Przez Krynicę do historii. Maratończyk z mukowiscydozą pobiegnie ultra B7D-64 km

  • Festiwal biegowy

Jerzy Wasilkowski to fenomen w biegowym świecie. Nie robi spektakularnych wyników, przebiegnięcie maratonu zabiera mu około 5 i pół godziny, a mimo to każdy, kto choć trochę zna realia życia 54-letniego kaliszanina, szczerze go podziwia. Bo Jerzy Wasilkowski jest poważnie chory: cierpi na mukowiscydozę!

Mimo to, od 2010 roku Jurek regularnie biega maratony uliczne, a we wrześniu podejmie się wyzwania, któremu nie sprostał jeszcze chyba żaden chory na muko na świecie: chce przebiec górski dystans ultra. Postanowił to uczynić w Biegu 7 Dolin-64 km podczas 10 TAURON Festiwalu Biegowego w Krynicy!

– Lekarze, którzy się mną opiekują, mówią tak jak przed moim pierwszym maratonem: to jest nierealne, to jest niemożliwe! A ja im wtedy przypominam, że prawie 10 lat temu mówili to samo, gdy postanowiłem przebiec pierwszy maraton. Przebiegłem w Poznaniu i - co więcej - do tej pory ukończyłem już 13 maratonów ulicznych! A jak niedawno zrobiłem podsumowanie, to z podliczenia wyszło, że od początku 2010 roku przebiegłem już 18 tysięcy kilometrów! – chwali się biegacz urodzony w 1965 r.

– Chcę pokazać, że warto mieć pasję i marzenia, że można nie dać się chorobie, że ona nie jest barierą, jeżeli naprawdę chcesz czegoś dokonać. Że możesz stawiać sobie cele, które nawet wielu młodych i zdrowych uważa dla siebie za nierealne. Chcę udowodnić, że można pokonywać kolejne bariery. Tak jak kiedyś z maratonem, nikt na razie poza mną nie wierzy, że można przebiec ultra chorując na muko i mając aktywne 39 procent powierzchni płuc. A jednocześnie, że te marzenia i pasja mogą poprawić ci zdrowie. Bo ja - dzięki bieganiu - nie oddycham krótko i bardzo płytko jako każdy chory na mukowiscydozę, tylko jak zdrowy człowiek. A niektóre parametry mam nawet lepsze od zdrowych – chwali się Jurek.

Mnie bieganie uratowało życie, kiedyś już o tym ci opowiadałem. Uruchamia takie procesy oczyszczania płuc, że nie dorównają mu żadne inhalacja i fizjoterapia, żadne oklepywanie czy leki. Bieganie powoduje też przerwanie spirali stanów zapalnych, takich, że z jednej infekcji wchodzisz w drugą. U mnie się to skończyło. Teraz mam spirometria na poziomie zdrowego człowieka 94,2 procent, saturację jak wyczynowy sportowiec 99, a tętno spoczynkowe 39 uderzeń na minutę! Moim lekarzom nie chciało się w to wierzyć!

"Bieganie uratowało mi życie!" Jerzy Wasilkowski, maratończyk chory na mukowiscydozę

Jeśli 7 września Jerzy Wasilkowski ukończy Bieg 7 Dolin 64 km (w co głęboko wierzymy!), przejdzie do historii. Jak bowiem twierdzi, a wertuje internet na ten temat regularnie i bardzo wnikliwie, nie ma na świecie osoby chorej na mukowiscydozę, która przebiegłaby dystans ultra! – Nawet maratończyków można policzyć na palcach – twierdzi kaliszanin. – W Polsce, oprócz mnie, maraton z muko przebiegł tylko Marcin Małek, zrobiliśmy to razem w ubiegłym roku we Wrocławiu. Tyle że Marcin jest ode mnie o 30 lat młodszy – podkreśla Jurek ze śmiechem.

– Na świecie jest takich ludzi maksimum kilku, ja natknąłem się tylko na jednego, też znacznie ode mnie młodszego, Amerykanina. Podobno też kiedyś przebiegł maraton jakiś chory Brytyjczyk. Jest także facet cierpiący na mukowiscydozę w moim wieku, który ma podobną wydolność płuc do mojej, a robi dziennie 70-80 km na rowerze. Natomiast w biegach ultra - absolutne zero! Nikt nawet nie próbował! Będę więc pierwszym muko-ultrasem na świecie – mówi z dumą nasz bohater.

 – „Będę!” Jerzy Wasilkowski mówi o tym z pełnym przekonaniem. On nie ma nadziei, on wie, że przebiegnie w Krynicy 64 kilometry. Jest niesamowicie zdeterminowany.

– Przygotowuję się do mojego wyzwania już od początku roku. Dużo jeżdżę na rowerze, ćwiczę w siłowni, a w przyszłym tygodniu dostanę konkretny plan treningowy na ostatnie 3 miesiące od Krzysztofa Kisiela. Z niegdysiejszym szkoleniowcem naszego mistrza chodu Roberta Korzeniowskiego znamy się, bo robię ilustracje do jego encyklopedii chodu sportowego, jestem grafikiem komputerowym. Gdy mieszkający też w Kaliszu trener dowiedział się o moim pomyśle, powiedział krótko: „Wariat!”, a następnie zaoferował się, że przygotuje mnie do ultramaratonu w Krynicy – śmieje się Jerzy Wasilkowski.

– Kisiel zna jednak moje możliwości i determinację, wie, że stać mnie na to i ma ustawić mi szczegółowy trening. Już zapowiedział, że znajdzie się w nim na przykład taka jednostka, jak 20-kilometrowy marsz, żeby wzmocnić psychikę, przyzwyczaić ją do długotrwałego wysiłku i przebywania samemu. Tak przecież może być na długim górskim biegu. „Te 64 kilometry w Krynicy dadzą ci porządnie w tyłek!” - zapowiedział mi Kisiel, ale od razu też zadeklarował, że jak przebiegnę to ultra, będzie mnie nosił na barana – opowiada rozbawiony nasz bohater. (czytaj dalej)


– Góry nie są mi obce, od prawie 30 lat chodzę na wędrówki, oprowadzam po szlakach znajomych, przynajmniej kilka razy w roku jestem w Tatrach czy Sudetach. Mam nawet licencję wspinaczkową, choć nie taternicką, a skałkową. Ale w bieganiu górskim praktycznie nie mam doświadczenia, raz tylko ukończyłem Półmaraton Karkonoski w 2017 r. Bardzo mi się wtedy podobało i jestem przekonany, że jeśli teraz wyjdzie mi ultra, przestawię się zupełnie na biegi górskie!

– Góry to jest zupełnie inny wymiar biegania, nie ma tłumów, startują sami pasjonacie, bardzo zaangażowani w to, co robią. W górach jest pięknie, a ja na Karkonoskim miałem jeszcze na trasie eskortę kilku biegaczy, którzy jak się dowiedzieli, że mam mukowiscydozę, zrezygnowali z walki o swoje lokaty i postanowili biec ze mną, żebym tylko na pewno ukończyć. Asystowali mi do szczytu, pilnowali, żebym nie miał żadnych kłopotów, a końcówkę w dół to już sobie sam  zbiegłem. Podobało mi się bardzo! Bieganie w górach jest sto razy lepsze niż maratony w miastach! – twierdzi z przekonaniem.

Warto jeszcze wytłumaczyć, dlaczego długi bieg jest tak ogromnym wyzwaniem dla osoby chorej na mukowiscydozę, wielokrotnie większym niż dla człowieka zdrowego. Zapytany o to Jerzy Wasilkowski opowiada o Justynie Kowalczyk. Nasza biegaczka narciarska wszechczasów od lat wspiera chorych na muko, jest ambasadorką Polskiego Towarzystwa Walki z Mudowiscydozą i regularnie uczestniczy w zakopiańskim Biegu po Oddech, organizowanym przez PTWM, a należącym do Ligi Festiwalu Biegów.

– Gdy Justyna Kowalczyk usłyszała o moim bieganiu, postanowiła zobaczyć jak to jest. Zrobiła symulację: założyła maskę przeciwgazową z czasów PRL, taką gumową, zakładaną na głowę z dużym kwadratowym filtrem i… pobiegła. Po 10 kilometrach stanęła. Więcej nie mogła. A przecież ona ma fenomenalną, nieprzeciętną wydolność! Załóż taką maskę, zobaczysz jak oddycha chory na mukowiscydozę. Za jednym wdechem pobiera do płuc co najwyżej połowę tego powietrza co człowiek zdrowy, a czasem nawet mniej, do 30 procent – opowiada Jerzy.

Nasz bohater mówi jeszcze: - Jak się biega z muko, to pierwsze kilometry są fatalne. Włącza się „tryb awaryjny”: płuca się buntują, zabierają 20 procent z i tak bardzo ograniczonego oddechu. Biegniesz jakby na rezerwie, ledwie, ledwie oddychasz, samą górną częścią płuc. Wtedy biegniesz tylko głową, bo odcina ci prąd, nie ma tlenu i już. Jak jesteś słabszy psychicznie, to się poddasz. Więcej niż „piątka” nie zrobisz. I dopiero później zaczyna się normalne funkcjonowanie. Ja jestem wytrenowany, więc u mnie ten „tryb awaryjny” trwa przez jakieś 2 kilometry, ale są tacy chorzy, którzy się męczą nawet i przez 8 km!

– Jak już ukończę ten ultramaraton 64 km w Krynicy, to ze szczęścia zrobię na mecie salto – śmieje się Jerzy Wasilkowski. – A potem… będzie kolejne wyzwanie! Pytanie tylko, jakie? Pewnie znowu górskie… - zastanawia się.

– Trzeba stawiać sobie cele, które na pierwszy rzut oka wydają się niewykonalne. To bardzo ważne, co robię. Lekarze stawiają mnie chorym na muko jako przykład, wielu daje to kopa do życia, bo widzą, że nie ma rzeczy niemożliwych. Przyjeżdżam na Bieg po Oddech w Zakopanem i wiele osób podchodzi, pyta o treningi, plany, motywację. I sami zaczynają biegać nawet cały i rodzinami. A moje ultra będzie kolejnym takim impulsem, sprawi, że kolejni chorzy uwierzą w siebie! – mówi z przekonaniem Jerzy Wasilkowski, z którym spotkamy się w Krynicy 7 września w Rytrze, na starcie ultramaratonu Bieg 7 Dolin-64 km z metą na deptaku w Krynicy-Zdroju.

Piotr Falkowski