Choć mówią o sobie „Zabiegani Dobrowolscy”, to jednak w czasie świąt ciut zwalniają tempo. – Raz na jakiś czas można sobie pozwolić na świętowanie - mówią Kamila i Emil Dobrowolscy, z którymi porozmawialiśmy o prezentach, suto zastawianym stole i treningu.
Są jedną z najbardziej znanych biegowych par w Polsce. Pochodzący z Chotomowa biegacz to zwycięzca Maratonu Poznańskiego z 2015 roku i wicemistrz Polski na „królewskim dystansie” sprzed pięciu lat. Ona zdobyła medale młodzieżowych mistrzostw kraju w biegu na 10 000 m. Jako ostatnia Polka zwyciężyła też w Życiowej Dziesiątce rozgrywanej podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdroju. Pasją do sportu zaraził ją tata Piotr Pobłocki – mistrz Polski w maratonie z 1999 roku.
W tym roku też rywalizowali w Życiowej Dziesiątce w Krynicy. Emil z czasem 29:36 był czwarty, a do podium zabrakło 11 sekund. Kamila (38:01) zajęła wśród pań 14. miejsce.
Jak wyglądają wasze święta? Czy musicie bardziej liczyć kalorie lub „odchudzać” potrawy? A może czegoś sobie odmawiacie?
Emil i Kamila: Raczej się nie oszczędzamy z jedzeniem. Raz na jakiś czas można sobie pozwolić na świętowanie i zjeść więcej. Kamila raczej liczy na ciasto, Emil musi spróbować wszystkich dań z Wigilii. Czasem nie jest to łatwe zwłaszcza, gdy jesteśmy na Pomorzu i jest koło dwudziestu dań...
Ilu?
Emil: Tak, dwudziestu. Na Kaszubach zawsze jest dużo konkretnego jedzenia (śmiech).
Jaka jest więc wasza ulubiona potrawa wigilijna, bez której nie wyobrażacie sobie świąt?
Kamila: Z racji tego, że pochodzę z Kaszub, to jak wspomnieliśmy potraw zawsze było dużo na stole. Jeżeli miałabym wymienić, to co lubię najbardziej, to byłyby ryby pod każdą postacią, a że mamy ich na Pomorzu pod dostatkiem, to takich dań u nas zawsze jest dużo. Mam z czego wybierać. Jeżeli chodzi o świąteczne dania ze strony rodziny Emila, to u nas nigdy nie było kutii i kapusty z grochem.
Emil: Wielbię pierogi nie tylko na Wigilię. Uszka z barszczu też są w ścisłej czołówce, pewnie dlatego, że to pierogi choć w innym kształcie. Jeśli chodzi o nietypowe świąteczne potrawy, które spotkałem w domu Kamili, to była sałatka jarzynowa i jajka z majonezem. One u mnie nie pojawiały się na Boże Narodzenie.
Święta to także prezenty. Jak się odnajdujecie w roli Mikołajów?
Kamila: Ja raczej zawsze staram się mieć prezenty ogarnięte na początku grudnia. Nie lubię kupować czegoś na ostatnią chwilę i jestem tu raczej przeciwieństwem Emila.
Emil: W sprawie Mikołaja to ja od jakiegoś czasu liczę na Kamilę. Staram się coś podpowiedzieć, ale zwykle, to żona ma większość pomysłów. Kiedyś prezenty kupowałem na ostatnią chwilę, czasem zdarzało mi się wszystko załatwić 24 grudnia. Teraz czasem z Kamilą mamy ogarnięte wszystko już w okolicach końca listopada.
Czy macie jakiś upominek, który wam utknął szczególnie w pamięci?
Emil: Generalnie lubię święta i prezenty, ale trudno mi sobie przypomnieć najlepszy prezent bożonarodzeniowy. Ustalmy, że wszystkie mnie cieszyły (śmiech).
Kamila: Jestem od zawsze „słodyczożercą”, więc słodkości musiały i muszą być zawsze. A co do jakiegoś, który zapadł mi w pamięć, to jak byłam w podstawówce chciałam mieć świecące adidasy do biegania i takie też dostałam.
Wasza rodzina jest bardzo rozbiegana. Siostra Kamili – Kasia i jej mąż Adam, to także dobrzy zawodnicy. Czy przy wigilijnym stole bieganie jest wiodącym tematem rozmów?
Kamila i Emil: Fakt, u Kamili wszyscy biegają, więc mówi się o tym najwięcej. U Emila jest trochę mniej biegaczy, ale proporcje się zmieniają. Zaczęła biegać jego mama, ciocia, wujek i kuzyni.
Czy w święta planujecie wspólne treningi?
Kamila: W Wigilię często nie miałam czasu na trening, bo pomagałam rodzicom w prowadzeniu sklepu. W pierwszy i drugi dzień świąt zawsze razem idziemy na trening. Jest to zazwyczaj luźne dłuższe wybieganie. Zdarzało się też tak, że spotykaliśmy się z zawodnikami z klubu na wspólny trening i przed rozpoczęciem dzieliliśmy się opłatkiem. Teraz większość z nas mieszka w innych miejscowościach, więc tego już nie praktykujemy.
Emil: Ja zwykle w Wigilię miałem mocny trening przed wyżerką (śmiech). Pierwszy dzień świąt często był wolny od biegania, ale zdarzało mi się długie wybieganie, żeby spalić nadmiar kalorii. Niezależnie od tego czy są święta czy nie, wychodzimy na trening razem.
Święta i koniec roku to czas podsumowań. Jaki był to rok dla was?
Kamila: Pierwsze pół roku było dla mnie pechowe, bo męczyłam się z kontuzją. Później wdrażałam się w treningi, więc ciężko było mi wrócić na fajny poziom. Rok zamykam z czasem 38 minut na 10 km, co uważam za niezły wynik jak na tak krótki okres trenowania i nieprzepracowaną zimę. Ale mam nadzieję, że w przyszłym roku wszystkich zaskoczę.
Emil: Dla mnie ten rok był nietypowy, bo od kwietnia jestem sam sobie trenerem. Wprawdzie pierwsza część roku była u mnie bez rewelacji, to pod koniec sezonu się trochę rozkręciłem. Rozpoczynam kolejny sezon z lepszego poziomu niż rok temu i zmotywowany, żeby wznieść się na wyżyny możliwości.
Jakie są wasze najbliższe plany startowe?
Kamila i Emil: Oboje pojawimy się w styczniu na warszawskim Biegu Chomiczówki.
No to wesołych świąt.
Kamila i Emil : Dzięki. Życzymy czytelnikom tradycyjnie zdrowych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku! Dodatkowo zero kontuzji, samych szybko biegających butów, wiatru w plecy, życiówek, ale przede wszystkim dużo radości z uprawiania sportu. No i oczywiście do zobaczenia na trasach biegowych!
Rozmawiał Robert Zakrzewski