Doping dla sportowca gorszy od zdrady

Rita Jeptoo, Lidia Szobuchowa, kenijscy maratończycy, rosyjscy i jamajscy lekkoatleci, gwiazdy bieżni i asfaltu. Afery dopingowe wybuchają co kilka dni. Ich bohaterowie muszą się liczyć z czasowym lub trwałym zakazem startów. Często też odsuwają się od nich sponsorzy i - jak twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Michigan - robią słusznie.

Etycy uważają, że kibice nie wybaczają oszustwa związanego z uprawianą dyscypliną sportu, chociaż są w stanie wybaczyć swojemu idolowi skandale obyczajowe i inne oszustwa niezwiązane bezpośrednio ze startami.

Autorzy badania udowodnili swoją tezę prosząc studentów o ocenę różnych nietycznych zachowań. Wśród nich były m.in. oszustwa podatkowe i stosowanie dopingu. Większość respondentów negatywnie oceniła doping, ale tylko 28% z nich uznało celowe ukrywanie dochodów za niemoralne. Dzieje się tak dlatego, że kibice bardzo wyraźnie rozróżniają to, co dzieje się podczas zawodów, od prywatnego życia sportowców.

Lance Armstrong słynny kolarz, po tym jak przyznał się do stosowania substancji niedozwolonych, stracił m.in. wszystkie swoje zwycięskie tytułu z Tour de France i otrzymał dożywotni zakaz startów nie tylko w zawodach kolarskich. Nie może on, nawet jeśli miałby na to ochotę, wystartować w żadnym maratonie. Co więcej, musi też zwrócić pieniądze, które otrzymał od sponsorów.

Zupełnie inaczej potoczyły się losy Tigera Woodsa. Ten sam sponsor, który wycofał się ze współpracy z kolarzem, wsparł Woodsa w czasie, gdy media donosiły o jego pozamałżeńskim romansie.

To badanie jest szczególnie ważne dla decyzji sponsorów i osób odpowiedzialnych za marketing sportowy. W zaleceniach końcowych raportu naukowcy zaproponowali, by monitorowali oni nastroje kibiców m.in. śledząc ich reakcje na portalach społecznościowych, a dopiero potem podejmowali decyzję o podjęciu lub zerwaniu współpracy.

IB

źródło