To jego głos rozbrzmiewał w Krynicy
Opublikowane w pt., 13/09/2013 - 15:46
Bez tej osoby emocje podczas festiwalowych biegów nie byłyby takie same. W niedzielę ceremonię wręczenia nagród prowadził ostatkiem sił, ale jak sam mówi – „tak jak biegacze dałem radę”. Panie i panowie, biegaczki i biegacze - spiker (choć to mało powiedziane), konferansjer, dziennikarz Polskiego Radia i TVP, ale przede wszystkim miłośnik Festiwalu Biegowego w Krynicy - Bogdan Saternus.
Prowadził Pan zawody w Krynicy-Zdrój już po raz trzeci. Jak refleksje?
Widać, że Festiwal z każdym rokiem cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Zauważam to po startujących tłumach. Widzę też, że impreza ma swoich stałych uczestników. Ogrom biegów, który jest prowadzony w ciągu trzech dni wymaga sprawnej organizacji, więc pod tym względem zawody oceniam na szóstkę. Większość startów przeprowadzono zgodnie z programem, co jest dużą sztuką przy tylu biegach.
Ze swojej perspektywy obserwowałem dużą życzliwość ludzi. Wiadomo, że najlepsi walczą o trofea, ale dla większości generalnie liczy się sam udział. Pokonanie mety cieszyło każdego. Nie zależnie czy to było kilkuletnie dziecko, czy doświadczony biegacz. Kiedy kogoś pytałem po Biegu 7 Dolin o wrażenia to odpowiadali mi, że cieszą się, iż ukończyli ten bieg.
Czy jakiś moment zapadł Panu szczególnie w pamięć z tegorocznej edycji?
Jednego takiego momentu nie było. Pamiętam kilku biegaczy, którzy uśmiechnięci przekraczali linię mety z wypisanym na twarzy wyrazem „jednak się udało”. Dla niektórych podczas Biegu 7 Dolin czy Życiowej Dziesiątki TAURONA nie ważny był wynik tylko to, że udało się dobiec do mety. Reakcje ulgi i szczęścia oraz pozdrawianie publiczności tuż przed metą na ostatniej prostej pomimo kilometrów w nogach to były wspaniałe obrazki. Uczestnicy podbiegali do kibiców bliżej barierek, kosztem swojego czasu przybijali „piątki”, to były chwile które zapadały w pamięci.
Zresztą nikt tu nie kontrolował swoich emocji, była duża spontaniczność. Niesamowite napięcie wyczułem też wtedy, gdy losowane były samochody. Auto mogło trafić w ręce każdego z uczestników nie ważne było, które miejsce zajął. Liczyło się tylko to, że ukończył bieg. Reakcja zawodniczki, która w ostatnim dniu wylosowała samochód i jak biegła przez cały deptak Krynicki ze szczęścia to była też taka spontaniczna radość którą zapamiętam.
Prowadzi Pan wiele imprez, biegowych i kolarskich. Jaka jest skala wyzwania spikera podczas Festiwalu Biegowego?
Festiwal Biegowy to jest bardzo duże wyzwanie dla spikera. Festiwal Biegowy trwa trzy dni a mój sposób komentowania polega na dużej spontaniczności. Lubię rozmawiać z zawodnikami i kibicami. Doceniam każdego z zawodników, który wbiega na linię mety. Są to tysiące biegaczy, jednak lubię przedstawiać ich, mówić skąd są. Wywoływać uśmiech na ich twarzach.
Tak samo lubię mieć dobry kontakt z publicznością. Nie da się tego zrobić nie wywołując emocji. Moja praca opiera się na wzajemnych relacjach, gdzie jest dużo żywiołowości. Jeżeli impreza trwa jeden dzień, nie odczuwam zmęczenia fizycznego. Jednak Festiwal trwa trzy dni i jest to dla mnie również maraton, a zwłaszcza dla moich strun głosowych. W niedzielę odczuwałem już problemy, ale jak większość uczestników zawodów dałem radę.
Dziękuje za rozmowę i mam nadzieję że spotkamy się za rok na jubileuszowej V edycji!
Dziękuje. Życzę żeby następna edycja miała jeszcze większą frekwencję zaczynając od najmłodszych aż po ultramaraton. Oby Festiwal Biegowy złamał tą magiczną barierę 10 tysięcy uczestników.
Rozmawiał (krótko) Robert Zakrzewski