Weekend z 37. PZU Maratonem Warszawskim można uznać za rozpoczęty. W sobotę w Parku Skaryszewskim odbyła się impreza partnerująca zmaganiom maratończyków, czyli Bieg Wegański. Trzecia edycja znów należała do Artura Jabłońskiego.
Bieg Wegański to impreza promująca dietę roślinną. Zawody organizowane są z okazji Światowego Dnia Wegan obchodzonego w Polsce 1 października. W maju tego roku przy siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego odbyła się wiosenna edycja Biegu Wegańskiego. Z tamtą odsłoną bieg sobotni miał kilka elementów wspólnych, np. deszczową pogodę oraz zwycięstwo Artura Jabłońskiego na dystansie 10 km. Jednak po kolei...
Jesienny Bieg Wegański składał się z aż czterech startów. Na sam początek o godzinie 10 rozegrano Rodzinny Bieg Śniadaniowy. Bieg miał luźną formułę, nie liczył się tylko wynik, tylko przyjemność z aktywności fizycznej. Praktykowanej wspólnie – podkreślmy. Trasa liczyła ok. 2 km. Po wszystkim można było zasmakować wegańskiego śniadania.
Inny niż wszystkie
O godzinie 11 ruszyły zasadnicze zmagania. Najpierw rozegrano dwie serie biegów na 5 km. Trasa prowadził alejkami parkowymi, schodami oraz szutrowymi ścieżkami. Na chwilę biegacze wybiegali także poza teren parku. Trzeba przyznać, że organizatorzy postarali się, by trasa różniła się od innych rozgrywanych na terenie „Skaryszaka”. A w kalendarzu biegowym jest ich całkiem sporo...
Pierwszą serię zwyciężyli Arkadiusz Łęczycki z czasem 16 minut i 15 sekund oraz Magdalena Bubela z wynikiem 18:37.
– Ponieważ jest to Bieg Wegański, to chciałem być fair play i wczoraj nie jadłem żadnego mięsa. A mówiąc na poważnie, to stosuję głównie dietę roślinną. W drodze wyjątku sięgam po mięso. Nie ma w tym żadnej ideologii, jest to po prostu kwestia gustu. Biegam od niedawna, zacząłem na przełomie marca i kwietnia. W kwietniu był też mój pierwszy start. Wcześniej trenowałem koszykówkę. Maraton póki co to za wysokie progi – powiedział Nam Arkadiusz Łęczycki.
Korespondencyjny pojedynek
Jak się okazało, wyniki zwycięzców z pierwszej serii były lepsze od tych w rozdaniu drugim. Pozwoliły zajmować wysokie miejsca, a nawet na wygraną w biegu. Najlepszy zawodnik drugiej serii Artur Turski miał bowiem czas 16 minut i 29 sekund. W korespondencyjnym pojedynku o palmę pierwszeństwa przegrał więc o 15 sekund. Trzeci w klasyfikacji generalnej był był Sebastian Wojciechowski z czasem 16:36.
– Trasa nie była trudna. Nie było podbiegów prócz schodków, które nie były jednak jakąś większą przeszkodą. Momentami było trochę ślisko. Starałem się biec drugi. Trzymałem się kilkanaście metrów za liderem. Na 300 metrów przed metą czułem, że mam jeszcze siły na finisz, więc postarałem się wyprzedzić rywala. Kontrolowałem płynący czas, ale na trasie nie było oznaczeń kilometrów. Gdy zobaczyłem metę, to wiedziałem że zostało mi z 500 metrów. Obawiałem się, że kilkanaście sekund może mi zabraknąć – powiedział Artur Turski, który ostatecznie zajął drugie miejsce na krótszej z wegańskich tras.
Zając nie zwolnił
Najlepszą z pań w drugiej serii była Monika Sierpińska, która finiszowała z czasem 19 minut i 8 sekund. Do zwyciężczyni straciła pół minuty. Zawodniczka reprezentująca grupę Dream Run obroniła pozycję z majowej edycji Biegu Wegańskiego. Trzecie miejsce zajęła jej klubowa koleżanka Jagoda Jurkowska (20:34).
– Przez cały bieg towarzyszył mi kolega z grupy Michał Łukaszuk, który chciał zrobić sobie trening. Zaproponowałam, by mnie poprowadził. Po drugim kilometrze już umierałam, przed sobą widziałam tylko jego nogi (śmiech). Prosiłam nawet, by trochę zwolnił a on mówił, że nie bo będzie piękny wynik. I był – relacjonowała Monika Sierpińska. – Trasa była ciekawa. Nie lubię biegów ulicznych, gdzie jest tłum ludzi i biegnie się cały czas po płaskim, a tu można były się się poczuć jak wojownik, który się zmaga z przeciwnościami losu i przyrody.
– Ja nie mogę być weganką ze względu na alergię i nie mogę jeść produktów strączkowych. Ale uważam, że dieta roślinna przyczynia się do osiągania dobrych wyników. Nie wiem tylko czy to zasługa niejedzenia mięsa, czy jedzenia dużej liczby warzyw – zastanawiała się pani Monika.
Mocny w górach, mocny na ulicy
Jako danie główne dnia rozegrany został bieg na 10 km. Deszcz padał tu coraz bardziej obficie, a kałuże robiły się coraz większe. Biegacze mieli do pokonania dwie pętle po wyznaczonej i dobrze przeliczonej trasie. Od początku na prowadzeniu znalazł się Artur Jabłoński. Niedawny zwycięzca Biegu 7 Dolin 64 km w Krynicy, w Parku Skaryszewskim wygrał z ponad 5-minutową przewagą. Drugi na mecie był Daniel Pluta (35:42) a trzeci Marek Primik (36:34).
– Chciałem pobiec zachowawczo, ale poprowadził mnie czas. Jak zobaczyłem, że pierwsze okrążenie pobiegłem w 15 minut i 8 sekund to pomyślałem, że jest szansa „złamać” 30 minut. Trochę jednak zabrakło – relacjonował Artur Jabłoński, bez wątpienia jeden z największych talentów w polskich biegach, fenomenalny w górach i na ulicy. Wciąż nieoszlifowany diament...
– Tym razem trasa była łatwiejsza w porównaniu do wiosennej edycji. Było dużo płaskich fragmentów, chociaż zdarzyły się też nierówności. Deszcz sprawił, że było trochę błota, momentami było ślisko. Ciekawe były schody – opowiadał Artur.
– Mimo, że jest to mały bieg, to czuje się tu wspaniale. Każde zwycięstwo cieszy. Chciałbym, żeby ta passa trwała jak najdłużej. Jestem po długich biegach górskich i myślałem, że straciłem trochę szybkości. Jednak prawie cały czas miałem tempo poniżej 3:20 min./km. Może więc jeszcze jesienią gdzieś pobiegam – dodał zawodnik i trener grupy Dream Run.
Wegetarianka z aspiracjami
Wśród kobiet w wegańskiej „dyszce” najlepsza okazała się Monika Strobin. Zawodniczka finiszowała z czasem 41 minut i 45 sekund. Drugie miejsce zajęła Justyna Semeniuk (42:18) a trzecie Natalia Gałązka (42:25)
– Startuję w Biegu Wegańskim po raz drugi. Na pierwszej edycji byłam wolontariuszką, bo dzień później biegłam maraton. W drugiej edycji prowadziłam kolegę, który pierwszy raz biegł „dychę”. Teraz stwierdziłam, że trzeba coś zrobić dla siebie. Pogoda nie była zła, chociaż bałam się jakiegoś poślizgu. Trasa była ciekawa, taka crossowa, przełajowa chociaż myślałam że będzie bardziej prowadziła po trasie Praskiej Dychy – opisywała biegaczka grupy Oxy Gen.
– Idea biegu jest mi bliska. Jestem wegetarianką z aspiracjami wegańskimi. Bardzo dobrze, że taki bieg powstał. Mam nadzieję, że kolejne edycje pojawią się w innych miastach. Jest to wszystko dobrze zorganizowane. Można nie tylko biec ale też spróbować zielonego jedzenia – zachwalała zwyciężczyni.
Pełne wyniki w naszym KALENDARZU IMPREZ.
Imprezie towarzyszył targ wegański oraz wykłady ekspertów na temat diety roślinnej i aktywności fizycznej.
RZ