Maraton w Phenianie czy na Bajkale bliżej niż Ci się wydaje

  • Festiwal biegowy

– Start w Maratonie na Antarktydzie to koszt 60 tys. zł, ale np. wyjazd do Jerozolimy robię poniżej kosztów. Dlaczego? Jak każdy biegacz mam potrzebę zarażania innych swoją pasją.

Marek Śliwka to postać niezwykła. Zapalony biegacz, globtroter, a zawodowo właściciel biura podróży Logos Travel. W zeszłym roku włączył do swojego katalogu specjalną ofertę dla amatorów aktywnego spędzania czasu.

Projekt „Biegaj i zwiedzaj" to propozycja dla tych, co kochają przygody, mają dobrą formę i nie boją się wyzwań. To propozycja dla tych, co mają marzenia, by wystartować w zamkniętej na świat Korei Północnej, pobiec po zamarzniętym Bajkale, czy ukończyć zawody w Kenii, gdzie podczas imprezy należy uważać nie tylko na rywali, zmęczenie, czy wysoką temperaturę, ale również na żyjące na wolności lwy.

„Biegaj i zwiedzaj" daje także szansę, by zdobyć prestiżową „Koronę Maratonów”. Niestety to wszystko kosztuje. – Zdaję sobie sprawę, że nasza oferta jest poza zasięgiem większości biegaczy – mówi Śliwka. – Ale wyjazd na Bajkał czy do Izraela jest w miarę dostępny. Tym bardziej, że moja oferta na te biegi jest na pewno tańsza niż gdyby wybrać się na nie w sposób niezorganizowany.

Z Markiem Śliwką rozmawiał Maciej Gelberg.

Mija rok od kiedy w ofercie Logos Travel pojawiła propozycja dla biegaczy. Z jakim spotkała się zainteresowaniem? Ilu macie klientów?

Ciągle jesteśmy na początku drogi. Zorganizowaliśmy wyjazd do Etiopii, Jerozolimy, na Bajkał. Wzięło w nich udział kilkanaście osób. Liczymy, że w tym roku będzie jeszcze lepiej. Mamy nową, bardzo ciekawą ofertę.

Chodzi o wyjazd do Korei Północnej?

Tak. To jedyna i niepowtarzalna okazja, by wystartować w maratonie w ostatnim bastionie komunizmu. Na te zawody nie ma szans dostać się w indywidualny sposób. Każdego chętnego ambasada koreańska skieruje bezpośrednio do nas.

Na co mogą liczyć biegacze?

Ten maraton ściąga bodajże największą liczbę kibiców na świecie. Grają trąbki i puzony. Wiwatują tłumy. Wzdłuż trasy ustawiają się miliony ludzi, dziesiątki tysięcy czekają na stadionie. Jest największy na świecie Łuk Triumfalny i płaska, szybka trasa sprzyjająca ustanawianiu rekordów życiowych.

Maraton w Korei jest w kwietniu, a czy można się jeszcze zapisać na wyjazd na Bajkał Maraton?

Dostaliśmy od organizatora 12 miejsc. Praktycznie wszystkie są już zajęte. A trzeba pamiętać, że nie każdy, kto ma chęć pobiec po zamarzniętym jeziorze w temperaturze poniżej 25 stopni Celsjusza, może wystartować. Ponieważ to bieg ekstremalny, organizatorzy sprawdzają dotychczasowe osiągnięcia zawodnika i decydują o jego kwalifikacji.

Wiem, że w planach macie inne wyjazdy związane z maratonami: Kenia, RPA, Bhutan. Czy turystyka biegowa będzie odgrywać coraz większą rolę w ofercie Logos Travel?

Chcemy robić 5-7 imprez rocznie. Na razie. W naszym katalogu znajduje się co prawda 15 wyjazdów biegowych na wszystkie kontynenty, ale przygotowanie np. wyjazdu na maraton na Antarktydę nie jest proste. Zdobycie miejsc graniczy z cudem, a do tego trzeba z góry zapłacić depozyt. Jest więc duże ryzyko, że zainwestuje się pieniądze, które przepadną, bo nie pojawią się klienci.

O jakich kwotach mówimy?

Sam pakiet startowy w maratonie na Antarktydzie to 10,8 tys. euro. Plus cena biletu lotniczego do Patagonii jakieś 8-9 tys. zł. Nasza oferta to też zwiedzanie, więc całość wyprawy zamknie się kwotą ok. 60 tys. zł.

Ale są też tańsze wyjazdy?

Tak jak mówiłem ofertę maratonu na Bajkale czy w Jerozolimie przygotowałem poniżej kosztów. Czterodniowy wyjazd do Izraela kosztuje 1750 zł plus 225 dolarów. W cenie jest nie tylko przelot, pobyt i start, ale również zwiedzanie.

Czy te promocyjne stawki to tylko marketing?

Chodzi o coś więcej. Zależy mi na promocji zdrowego stylu życia. Jak każdy biegacz czuję potrzebę, by zarażać innych swoją pasją. Liczę, że przyniesie to efekt kuli śnieżnej. To przecież jest cud, że tyle ludzi w Polsce zaczęło biegać. I że odbyło się to oddolnie, bez programów rządowych.

Pan jest zapalonym biegaczem. Szczególnie upodobał Pan sobie maratony ekstremalne. Był Bajkał, Etiopia, jakie są najbliższe plany?

Myślę właśnie o Antarktydzie. Co prawda nie ma już pakietów startowych, ale jestem na liście rezerwowych. Liczę, że ktoś zrezygnuje i będę mógł pojechać. W czerwcu chciałbym też wziąć udział w maratonie w Kanadzie. Odbywa się on w Noc Świętojańską pod Kołem Polarnym. Początek zawodów jest o północy. Magnesem przyciągającym ludzi na te zawody są Białe Noce i zorza polarna. Jak sił starczy i ścięgna wytrzymają pojechałbym jeszcze w sierpniu do Australii.

To wszystko dla Ekstremalnej Korony Ziemi?

Rzeczywiście, zamierzam przebiec maraton ekstremalny na każdym kontynencie. Ponadto stworzyliśmy z Poland Running Academy projekt Korona Maratonów Świata.

Co to za projekt?

Założeniem jest aby biegacze w ciągu 4 lat ukończyli proponowane przez nas maratony na pięciu z siedmiu kontynentów. Cztery lata to Olimpiady, czyli czas pomiędzy Igrzyskami Olimpijskimi. To nasz wewnętrzny pomiar czasu. Na tych, którzy poradzą sobie w tym czasie z przebiegnięciem maratonów na wszystkich kontynentach czeka najwyższe wyróżnienie: Diamentowa Korona Maratonów Świata.

Czy ten projekt ma przyciągnąć nowych klientów?

Na razie liczymy na kilkudziesięciu klientów rocznie. Potem może będzie to kilkuset. Jak osiągniemy liczbę tysiąc, strzelą szampany. Rynek ma olbrzymi potencjał, więc jestem optymistą.

Powodzenia zatem!

MGEL

fot. archiwum Marka Śliwki