Marcin Świerc: „Od najlepszych jestem na odległość żyletki”

Rok 2014 w krajowych biegach górskich i ultra należał z pewnością do Marcina Świerca. Zawodnik z Lisowic wygrał wszystko to co najważniejsze. Na początku były Mistrzostwa Skyrunning Zakopane, potem Mistrzostw Polski w Długodystansowym Biegu Górskim w Lądku Zdrój, a na koniec Mistrzostwa Polski w Utramaratonie Górskim w Krynicy. – Teraz czas na poważną rywalizację w światowym Skyrunning. Za rok chce być w rankingu w czołowej dziesiątce.

– To był dla mnie bardzo dobry sezon. Zdobyłem trzy złote medale Mistrzostwa Polski, ale też z powodzeniem walczyłem za granicą – mówi Marcin Świerc. – We Francuskim Millau Ultramarathonie, gdzie startowała cała elita światowa w ramach pierwszego pojedynku USA vs. Europa vs. gospodarze, do 50 km nawet byłem na podium. Niestety potem pojawiły się błędy i ostatecznie finiszowałem dziewiąty. Ale udowodniłem sobie i innym, że mogę rywalizować z najlepszymi.

Rozmowa Macieja Gelberga

Jak to się robi, że niezależnie od dystansu w biegach górskich w Polsce króluje Marcin Świerc?

To nie jest proste. W czasach, gdy dominuje specjalizacja, udało mi się wygrać zawody o bardzo dużej rozpiętości kilometrowej. Inaczej się przecież trzeba przygotować do Biegu Marduły w Zakopanem na 25 km, biegu na Kasprowy, a inaczej do Biegu 7 Dolin w Krynicy na 100 km.

Co zdecydowało o sukcesie? Czy to Marcin Świerc jest taki mocny, czy konkurencja słaba?

Po pierwsze bardzo dobrze przepracowałem cały sezon. Mój autorski program treningowy daje efekty, co widać też po moich zawodnikach, którzy podnoszą swój poziom sportowy. Dzięki wsparciu sponsora udało mi się wyjechać na obóz treningowy. Nie było też poważnych kontuzji. Istotne było też to, że mam wsparcie sponsorów firmy KLER, KOŁO i SALOMON, oraz praca z zawodnikami, mogłem się w całości poświęcić bieganiu. Bez spokojnej głowy nie byłoby możliwe osiągnięcie takich sukcesów. Choć wymaga to pracy 24 godziny na dobę, to daje dużą satysfakcję.

Czy tegoroczne przygotowanie będą się czymś różnić?

Na pewno zaczynam z wyższego poziomu. Nie zamierzam wprowadzać żadnej rewolucji. Na pewno udoskonalę ten swój program bardziej pod biegi ultra bo mój cel długofalowy to UTMB. Zamierzam robić wszystko spokojnie, z głową. Na przełomie lutego i marca wyjeżdżam zagranicę na obóz treningowy – wysokogórski, który też tylko pomoże i wniesie dużo do treningu. Na tym obozie będę mógł się uczyć od najlepszych i będę na pewno łapał całymi garściami.

Jakie ma Pan plany na przyszły sezon?

Chciałbym może obronić tytuły mistrza Polski to zależy od kalendarza startów zagranicznych, ale priorytetem jest mocniej powalczyć w Światowym Cyklu Skyrunning. Dzięki wsparciu sponsorów zamierzam wziąć udział w trzech pięciu biegach. Zacznę w maju, w Hiszpanii w Transvulcania Ultramarathonie. Kolejne starty to najprawdopodobniej Mont Blanc80K i Tromsø SkyRace® w Norwegii. Na koniec wybieram się na Mistrzostwa Europy w Val d’Isère. Do cyklu jeszcze wchodzą zawody w stanach 6 września oraz 100 km w Francji 19 września. Tak więc w Polsce nie ma za wiele startów.

W Transvulcania Ultramarathonie wystartuje Pan już po raz kolejny...

To prawda. W tym roku pojawiła się tam cała elita światowa biegów ultra. Zamierzam w przyszłym roku mocniej powalczyć - pomoże w tym obóz i aklimatyzacja do wysokości. To będzie trzeci start a do trzech razy sztuka…

Jak wyglądał pojedynek ultrasów w Francji? Jakie wrażenia?

Zawody bardzo fajne. Świetny pomysł z rywalizacją między kontynentami. Już wiem, że w przyszłym roku dołączą do rywalizacji biegacze z Azji. Bardzo się też cieszę, że zauważono moje wyniki w Europie, reprezentowanie tego kontynentu to dla mnie duża nobilitacja. Wiem, że jestem bardzo blisko najlepszych, na odległość przysłowiowej „żyletki”. Z drugiej strony za czołowymi zawodnikami świata stoi grupa ludzi. To prawdziwe teamy. Nie powinno to dziwić skoro w tak wyrównanej stawce o sukcesie decydują detale. Dlatego wsparcie zespołu jest tak istotne. Ja jestem sam… wszystkie rzeczy niestety są na mojej głowie. A życie nie ułatwia pogodzenie wielu rzeczy. Polskim biegaczom pod tym względem bardzo dużo brakuje do Zachodu. Nie próbuję nas nawet porównywać do Amerykanów, którzy mogą liczyć nawet na pomoc psychologa...

A wracając do zawodów we Francji przydarzył się mi się błąd, bo nie skorzystałem z dwóch punktów z wodą. Za co zapłaciłem udarem. Ale gonimy świat…

Ale takie doświadczenie będzie procentować?

Oczywiście, że tak. Obiecuję, że będę walczyć. Tanio skóry nie sprzedam. To właśnie rywalizacja z najlepszymi podnosi poziom sportowy. Do nich trzeba równać. Dlatego tak dużo wyjazdów w przyszłym roku.

A co z UTMB?

Powalczę tam w 2016 r. Przygotowania już ruszyły, a przyszłoroczne starty są ich elementem. Ale do UTMB trzeba podejść spokojnie. Nie można być w gorącej wodzie kąpanym. Dlatego Ultra-Trail du Mont-Blanc® traktuję jak wisienkę na torcie moich startów i kariery.

Wśród biegaczy górskich Marcin Świerc jest znany nie tylko dlatego, że trudno dotrzymać mu kroku. Jest Pan jednym z nielicznych polskich ultrasów, który przeszedł na dietę wegetariańską. Zainspirował Pana Scott Jurek?

Nie chcę wchodzić w przyczyny tej decyzji, ale Scott Jurek nie miał z tym nic wspólnego. Już dawno przed książką próbowałem diety wege. Na początku nie było łatwo i wracałem do mięsa. Nie potrafiłem się przestawić. Czułem się zmęczony, a sposób odżywiania wpłynął na moją formę. Z czasem, metodą prób i błędów doszedłem do optimum, które daje równowagę między startami a regeneracją. Ale to sprawa indywidualna i nie polecam naśladowania Scotta tylko słuchanie swojego organizmu.

Jakie wyniki zadowolą Pana w 2015 roku?

Wyniki w przyszłym sezonie? To wszystko zależy od wielu rzeczy... Czy będzie spokojna głowa, czas, regeneracja, brak kontuzji. Nie chce tu prorokować. Chce się cieszyć każdym startem i wyjazdem. Każdą możliwością bycia w górach. Radością i frajdą. Wyniki same przyjadą...

Rozmawiał Maciej Gelberg

Marcin Świerc w 2014 roku: