Czy można biegać tłumnie dla przyjemności? Można. Np. w Gdańsku na dorocznej imprezie pn. Gdańsk biega. W niedziele 18 października po raz już po raz siódmy odbyła się chyba największa impreza biegowa bez pomiaru czasu i klasyfikacji w Trójmieście.
Relacjonuje Krzysztof Kolatzek, Ambasador Festiwalu Biegów
Można było się zapisać na nią przez Internet. W pakiecie startowym czekała m.in. techniczna koszulka. Od kilku lat ta sama czerwona z nadrukiem terminów kolejnych edycji. Ale za to za darmo i to dla ponad 4 000 uczestników! Pojedyncze osoby, pary, rodziny czy grupy zorganizowane najbardziej, w tym z charakterystycznym wielkim sztandarem klubowym drużyna futnolistów Wikingów Gdańsk. Wśród uczestników jest młodzież, osoby starsze, jak np. weteran gdańskich biegów 81-letni Stanisław Niwiński... Kto nie chciał koszulki, mógł po prostu przyjść na start!
Dlaczego impreza jest tak popularna? Przychodzą tu wszyscy - i Ci zaawansowani amatorzy i poczatkujący. Są i tacy, którzy biegną tylko raz w roku, właśnie tutaj. Przychodzą też całe rodziny a także Ci, do których impreza jest skierowana – tacy, chcieli by zacząć biegać, a samemu się wstydzą. Wielu zawansowanych amatorów biegania z Pomorza właśnie tutaj połknęło bakcyla.
Od wielu lat ambasadorem Gdańsk Biega jest nasz wielokrotny olimpijczyk, a obecnie Minister Sportu Adam Korol. W tym roku pobiegł w białej, specjalnie na tę okazję koszulce. W dedykowanych koszulkach wszyscy uczestnicy tworzą jedną wielką biegową rodzinę.
Tegoroczna impreza wystartowała o godz. 10:00, a główny start wyznaczono na południe. Była deszczowa pogoda, ale impreza jest profesjonalnie przygotowana, radosna. Były namioty, w których można było zrobić podstawowe wstępne badanie, uzyskać informacje o różnych aktywnośćiach dla mieszkańców Gdańska przygotowywanych przez tutejszy MOSiR. Oddzielne szatnie, depozyt na rzeczy oraz specjalny, całkiem spory zadaszony depozyt na rowery - ze wszystkiego skorzystałem, bo na start dotarłem jednośladem. Przy depozycie rowerowym zorganizowałem punkt promocyjny Festiwalu Biegowego z ulotkami.
Na deptaku, i to aż do mola na plaży, gdzie odbywała się impreza, można było spotkać wielu znajomych. Nikt nie chciał przepuścić takiej okazji do wspólnego biegania. Kwadrans przed startem rozgrzewka i co ciekawe deszcz przestawał padać - jak by dla nas!
Wystartowaliśmy. Byli tacy, co narzucili ostre tempo, ale i tacy, co po kilkuset metrach już mieli dość i tylko maszerowali. Trasa która miała 2 pętle po 3 km każda, w połowie prowadziła po plaży. MOSiR specjalnie przygotowali plażę do biegu, ale w takim wielotysięcznym tłumie większość i tak biegła tuż przy brzegu.
Bardzo lubię biegać po plaży mimo, że jest biegnie się ciężko. Szczególnie środkiem plaży. Ale to fantastyczny trening na stopy, w szczególności... gdy beignie się środkiem plaży. A jeszcze lepiej - na bosaka. Szkoda, że większość tego unika ze względu na spory wysiłek.
Dawno nie biegałem w takich warunkach. Głównie okupuje górki w lesie i podobnie jak większość, nie mogłem się doczekać wyjścia z plaży na druga cześć trasy. Prowadziła wciąż wzdłuż plaży, ale już za wydmami, na twardym asfalcie - utwardzoną Aleję Brzozową, która zresztą została odnowiona dzięki naszej inicjatywie w parku nadmorskim.
Gdy ukończyłem pierwszą z 3-kiloemtrowych pętli, zdecydowałem na kolejne okrążenie. Jedno było mi za mało! Podobnie zrobiła większość znajomych - na zdjęciach widać jak te kilka tysięcy biegaczy rozdziela się na dwie grupy. Piękny widok.
Gdy już dobiegliśmy do mety, która znajdowała się na plaży, można było pójść na darmowy poczęstunek. Była bezpłatna kawa, herbata. Chwilę potem losowanie nagród, choć w tym roku fornuła loterii była nieco inna - szczęściarze zostali wybrani wcześniej; każdy kto na formularzu zapisów dokończył zdanie „Gdańsk Biega kojarzy mi się z….”, brał udział w konkursie na najlepszą odpowiedz i to one były nagradzane. Tradycyjnie nie wszyscy uczestnicy wytrwali do końca imprezy...
Nie zabrakło takich, którzy po biegu skosztowali kąpieli w morzu. Ot takich jak kolega Krzysiek z treningów BBL, który rozpoczyna właśnie sezon morsa.
Gdy delektowałem się ciepła herbatą, spotkałem siostry Tuwalske. Zaprowadziły mnie na... następną ciepła herbatkę parę metrów dalej, na deptak nadmorski. Tam, jak się okazało, w tym samym czasie odbyły się zawody pn. „Noworoczny bieg po zdrowie i życie wieczne 2015”. Oczywśicie jak na siostry Tuwalskie przystłao, w tym 5-kilometrowym biegu wywalczyły sobie miejsce na podium. Podobnie zresztą jak kolega Wojtek.
„Noworoczny bieg...” to już kolejna impreza, która promuje bieganie i chodzenie z kijkami. Jak usłyszałem, podobno udział był bezpłatny, a dla wszystkich - nawet dla tych, któzy nie uczestniczyli w imprezie, była właśnie smaczna herbatka i nawet jakiś posiłek z termosu obiadowego. A gdy się impreza się kończyła, częstowano czekoladą. Było naprawdę przyjemnie!
Gdy już wszystkie nagrody na Gdańsk Biega zostały rozdane, przenieśliśmy w okolice moo dyskutując o sobotniej imprezie. Niestety onownie zaczynało padać - trzeba było zwinąć plakat Festiwalu z roweru i pojechać do domu. Kolejna udana impreza. A za tydzień Półmaraton Gdański!
Krzysztof Kolatzek, Ambasador Festiwalu Biegów