytać, jak znalazłam się w tej kategorii. Jako 8-latka straciłam ojca i wraz z rodzeństwem trafiłam do ośrodka szkolno-wychowawczego. Miałam tam problemy z nauką, a do teraz mam problemy, które można określić jako intelektualne. Nie radzę sobie ze sprawami papierkowymi, jest wiele rzeczy, których nie potrafię zrobić.
Niestety defekt intelektualny, chociaż nie jest zawsze widoczny, w sobie mam. Przebywając z normalnymi osobami, człowiek się uczy od nich odpowiedniego zachowania, słownictwa, kultury bycia. To nie jest tak, że osoba niepełnosprawna intelektualnie musi się zaraz jakoś szczególnie zachowywać. Niestety startując w kategorii T20 jesteśmy narażeni na wyśmianie i to na pewno nie jest przyjemne. Trzeba sobie z tym radzić...
Od czego zaczęła się pani kariera sportowa?
Jako 14-latka wzięłam udział w zawodach ulicznych z okazji Dnia Olimpijczyka. Pokonałam tam dystans 2 km i wygrałam ze wszystkimi i z chłopakami i dziewczynami, a zawody były organizowane dla pełnosprawnych zawodników. I od tego zaczęła się moja kariera. Było to możliwe, bo nauczyciel WF, pan Korfela, znalazł sposób, by wykorzystać mój zacięty charakter i upór. Pokazał mi drogę i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Wkrótce po tym zwycięstwie pojawiły się następne. Zaczęłam wygrywać w mistrzostwach województwa, a nawet na mistrzostwach Polski juniorek.
Czy to były zawody osób pełnosprawnych?
Tak, rywalizowałam z osobami pełnosprawnymi i do tej pory zdarza mi się pobiec z kadrowiczkami. Zdobywałam medale również w takiej rywalizacji. W tym roku pobiegłam z dziewczynami z kadry narodowej w Krakowie i zajęłam piąte miejsce.
Kiedy przyszły pierwsze sukcesy międzynarodowe?
Bardzo szybko. Już rok później pojechałam na swoje pierwsze mistrzostwa świata. Odbywały się w Portugalii. Wygrałam tam w biegu przełajowym na dystansie 3000m. Tam zostałam dostrzeżona. Po tych zawodach miałam już dostęp do szkoleń, zgrupowań. Jeździłam na coraz więcej zawodów. Często wygrywałam, chociaż nie mogę powiedzieć, że zawsze. Bywałam druga, trzecia.
Zawodniczki na moich dystansach są bardzo mocne. Muszę więc dużo trenować, by utrzymać się na podium. Sukcesy nie przychodzą, tak od niczego. Trzeba na nie ciężko pracować. Na szczęście trener ma do mnie dobre podejście i bardzo dobrze nam się trenuje. Pracujemy razem już 11 lat.
Jak wyglądają pani treningi?
Moje typowe dystanse to 1500 i 800m. W Rio pobiegnę prawdopodobnie na swoim koronnym dystansie 1500m, ale także na 400m, a to już trochę inny trening, bardziej sprinterski. Dla mnie ten krótszy dystans jest cięższym i to przebiegnięcia i do trenowania. Trzy razy w tygodniu trenuję w obecności trenera, który musi na mnie popatrzeć, zmierzyć tętno, zmierzyć czas itd. Pozostałe dni trenuję sama według trenerskiej rozpiski.
W 2000 r. zadebiutowała pani na paraolimpiadzie i tam też zdobyła pani złoty medal…
Tak, startowałam tam na dystansie 800m. Nabiegałam czas 2:08. Był to mój rekord życiowy i rekord świata niepobity do dzisiaj (Barbara Niewiedział uzyskała również czas 2:07, podczas zawodów dla osób z intelektualną niesprawnością federacji INAS-red.)
Zanim pojechała pani na następną paraolimpiadę do Londynu, zdążyła pani urodzić 2 córki. Jak się pani udało to pogodzić z treningami i startami na najwyższym poziomie?
Wiktoria urodziła się w 2003 r., a Martynka w 2007r. Gdy treningi były na miejscu, koło domu, łatwiej było wszystko pogodzić, ale rzeczywiście wyjazdy na obozy wiązały się z większymi problemami. Sport wymaga czasu. Mam jednak to szczęście, że wspiera mnie moja rodzina. Bardzo dziękuję mojej siostrze, mamie, mężowi, za to że rozumieją moją pasję i zawsze mogę na nich liczyć. Moje dziewczynki zawsze były bardzo spokojne.
Myślę, że moja rodzina jest przyzwyczajona do cyklu przygotowań. Wie, że ja czasami muszę wyjechać. Kocham sport i dzięki niemu spełniam swoje marzenia. Coś z tej pasji udzieliło się mojej starszej córce. Wiktoria też biega. Jestem pewna, że będzie kiedyś tak samo dobra, jak jej mama (śmiech). Od razu się pochwalę, że zdobywa złote medale na dystansie 600m.
Na paraolimpiadę w Londynie pojechała pani jako mama, jeszcze małych dziewczynek. Tam też zdobyła pani złoto…
Potrafię być naprawdę uparta. Zawsze realizuję swoje założenia treningowe, cokolwiek się dzieje Nigdy ich nie odpuszczam. W Londynie wystartowałam na dystansie 1500m. Rywalizowałam tam z bardzo mocnymi rywalkami, siostrami z Węgier. W stawce była też Ukrainka i Arleta Meloch, która biega maratony. Miałam najlepszą życiówkę wśród tych zawodniczek, ale przy takiej konkurencji niczego nie można być pewnym. Czułam respekt przed nimi i przez cały czas byłam czujna. Nie biegłam z myślą o czasie, czy rekordzie. Chciałam wygrać i biegłam po medal. Wygrałam ten bieg na ostatnich 200 metrach. Zawsze miałam dobry finisz.
Czy jako rekordzistka świata i paraolimpijka spotyka się pani z uznaniem? Jak wygląda codzienność sportowca z niepełnosprawnością intelektualną? Może pani liczyć na wsparcie mediów, sponsorów, stypendia?
Takimi osobami jak my, nikt się nie interesuje. Czasami, gdy zdobywamy jakieś złote medale, na zawodach pojawia się telewizja, ale częściej jej nie ma. Tak naprawdę nie wiem, czym się różnimy od innych sportowców, chyba po prostu nie jesteśmy medialni i nie gwarantujemy oglądalności.
Finanse to też nie jest taka prosta sprawa. Kryteria są takie, że na zawodach musi być 12 zawodniczek, jeśli ich nie ma, to nie ma też szans na stypendium sportowe i musimy sobie radzić sami.
Co się wtedy dzieje? Czy jakiś związek sportowy finansuje przygotowania?
Na pewno buty do biegania, ubrania sportowe, odżywki kupujemy wtedy we własnym zakresie. Ja mam ogromne szczęście i nie jestem w stanie wyrazić słowami wdzięczności, że znalazłam się w grupie 8 zawodników, których PKO ORLEN wytypował po igrzyskach w Londynie. Dzięki ich stypendium można myśleć o np. obozach treningowych, może nawet gdzieś zagranicą, gdy u nas warunki nie pozwalają na treningi.
ORLEN i program Opolska Nadzieja Olimpijska realizowany przez władze województwa, to moje jedyne źródła utrzymania. Bez nich byłabym bez środków do życia. Niestety buty nie są tanie, a przecież potrzebna jest więcej niż jedna para. Trochę mi żal, gdy widzę dziewczyny, które mają buty do każdego rodzaju treningu, ale mnie na to nie stać, ale radzę sobie z tym, co mam.
Czyli jak rozumiem, producenci butów sportowych nie garną się do współpracy z zawodnikami niepełnosprawnymi?
Niestety nie. Bardzo żałuję. Miło byłoby mieć partnera technicznego i biegać w firmowych ubraniach (śmiech). Najbardziej jednak mi żal, że podczas paraolimpiad nie mamy tych samych strojów, które przygotowywane są dla zawodników kadry pełnosprawnej. Mam nadzieję, że w Rio to się zmieni.
Co pani planuje osiągnąć w Rio?
Medale. Myślę o srebrnym, a może i złotym na 1500m. Na pewno będę walczyła.
Czy myśli pani o tym, żeby wydłużyć dystanse? Zobaczymy panią kiedyś na maratonie?
Jeszcze o tym nie myślę, ale na pewno kiedyś przyjdzie taki czas, ze już nie będzie tej szybkości, tej werwy, która jest we mnie obecnie. Pewnie w przyszłości rozważę półmaraton i maraton, ale to jeszcze nie ten moment.
Rozmawiała Ilona Berezowska