Do Krynicy na "biegową randkę w lesie". Ultramałżeństwo Sylwia i Darek Krause

  • Festiwal biegowy

Trudno ich nie zauważyć podczas biegu: radośni, uśmiechnięci, zawsze razem. Biegają, organizują treningi i biegi koleżeńskie, pociągają do aktywności innych. Nie wyobrażają sobie życia bez biegania… a przede wszystkim bez siebie. Jak mówią, razem są już od piaskownicy. Kilka lat temu w ich związku pojawiła się nowa wspólna pasja: bieganie. Biegi uliczne krótkie, maratony, górskie, ultra… Nie ma dla nich ograniczeń, wciąż wpadają na nowe pomysły i przesuwają swoje granice. Zawsze z uśmiechem i zawsze razem. W tym roku Sylwia i Darek Krause planują także start w Krynicy.

Wyobrażacie sobie życie bez biegania?

Sylwia: Teraz to już chyba nie. Bieganie jest częścią naszego życia. Po pracy wkładamy buty i biegniemy do lasu, to taka forma odreagowania od codziennych obowiązków, pracy.

Darek: Bez biegania tak, ale nie bez mojej żony…

To robiliście wcześniej, zanim zaczęliście biegać? Jak zaczęła się biegowa przygoda?

Darek: Zanim byliśmy małżeństwem, byliśmy przyjaciółmi. I to już od piaskownicy. Potem wędrowaliśmy po górach z plecakami i całym rynsztunkiem. Zdobywaliśmy odznaki turystyczne w różnych dziedzinach w kole PTTK: Turysta Przyrodnik, odznaki GOT, KOT i wiele innych. Dużo jeździliśmy z rodzinką na rowerze. Ja jeszcze dużo pływałem. Potem przyszła myśl, że może zacznę biegać? Zapisałem się do klubu i po pierwszych dwóch miesiącach przebiegłem pierwszą dyszkę w Żorach. Do tych wszystkich aktywności doszła więc jeszcze jedna.

Sylwia: Darek zaczął biegać w 2009 roku. Ja zaczęłam uprawiać nordic walking. Startowałam w kilku zawodach, w których Darek brał udział. Po jakimś czasie przestało mi wystarczać chodzenie i kibicowanie Darkowi. Kiedy wychodził o 7 rano w sobotę, w deszczu, do lasu, myślałam: wariat! I przewracałam się na drugi bok. W dniu czterdziestych urodzin postanowiłam, że też spróbuję! I teraz mam tak samo, jak mąż parę lat wcześniej: umiem wyjść w wolny dzień o 6-7 rano do lasu, żeby pobiegać. Nawet w deszczu.

Darek: Jak trochę biegała, powiedziała mi: "zapisz mnie na jakiś fajny pierwszy maraton". Zapisałem więc moją żonę na Zimowy Maraton Bieszczadzki... i to był strzał w 10! Złapała bakcyla.

Co uważacie za swoje największe biegowe osiągnięcie?

Sylwia: Dla mnie każdy maraton i bieg ultra to szczególne osiągnięcie. Mam ich już na koncie 38 i... będzie więcej. Dwa lata temu przebiegłam cykl biegów górskich Leśnik, po ich stopniu trudności nic nie wydaje mi się straszne. Mówię sobie: dałaś radę na Leśnikach, dasz radę gdzie indziej ;) Kto biegał, ten wie, co mam na myśli.

Darek: Dla mnie szczególnymi biegami były Łemkowyna 150 i Ultra Śledź 80. Każdy z nich był dla mnie wyzwaniem. Największym jednak osiągnięciem było ukończenie pierwszej edycji Diablaka! Wspólnym osiągnięciem miało być ostatnio Ultra Roztocze. Biegłem 120 km, Sylwia – 90. Chciałem ją dogonić i potem biec z nią, ale nie dała się dogonić. Za to ja dzięki temu pościgowi miałem całkiem fajny czas (śmiech).

Sylwia: Jedni uciekali przed Małyszem a ja poczułam tę adrenalinę podczas ucieczki przed mężem (śmiech).

Darek: Tak naprawdę moim największym sukcesem jest to, że zachęciłem żonę do biegania i teraz możemy robić to razem.

Po co tak właściwie biegacie? Co Wam to daje?

Darek: Biegamy, bo lubimy. Biegamy, bo przynosi nam to dużo radości. Trenujemy, ale przede wszystkim – bawimy się bieganiem. Tak naprawdę nie biegamy po życiówki, po puchary. Po medale – owszem, bo wiele z nich jest wyjątkowych. Po tylu latach wspólnej pasji naprawdę mamy dużo do wspominania a zdjęć do oglądania jeszcze więcej...

Czy bieganie jest ważną częścią Waszej relacji?

Sylwia: Przede wszystkim razem spędzamy czas, ale też pasją zarażamy innych. Skupiamy się w nieformalnej grupie Radlinioki, której Darek jest prezesem.

Darek: Organizujemy biegi towarzyskie, zawsze darmowe, gry leśne, miejskie. Tak właściwie, to Sylwia je wymyśla, a ja potem pomagam realizować plan: robię medale, dyplomy, oprawę fotograficzną. Znajomi biegacze chyba lubią do nas przyjeżdżać, bo na ostatnim biegu sylwestrowym było nas ponad 150... Na ten bieg już od lipca pracuję nad medalami z masy solnej, każdy jest inny, wyjątkowy.

Bieganie coś Wam daje w takim małżeńskim wymiarze?

Hmm… nad tym się nie zastanawiałem... Ale biegowe randkowanie w lesie jest bardzo przyjemne!

Zawsze trenujecie razem i biegacie razem na zawodach?

Sylwia: Często, ale nie zawsze trenujemy razem. Na zawodach nie lubię, gdy Darek biegnie obok mnie, bo on biegnie 30-ty kilometr maratonu bez zadyszki i jeszcze przyspiesza, aby zrobić zdjęcie. Denerwuje mnie to i Darek o tym dobrze wie.

Darek: Wiem, wiem, dlatego zazwyczaj biegnę parę metrów za Sylwią, co chwilę z kimś pogadam, z kimś zrobię sobie zdjęcie, wyskoczę na jakąś wieżę – atrakcję trasy. A zdjęcia żonie i tak robię – z ukrycia, z tyłu. Na metę wpadamy też razem.

Skoro razem mieszkacie, biegacie… nie macie się czasem tak zwyczajnie dość? Nie kusi Was, żeby wyjść pobiegać osobno i od siebie odpocząć?

Darek: Dość siebie? Nigdy nie mam dość żony! Trafiła mi się taka, że nie muszę od niej odpoczywać... Odpoczynkiem dla mnie jest właśnie wspólny spędzony czas, bieganie, wyjazdy na zawody, w góry. Tylko czasem biegam sam.

Sylwia: Czasem tak jest, że zwyczajnie po ludzku muszę sobie pogadać z koleżankami, wtedy razem wypadamy do lasu.

Jakie macie marzenia i plany startowe?

Sylwia: Nie dam już rady szybciej, mogę za to dalej. Myślę, że jeszcze przekroczę limit 100 km.

Darek: Lubię bieganie połączone ze zwiedzaniem. Poszukam zatem biegów w ciekawych miejscach, nie tylko w Polsce. Może maraton w Ravennie? Może Transylwania? Kto wie...

Byliście już na Festiwalu Biegowym w Krynicy?

Darek: Nie byliśmy! W tym roku nadrobimy, bo wybieramy się tam liczną ekipą Radlinioków. Każdy wybrał dystans odpowiedni dla siebie, na swoje możliwości. Cieszymy się, że będziemy częścią tego wydarzenia.

Czego się spodziewacie?

Sylwia: Dobrej zabawy! Świetnej biegowej atmosfery, poznania nowych ludzi. Startujemy razem na dystansie 64 km, więc na pewno będzie ku temu okazja.

W takim razie życzymy powodzenia i… do zobaczenia w Krynicy!

Darek: ja jeszcze liczę na kolejną porcję zdjęć – uwielbiam to robić!

Rozmawiała Katarzyna Marondel