Biegasz? A jesteś zdrowy? Przebadałeś się?

  • Zdrowie

Mimo to, iż od drugiej edycji Półmaratonu Praskiego upłynęło już ponad dwa tygodnie, dość często wracam do niego w myślach. Mimo, że tego dnia nie biegłem i nie wyśrubowałem życiówki, zawody te pozostaną na długo w moich wspomnieniach – pisze Maciej Dworak, Ambasador Festiwalu Biegów, ratownik medyczny.

W dniu odbywającego się wyścigu współpracowałem z Fundacją Prometeusz i koordynowałem po raz kolejny pracę Punktu Medycznego znajdującego się na mecie. Poprzez te nieco odmienną - bo widzianą oczami pracownika punktu medycznego - relację chciałbym przybliżyć pracę ratowników zabezpieczających zawody biegowe oraz zastanowić się nad zdaniem, które coraz częściej spotykamy w mediach i którym karmimy się my biegacze: „bieganie jest dla wszystkich”.

Obserwujemy ogromne zainteresowanie bieganiem – i bardzo dobrze. Wciąż słyszymy: „biegać mogą wszyscy”, „ruch to zdrowie”, „bieganie jest najtańszą formą aktywności sportowej” i wiele innych haseł. Powstaje coraz więcej programów telewizyjnych o tematyce biegowej, półki w księgarniach uginają się pod ciężarem poradników dotyczących sposobów trenowania i diety biegaczy. Internet aż „kipi” od biegania. Doskonale, że coraz więcej „kanapowców” wstaje od swoich telewizorów i wychodzi z domu. Radosny jest widok ogromnej liczby biegaczy w parkowych alejkach. To piękne, ze pasją biegania możemy dzielić się z innymi.

Jednocześnie mnie, jako ratownikowi medycznemu pracującemu przy zabezpieczeniach medycznych biegowych imprez nasuwa się pytanie: czy wszyscy mogą startować w zawodach sportowych? Ścigać się, niekiedy na granicy swoich możliwości, igrając ze swoim życiem i zdrowiem by urwać minutę z dotychczasowego rezultatu? Czy warto dla zdjęcia z mety ryzykować to co dla nas najcenniejsze? Czy może przed startem w kolejnych zawodach nie należałoby udać się na kontrolne badanie do lekarza, wykonać badanie EKG, może RTG klatki piersiowej i rutynowe badanie krwi?

Każdy z nas biegaczy powinien zmierzyć się z pytaniami: Czy mój organizm zniesie kolejny start w zawodach? Czy nie zapłacę zdrowiem jeśli wystartuję w najbliższym wyścigu? Czy kołatanie serca, pojawiające się mroczki przed oczami i uczucie nieustannego zmęczenia to coś poważnego? Czy powinienem startować w maratonach tydzień po tygodniu? Czy warto zaryzykować aby ukończyć wyścig? I wieloma innymi...

Jako biegacz wiem, iż zanim wystartuje się w poważnych zawodach sportowych należy dokładnie poznać swój organizm, nauczyć się odczytywać sygnały, które wysyła nasz mózg. Poznać granice swojego ciała i wiedzieć kiedy zaczyna igrać się z utratą zdrowia a nawet życia. Nauczyć się rozsądnie odpowiadać na pytania: Czy warto dalej biec?

A może lepiej się wycofać?

Jako ratownik medyczny w sytuacji pojawiających się jakichkolwiek wątpliwości opisanych wyżej uważam, że najrozsądniejsze będzie wycofanie się z zawodów sportowych. Jednak jako biegacz mający za sobą wiele startów w zawodach sportowych (również na dystansach dłuższych niż maraton) zdaje sobie sprawę z tego jak trudno jest wycofać się z wyścigu.

Wiem ile wysiłku trzeba włożyć aby zejść z trasy wymarzonego biegu mimo wielu miesięcy przygotowań, litrów potu wylanych na treningach. Znam to uczucie kiedy organizm mówi po prostu „STOP”, a nogi mimo ogromnej walki nie chcą iść do przodu. Jak niezwykle trudno nam biegaczom jest zrezygnować ze startu w zaplanowanej imprezie kiedy mamy już w ręku pakiet startowy i zaplanowaliśmy na ten sezon życiówke, a w dniu poprzedzającym sportową rywalizację ciało się buntuje i funduje gorączkę, biegunkę, bóle brzucha czy inne dolegliwości.

Patrząc na siebie z boku jako biegacza widzę jak wiele grzechów popełniam. Biegnę 95 kilometrów w 100-kilometrowym wyścigu z urazem stawu skokowego. Mimo wysokiej gorączki decyduję się na start w maratonie. Mimo niestrawności i biegunki biorę udział w 10 kilometrowym wyścigu i dobiegam do mety...

Przypominając sobie sceny rozgrywające się podczas rożnych zawodów sportowych dochodzę do wniosku, że to trochę przerażające. Kiedy, jak miało to miejsce podczas Półmaratonu Praskiego, pomocy medycznej potrzebuje ponad 130 zawodników, z których ponad 20 z kodem pilności czerwonym trafia do namiotu medycznego, gdzie czeka na nich zespół składający się z lekarzy i ratowników medycznych zaopatrzonych w wyspecjalizowany sprzęt używany w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych.

Natomiast na trasie rozgrywanego wyścigu znajduje się kilkudziesięcioosobowy zespół złożony z lekarzy, ratowników medycznych, pielęgniarek i pielęgniarzy oraz dyspozytorów medycznych, patrolujących trasę w karetkach, na skuterach, hulajnogach, rowerach oraz własnych nogach. Gdzie beztroska zabawa poprzez ruch i radosny rodzinny piknik przeradza się w walkę o zdrowie i życie. Gdzie meta biegu przypomina linię frontu, skąd kolejni poszkodowani nieprzytomni na noszach zabierani są do namiotu medycznego pod kroplówki i aparaturę monitorującą parametry życiowe. Natomiast w przypadku braku poprawy zdrowia do szpitala.

Można by przypuszczać, że naszymi pacjentami są zawodnicy elity walczący o duże wygrane, którzy ryzykują swoim zdrowiem aby osiągnąć najlepsze wyniki sportowe. Okazuje się jednak, iż większość poszkodowanych to zawodnicy biegnący w połowie stawki. Dla nich bieganie powinno być radością a nie walką o przetrwanie.

Skąd taki wzrost liczby zachorowań w stosunku do lat ubiegłych? Moglibyśmy szukać usprawiedliwienia w warunkach pogodowych: był upał. Ale w takim razie dlaczego nie dostosowano tempa biegu do warunków? Co ma pomyśleć ratownik, który słyszy od opiekuna jednej z pacjentek, że to już trzeci start biegaczki a sama poszkodowana zawsze tak kończy mianowicie: w namiocie medycznym pod aparaturą i kroplówkami?

Niestety należy zwrócić uwagę na fakt, iż wraz ze wzrostem liczby osób trenujących bieganie zwiększyła się również liczba osób nieprzygotowanych startujących w zawodach sportowych. Decyzję o starcie w zawodach sportowych w większości podejmowane są bez konsultacji z lekarzem, czy też po wykonaniu podstawowych profilaktycznych badań. Powodem tego, iż tak duża liczba osób potrzebuje pomocy medycznej może wynikać również ze zwiększonej ilości zawodów w których biegacze biorą udział – nierzadko w sezonie biegacze startują co weekend a ich organizmy nie nadarzają się regenerować. Co raz częściej decyzja o starcie w wymarzonym wyścigu nie do końca jest rozsądna a debiut kończy się w ambulansie czy namiocie medycznym.

Jako ratownik medyczny mam nadzieję, że sytuacja ta ulegnie poprawie. A decyzja o starcie w zawodach sportowych przynajmniej części biegaczy będzie bardziej przemyślana.

Obecnie przygotowujemy się do 37. PZU Maratonu Warszawskiego, który odbędzie się w najbliższy weekend, praktycznie podwajając liczbę ratowników i sprzętu medycznego.

Maciej Dworak, Ambasador Festiwalu Biegów