Ronda dels Cims, najdłuższy bieg rozgrywany w ramach Andorra Ultra Trail robi wrażenie swoim przewyższeniem. Na dystansie 170 km trzeba pokonać 13,5 km w górę i w dół. To uczy pokory.
„Jak wcześniej komuś opowiadałem, że jakiś bieg jest trudny, to mówiłem bzdury. Dopiero teraz wiem, co znaczy trudny technicznie” - pisał na swoim profilu Tadeusz Podraza, który ukończył bieg na 87. miejscu.
Inny Polak w stawce Jarosław Haczyk, ukończył Ronda dels Cims po raz drugi, przekraczając linię mety na 76. miejscu. W jego opinii wyrażonej na profilu, nawet wcześniejsza znajomość trasy nie powoduje, że staje się ona łatwiejsza.
Znajomością trasy mógł się podeprzeć także zwycięzca biegu Nahuel Passerat. Francuz, który w zeszłym roku był trzeci, tym razem startował w roli faworyta. Jednak nie od razu mógł być pewien zwycięstwa. Lider często się zmieniał, a różnice między pierwszą piątką chwilami były liczone w sekundach.
Ostatecznie to Nahuel Passerat przekroczył linię mety jako zwycięzca z czasem 31:33:22. Drugi Kenichi Yamamoto miał do niego ok. godzinną stratę. Dla japońskiego nauczyciela był to drugi start w Ronda dels Cims. W 2013 był również drugi. Podium dopełnił Włoch Nicola Bassi.
Z trudną trasą i mocnymi przeciwnikami świetnie poradził sobie Michał Kołodziejczyk, który metę przekroczył na 12. miejscu z czasem 36:18:55. Cztery minuty po nim bieg ukończyła Liza Borzani, pierwsza kobieta imprezy.
Polacy byli też widoczni podczas 83-kilometrowego Celestrial. Joanna Pyrek zajęła 8. miejsce wśród pań. Tomasz Korzeniowski był 15. Gratulujemy!
Pełne wyniki: TUTAJ
IB
fot. twitter organizatora